Wystawa przedstawia kilkadziesiąt zdjęć archiwalnych udostępnionych dzięki uprzejmości Alexander Turnbull Library w Wellington w Nowej Zelandii.
- Fotografie dokumentują los polskich dzieci, uchodźców ze Związku Sowieckiego, które – dzięki pomocy premiera nowozelandzkiego rządu, Petera Frasera i jego małżonki Janet Fraser oraz zaangażowaniu hrabiego Kazimierza Wodzickiego – konsula generalnego RP w Nowej Zelandii i jego małżonki Marii Wodzickiej – znalazły schronienie w odległym kraju - mówi Karolina Krzywicka, kuratorka wystawy "Druga ojczyzna. 80. rocznica przybycia polskich dzieci do Pahiatua w Nowej Zelandii", w Muzeum Azji i Pacyfiku.
- Pragniemy podtrzymywać pamięć o jednym z najistotniejszych wydarzeń we wspólnej historii Polski i Nowej Zelandii i cieszymy się, że dzięki uprzejmości Muzeum Azji i Pacyfiku możemy zaprezentować wystawę szerszemu gronu odbiorców – powiedział, podczas wernisażu wystawy, chargé d'affaires Ambasady Nowej Zelandii Thomas Fitzsimons.
Historia polskich dzieci, które jesienią 1944 roku znalazły się w Nowej Zelandii, sięga 17 września 1939 roku, gdy ZSRR, realizując postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow, napadł od wschodu na Rzeczpospolitą Polską. Konsekwencjami agresji były m.in. zbrodnia katyńska oraz kilka fal wywózek ludności z ziem zajętych przez Sowietów w 1940 roku. Setki tysięcy osób - często całe polskie rodziny, w tym bliscy pomordowanych oficerów - przetransportowano na Sybir. Nie był to jednak koniec ich tułaczki.
Po ataku Niemiec na ZSRR w 1941 roku, Sowieci, chcąc pozyskać sojuszników, w ramach układu Sikorski-Majski zgodzili się na sformowanie tzw. Armii Andersa, a następnie (po zmniejszeniu racji żywnościowych) na ewakuację z ziem radzieckich dużej części polskich żołnierzy i cywili wywiezionych w poprzednim roku.
W rzeszy kilkudziesięciu tysięcy uciekinierów było wiele dziewczynek i chłopców w różnym wieku (w sumie prawie 14 tysięcy), a wśród nich niemało sierot, półsierot lub dzieci tymczasowo rozłączonych z rodziną, o której nie było żadnej wiadomości. Dla znacznej części najmłodszych ofiar sowieckiego terroru ten kilkuletni koszmar wiązał się nie tylko z nabytymi chorobami somatycznymi, lecz także z psychiczną traumą na resztę życia. Wiele dzieci zmarło, nie tylko na Syberii, lecz także podczas drogi i podczas kolejnych przystanków długiej wojennej poniewierki.
W 1942 roku z republik ZSRR polscy uchodźcy wydostali się najpierw do Iranu, a po kilku lub kilkunastu miesiącach udali się dalej - m.in. do Libanu i Palestyny oraz kilku krajów środkowej, wschodniej i południowej Afryki. Część odpłynęła do Meksyku. Pięć i pół tysiąca polskich sierot przyjął w Indiach słynny maharadża Digvijaysinhji.
Dzieci, które trafiły do Nowej Zelandii, po wyjściu z ZSRR zamieszkały w perskim Isfahanie w środkowym Iranie, na południe od Teheranu. Trudne warunki skłoniły polskie władze w Londynie do poszukiwania dla nich bezpiecznego schronienia. Swoją pomoc zaoferowała Nowa Zelandia.
Mali uchodźcy nie tylko znaleźli w Pahiatua przyjazną przystań, ale mieli też możliwość uczenia się w języku polskim. Stworzony dla nich obóz nazywano "Małą Polską". Po wojnie, mimo starań polskich władz komunistycznych, Nowa Zelandia umożliwiła dzieciom z Pahiatua pozostanie na swoim terytorium.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Haliny Ostas z Karoliną Krzywicką, kuratorką wystawy "Druga ojczyzna. 80. rocznica przybycia polskich dzieci do Pahiatua w Nowej Zelandii", w Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie.
07:17 Karolina Krzywicka.mp3 Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Haliny Ostas z Karoliną Krzywicką, kuratorką wystawy "Druga ojczyzna. 80. rocznica przybycia polskich dzieci do Pahiatua w Nowej Zelandii", w Muzeum Azji i Pacyfiku