„Znaczące są dwa centra: w Wilnie, gdzie Swiatłana Cichanouska i jej sztab po wyborach rozpoczęli pracę, oraz Warszawa, dokąd przenieśli się przedstawiciele (powołanej przez opozycję) Rady Koordynacyjnej (ds. przekazania władzy na Białorusi) i struktury związane z Radą” - mówi Czulickaja.
Politolog przyznaje, że „w odróżnieniu od Wilna Warszawa znajduje się bliżej Zachodu, a języki białoruski i polski są spokrewnione”. Podkreśla jednak, że „Wilno jest stolicą położoną najbliżej Mińska (oba miasta dzieli tylko 180 kilometrów), Litwa jest też nam bliska kulturowo”.
O przyjeździe Cichanouskiej na Litwę zadecydował też czynnik subiektywny. „Dzięki wsparciu litewskich władz już wcześniej zostały tu przywiezione jej dzieci, a po wyborach prezydenckich, gdy Cichanuoska została zmuszona do opuszczenia kraju, oczywistym było, że dołączyła do nich” - mówi Czulickaja.
„Białorusini i Litwini mają kilkaset lat wspólnych dziejów historycznych i kulturowych, ale jeżeli będziemy mówili o najnowszej historii politycznej, to niektórzy białoruscy opozycjoniści na Litwę przyjechali już w 2010 roku, chroniąc się przed represjami po kolejnych wyborach prezydenckich” - przypomina politolog.
Wcześniej, w 2006 roku, w Wilnie schronienie znalazł zamknięty w Mińsku ze względów politycznych Europejski Uniwersytet Humanistyczny, kształcący głównie opozycyjnie nastawioną inteligencję białoruską. Litwa jest też miejscem rejestracji wielu białoruskich organizacji społecznych broniących praw człowieka.
„Na Białorusi panują wyjątkowo nieprzychylne warunki do prowadzenia działalności organizacji społecznych” - podkreśla Czulickaja. Tłumaczy, że niektóre instytucje związane z obroną praw człowieka, organizacje proekologiczne czy ośrodki analityczne po prostu nie otrzymują formalnego pozwolenia na rejestrację. Są one rejestrowane m.in. na Litwie, by móc chociażby otrzymać współfinansowanie od organizacji europejskich czy amerykańskich. Na Litwie zarejestrowane są m.in. Białoruski Dom Praw Człowieka i Centrum praw człowieka Wiasna.
Około 40 tys. Białorusinów jest rdzennymi mieszkańcami Litwy. Białoruska mniejszość narodowa stanowi 1,2 proc. mieszkańców kraju. W Wilnie jest szkoła z białoruskim językiem nauczania, działają białoruskie zespoły artystyczne, w publicznym radiu i telewizji są programy białoruskie.
„Ostatnio obserwujemy wzrost liczby rodaków (na Litwie), są to emigranci albo raczej uchodźcy polityczni” - mówi politolog.
Po sierpniowych wyborach prezydenckich na Białorusi i po ruszeniu fali represji Litwa uruchomiła tzw. korytarz humanitarny. Osobom, które ucierpiały bądź są prześladowane, uprościła formalności wjazdu na Litwę.
Oficjalnie pozwolenie na wjazd na Litwę otrzymało już około 900 osób, a przyjechało około 300. „Rzeczywista liczba białoruskich uchodźców na Litwie jest większa” - mówi politolog. Niektórzy bowiem trafiają tu, wyjeżdżając najpierw na Ukrainę czy do Polski.
„Wydarzenia ostatnich miesięcy zjednoczyły nas, Białorusinów na Litwie. Lepiej się poznaliśmy - mówi. - Połączyła nas wspólna sprawa, potrzeba pomocy osobom, które uciekają z Białorusi. Po przybyciu wielu potrzebuje nie tylko miejsca zamieszkania, ale też pieniędzy, ubrania, pomocy w urzędach.”
Politolog zauważa, że zmienił się się też stosunek litewskiego społeczeństwa do Białorusinów. „Dotychczas uchodziliśmy za pokorny, cierpiący naród. Dzisiaj jesteśmy odbierani jako odważny naród walczący z reżimem. Zyskaliśmy szacunek” - wskazuje.
O tym, czy najnowsza białoruska emigracja zatrzyma się na Litwie na dłużej, zdaniem politolog będzie zależało od wydarzeń na Białorusi i od stopnia integracji poszczególnych osób na Litwie - od poziomu opanowania języka, zdobycia odpowiedniej pracy w tym kraju.
„Sądzę, że większość przy pierwszej sposobności wróci na Białoruś” - mówi politolog.
Tatiana Czulickaja przed dziesięciu laty przyjechała do pracy na Europejskim Uniwersytecie Humanistycznym. Od kilku lat jest politologiem Instytut Nauk Politycznych i Dyplomacji Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie.
PAP/ho