Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow pytany o pomoc Rosji, o której mówił w weekend prezydent Władimir Putin, Pieskow wyjaśnił, że chodzi o pomoc "wyłącznie w roli pośrednika w negocjacjach, co częściowo już się drzezieje".
Pieskow oświadczył ponadto, że niesłuszne jest - jak to ujął - "obciążanie całą winą za sytuację na granicy prezydenta (Alaksandra) Łukaszenki i strony białoruskiej".
Łukaszenka i Putin "stale się kontaktują"
Łukaszenka i Putin "stale się kontaktują" i "wymieniają wszystkimi niezbędnymi informacjami" - mówił rzecznik Kremla.
Putin powiedział w niedzielę, że Rosja jest gotowa pomóc w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. Odrzucił przy tym oskarżenia pod adresem Rosji i oznajmił, że Zachód próbuje przerzucić na nią odpowiedzialność. W poniedziałek prezydent Rosji rozmawiał z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Zgodzili się, że należy deeskalować kryzys migracyjny na granicach z Białorusią - wynika z informacji przekazanych przez doradcę Macrona. Połączenie telefoniczne trwało godzinę i 45 minut. Choć przywódcy zgodzili się w sprawie deeskalacji, mieli inne poglądy na temat źródeł kryzysu, poinformował pracownik Pałacu Elizejskiego.
Łukaszenka dzwoni do Merkel
Z kolei Alaksander Łukaszenka oświadczył we wtorek, że podczas poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel "przedstawił propozycję rozwiązania sytuacji" na granicy z UE i że spodziewa się drugiej rozmowy z niemiecką polityk.
Łukaszenka oświadczył, że z rozmówczynią zgodzili się, że "eskalacja nikomu nie jest potrzebna, ani UE, ani Białorusi". - I dopuścić eskalacji, jak by ktoś tego nie chciał, nie możemy - powiedział Łukaszenka, przekonując, że Białoruś "nigdy nie dążyła do eskalacji".
Cichocki: Rosja dąży do koncertu mocarstw
Jak pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”, Putinowi zależy na tym, by kanclerz Merkel rozpoczęła rozmowy z Łukaszenką na temat rozwiązania kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy. Jak dodaje, byłyby to rozmowy prowadzone w imieniu UE, która po sfałszowanych wyborach i brutalnym rozprawieniu się z opozycją nie uznaje władzy Łukaszenki.
- Nie wiem, czy zajęta budowaniem swojego politycznego pomnika dla potomnych Merkel zechce się podjąć takiego zadania. Propozycja Moskwy doskonale jednak ilustruje obecny stan stosunków rosyjsko-niemieckich, nawet dużo lepiej niż wręczony Merkel kilka miesięcy temu przez Putina bukiet kwiatów w podziękowaniu za Nord Stream - pisze Cichocki.
"Łukaszenko, który walczy o życie i gotowy jest porzucić rolę dyktatora, by sięgnąć po środki międzynarodowego terroryzmu, odgrywa dziś ważną rolę w rosyjskiej polityce wobec UE i Niemiec. Przy okazji zafundował także nam moment istotnego otrzeźwienia, przypominając o naszym geopolitycznym, frontowym położeniu. Nasza polityka wewnętrzna, pogrążona zwykle w tworzonych przez media i partie sporach, otrzymała ze wschodu poważny zastrzyk realnych problemów, którymi będzie musiała się zająć. Byle to otrzeźwienie nie trwało zbyt krótko" - konkluduje politolog i znawca stosunków polsko-niemieckich.
"W dalszej perspektywie wywołany przez Łukaszenkę kryzys jest dla Moskwy doskonałym polem do odbudowania w Europie koncertu mocarstw, w którym Rosja odzyskuje wpływy jako rozjemca i gwarant. Dlatego nie można liczyć na to, że Kreml będzie mitygował Łukaszenkę, bo nie leży to w rosyjskim interesie. Również w Berlinie czy Paryżu myśl o odbudowaniu koncertu mocarstw w europejskiej polityce bezpieczeństwa wielu nie jest obca. Przeszkodą w jej realizacji jest z pewnością Europa Środkowa. Stąd różne próby jej izolowania" - pisze w Rzeczpospolitej Cichocki.
Politolog Useinow: Łukaszenka jest w sytuacji bez wyjścia
- Za wszystkim stoi Kreml, Łukaszenka w pojedynkę nie zdecydowałby się grać tak ostro. Przywykliśmy, że w poprzednich latach, a nawet dekadach sprawowania przez niego władzy na Białorusi, lubił się z UE targować, teraz zabrakłoby mu odwagi i determinacji, by w potyczkach z Zachodem aż tak daleko się posunąć. To ruch w jednym kierunku, on pali mosty za sobą - uważa z kolei politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od tematyki wschodniej Nedim Useinow, odnosząc się do tego, jakie cele przyświecają dyktatorowi Białorusi.Useinow powiązał śmiałość Łukaszenki z podpisaniem umów integracyjnych z Władimirem Putinem.
Jak ocenił rozmówca PAP.PL, śmiałość Łukaszenki należy wprost wiązać z podpisaniem umów integracyjnych z Putinem i rozpoczęciem wdrażania 28 map integracyjnych. Jego zdaniem, dyktator Białorusi jest w sytuacji bez wyjścia. - Zachód nie uznaje go za legalnego prezydenta, doprowadził Białoruś do zapaści ekonomicznej, totalnie uzależnił od Rosji i Władimira Putina, którego przecież na poziomie personalnym nienawidzi, jego jedynym, "zaklętym" sojusznikiem jest Putin, bez niego Łukaszenki nie ma, własne elity dawno prędzej czy później by go strąciły. Przydał się w tej chwili i przydaje Putinowi do przypieczętowania pochłonięcia Białorusi przez Rosję - zauważył Useinow.
Wskazał, że jeden z elementów integracji Białorusi z Rosją przewiduje zacieśnienie współpracy w obszarze militarnym. - Zakłada wymianę informacji, infiltrację białoruskich służb przez znacznie potężniejsze służby rosyjskie. W przyszłości nie jest wykluczone zakładanie baz rosyjskich baz wojskowych na terenie Białorusi, z czego później Białorusinom będzie bardzo ciężko się wycofać - powiedział.
Kryzys migracyjny, sprowadzanie migrantów z krajów bliskowschodnich, Afryki i innych regionów na Białoruś a później używanie ich do prób sforsowania granic UE - w ocenie rozmówcy PAP.PL - wpisuje się w szeroką strategię kremlowską, polegającą na tym, by obnażyć słabe strony UE, wykorzystać trwające wewnętrzne spory, zgodnie z zasadą divide et impera, dziel i rząd, i dzięki temu lepiej układać politykę zagraniczną i realizować cele Moskwy. Jak dodał, fakt, że widzimy dużą jednomyślność UE i NATO wobec Białorusi, nie słyszymy głosów otwartej krytyki czy przerzucania się oskarżeniami, świadczy o tym, że każda ze stron, rozumie, że taki jest cel Putina i Łukaszenki.
Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie podkreślają, że to efekt celowych działań reżimu Alaksandra Łukaszenki, który instrumentalnie wykorzystuje migrantów w odpowiedzi na nałożone na Białoruś sankcje.
PAP/teologiapolityczna.pl/Rzeczpospolita/dad