Wiceszef polskiej dyplomacji był pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia, jak odczytuje groźby przedstawicieli Federacji Rosyjskiej wobec m.in. państw nadbałtyckich, a także wobec Rumunii poprzez przekazywanie przez Rosjan informacji o tym, że samoloty ukraińskie startują z rumuńskich lotnisk, a państwa nadbałtyckie podsycają nastroje przeciwko ludności rosyjskojęzycznej.
Szynkowski vel Sęk wskazał, że "Federacja Rosyjska posługuje się przemocą i agresją wymierzoną nie tylko w wojska ukraińskie, ale również w cywilów w wojnie na Ukrainie". "Wykazuje się agresywną wojną informacyjną także poza Ukrainą, wymierzoną w tych, których postrzega, jako przeciwników" - zauważył. - A jako przeciwników (Rosja) postrzega państwa bałtyckie, Polskę, całą wschodnią flankę NATO i nie tylko, a myślę, że wszystkie państwa Unii Europejskiej - dodał wiceminister.
W jego ocenie, w związku z tym Rosja "prowadzi taką retorykę, która ma za swój cel wywołać niepokój, takie poczucie zagrożenia w społeczeństwach Europy Zachodniej, po to, żeby zniechęcić do podejmowania wsparcia dla Ukrainy". - To jest jasny, z punktu widzenia naszych obserwacji do zobaczenia cel. Tylko nie powinniśmy też mu ulegać. Powinniśmy swoje działania wsparcia dla Ukrainy prowadzić konsekwencje, bo dzisiaj bezpieczeństwo i przywrócenie stabilności Ukrainie, ochrona jej suwerenności i integralności terytorialnej leży w głęboko pojętym naszym interesie - oświadczył Szynkowski vel Sęk.
Po uwadze, że według analiz różnych organizacji Rosja przeznacza najwięcej pieniędzy na propagandę wobec społeczeństw Zachodu, niż na same działania wojenne, wiceminister został zapytany, czy podziela opinię, że teraz trwa wojna, którą Rosja "propagandowo przegrywa, którą Zachód, a przede wszystkim Ukraina jednak w tej opowieści zdominowała".
Rosyjska, siermiężna propaganda
Wiceminister ocenił, że Rosja nadal uprawia swoją tradycyjną, "siermiężną" propagandę. - Myślę że w jakiejś mierze Rosja nie wyciągnęła wniosków z tego, że świat się zmienił. Ta tradycyjna propaganda, mająca korzenie jeszcze w czasach sowieckich, i wówczas rzeczywiście bardzo skuteczna, ona nie działa w czasach rozproszonych działań informacyjnych, gdzie wiele kwestii jest omawianych i multiplikowanych w mediach społecznościowych - powiedział.
Wiceszef polskiego MSZ zwrócił uwagę, że oświadczenia rzeczniczki rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marii Zacharowej, czy "oświadczenia Kremla takie bardzo siermiężne, publikowane na stronach internetowych, ewentualnie później multiplikowane przez profile, z daleka pachną swoją nieautentycznością".
Sportowcy w maszynie propagandy
Na uwagę, że Rosja dołączyła do "maszyny propagandowej" także swoich sportowców, dziennikarzy i youtuberów, wiceminister przyznał, że dostrzega w ostatnich godzinach "dramatyczne próby nadrobienia tej sytuacji" przez propagandę Rosji.
- Natomiast w dużej skali to oceniając, uważam, że Rosja tę wojnę informacyjną przegrywa. Społeczeństwa nie tylko krajów zachodnich, bo również w tych krajach, które można by oceniać jako stosunkowo bardziej postrzegane jako prorosyjskie, odbywają się wielkoskalowe demonstracje wsparcia dla Ukrainy. To pokazuje, że to właśnie Ukraina, w tej bezprawnej agresji, która została w nią wymierzona, ma wsparcie bardzo wielu osób - powiedział. To jest też świadectwo tego, że Ukraina odnosi sukcesy na polu informacyjnym - podkreślił.
PAP/dad