Pod krzyżem, upamiętniającym 600 Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów w kwietniu 1943 roku, odmówiono ekumeniczną modlitwę.
List od prezydenta Andrzeja Dudy odczytał minister w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera.
Przedstawiciele polskich władz, wśród nich wicemarszałek Senatu Maria Koc i wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, apelowali o umożliwienie ekshumacji i upamiętnień polskich ofiar na Ukrainie. O godne uszanowanie ofiar apelowała też wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska.
Ukraina w 2017 roku zablokowała możliwość ekshumacji i upamiętnień polskich ofiar, w tym ofiar rzezi wołyńskiej. Szacuje się, że w czasie rzezi wołyńskiej z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło około 100 tysięcy Polaków.
Prawda o zbrodni wołyńskiej jest niezbędna dla porozumienia i pojednania między żyjącymi współcześnie Polakami i Ukraińcami - oświadczyli uczestnicy niedzielnych uroczystości w dawnej Janowej Dolinie na Wołyniu, gdzie w 1943 r. UPA zamordowała ponad 600 Polaków.
"Tragedia, jaka spotkała tutaj naszych rodaków, nieustannie pozostaje w pamięci. (…) Składam hołd ofiarom zbrodni w Janowej Dolinie oraz wszystkim ofiarom zbrodni wołyńskiej” - napisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym przy krzyżu upamiętniającym te wydarzenia.
Janowa Dolina, której dzisiejsza nazwa to Bazaltowe, była osiedlem wybudowanym w latach 30. XX wieku przy kamieniołomach bazaltu eksploatowanych przez przedsiębiorstwo państwowe. W 1939 roku mieszkało tam około 2 tysięcy osób, z czego 80 proc. stanowili Polacy.
"Ich świat zawalił się we wrześniu 1939 r."
"Ich świat zawalił się we wrześniu 1939 r. wraz z agresją niemieckiej Trzeciej Rzeszy i Związku Sowieckiego na Polskę. Ciężko dotknęły ich represje najpierw jednego, a potem drugiego okupanta. Ale najgorsze wydarzyło się w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku. W wyniku napaści oddziałów UPA zostało okrutnie zamordowanych ponad 600 mieszkających tu Polaków. Dzisiaj po kwitnącej, tętniącej życiem Janowej Dolinie pozostały tylko nieliczne fragmenty fundamentów dawnych zabudowań” - podkreślił Duda, którego list odczytał prezydencki minister Andrzej Dera.
W ocenie prezydenta ludobójcza czystka etniczna, dokonana na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1945, jest jedną z najstraszliwszych kart w dziejach narodu polskiego w XX wieku.
"To, że gromadzimy się nad historycznymi, a często z konieczności również tylko symbolicznymi grobami ofiar, jest zwycięstwem wiernej pamięci. (…) Dziękuję za przekazanie patriotycznego testamentu kolejnym polskim pokoleniom” - oświadczył, zwracając się m.in. do pielęgnujących tę pamięć środowisk kresowych.
Prezydent dziękuje Ukraińcom
Andrzej Duda podziękował jednocześnie Ukraińcom, którzy „idąc za głosem sumienia i serca” ratowali zagrożonych śmiercią Polaków. "Te wspaniałe akty chrześcijańskiej miłości bliźniego, nieugiętej odwagi i międzyludzkiej solidarności, na zawsze pozostaną zapisane w świadomości naszego narodu" - zaznaczył.
"Zbrodnia wołyńska jest niezwykle tragicznym doświadczeniem. Nie może być ono przemilczane, zafałszowane ani relatywizowane. Prawda o zbrodni i jej sprawcach, choć jest prawdą wstrząsającą, trudną, ma w sobie wielką siłę. Umacnia zaufanie między naszymi narodami. Prawda prowadzi do zaleczenia ran przeszłości i stanowi także klucz ku przyszłości. Głęboko wierzę, że w takim przekonaniu możemy wyciągnąć do siebie ręce, aby jeszcze skuteczniej podejmować wspólne wyzwania” - oświadczył prezydent Duda.
"Takie decyzje nie sprzyjają zabliźnianiu ran"
Obecna na uroczystościach w Janowej Dolinie wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska zwróciła uwagę, iż zbrodni w tym miejscu dokonano w czasie, gdy faktycznymi włodarzami tych ziem byli na przemian niemieccy i sowieccy okupanci. - W ten sposób szatański zamysł nacjonalistów dodatkowo wpisywał się w perfidną politykę mocarstw, które niewoliły oba narody - powiedziała.
Przypomniała także, iż ofiary zbrodni wołyńskiej nadal spoczywają w bezimiennych mogiłach, a wiele miejsc ich pochówku do dziś nie odnaleziono. - Nikt dzisiaj nie obarcza odpowiedzialnością za tamte wydarzenia współczesnego państwa ukraińskiego.Nasze państwa wiąże strategiczny sojusz, którego symbolem są zarówno przedsięwzięcia gospodarcze, społeczne, ale także militarne, gwarantujące wspólne nasze bezpieczeństwo, szczególnie w sytuacji zagrożenia ze strony bezprawnych aktów agresji i okupacji, dokonywanych przez Federację Rosyjską - podkreśliła.
Gosiewska oświadczyła, iż zarówno w polityce bieżącej, jak i w relacjach historycznych, fundamentem postępowania musi być prawda. - Dlatego nie wolno nam godzić się z blokowaniem prac poszukiwawczych, a w konsekwencji ekshumacji ofiar ukraińskich nacjonalistów, które zostały wprowadzone politycznymi decyzjami przedstawicieli ukraińskiego państwa i trwa od ponad dwóch lat. Takie decyzje nie sprzyjają zabliźnianiu ran; wywołują nowe nieporozumienia i problemy, dzielą nas w sytuacji, w której powinniśmy być połączeni- mówiła wicemarszałek Sejmu.
Podobną opinię wyraziła wicemarszałek Senatu Maria Koc, która wezwała, aby nazwać zło po imieniu. - Prawda, pojednanie, przebaczenie - to jest nam wszystkim bardzo potrzebne, abyśmy mogli odzyskać spokój. Zwłaszcza potomkowie tych, którzy przeżyli rzeź wołyńską. I żadna poprawność polityczna nie może nam zamknąć ust. Musimy o tym mówić, bo tych relacji dobrosąsiedzkich, o które przecież zabiegamy z jednej i z drugiej strony, bo tak wiele nas łączy, na kłamstwie nie zbudujemy - podkreśliła.
MSZ w sprawie ekshumacji
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz zapewnił, że jego resort nieustannie prowadzi działania, by prace poszukiwawcze i ekshumacyjne polskich ofiar konfliktów na Ukrainie zostały wznowione.
- Zapewniam państwa, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ustaje w wysiłkach doprowadzenia do wznowienia prac poszukiwawczych i ekshumacji, a następnie godnych upamiętnień ludzi, którzy na tej ziemi zginęli. Ci, którzy sprzeciwiają się wypełnieniu tego chrześcijańskiego obowiązku (…) są - i to trzeba jasno powiedzieć - dalecy od osiągnięcia moralnych standardów, często europejskich, o których chcieliby tak dużo mówić, od wykazania się europejską solidarnością - powiedział Przydacz.
Zbrodnia w Janowej Dolinie
W nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 r. (noc z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek) żołnierze UPA, którymi dowodził Iwan Łytwyńczuk "Dubowyj", wraz z Ukraińcami z sąsiednich wsi wtargnęli do Janowej Doliny i zaczęli podpalać domy. Podczas napadu słaby opór napastnikom stawili nieliczni żołnierze AK, a także Niemcy zajmujący jeden z budynków w Janowej Dolinie. Ocaleli Polacy zostali wywiezieni przez Niemców do Kostopola.
Zbrodnia w Janowej Dolinie poprzedzała największą falę masowych zbrodni dokonanych przez UPA na Polakach mieszkających na Wołyniu. Zapoczątkowały ją mordy dokonane 11 i 12 lipca 1943 roku w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim i kowelskim.
Do największych masakr ludności polskiej na Wołyniu doszło m.in. w Woli Ostrowieckiej (572-620 zabitych) i Ostrówkach (476-520 zabitych). Według polskich historyków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-45 zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały UPA i miejscową ludność ukraińską.
Obchody 76. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej, które odbyły się w niedzielę w Janowej Dolinie oraz wcześniej tego samego dnia w Łucku, są częścią obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP, który w Polsce jest obchodzony 11 lipca.
IAR/PAP/PR24/dad