Wojciech Proniewicz i Wojciech Waleczka w nagraniu dla Naxosu przypominają, że w spuściźnie Liszta jest jeszcze wiele miejsc wartych odkrycia.
Chociaż muzyka Liszta, zarówno fortepianowa, jak i orkiestrowa, cieszy się wielką estymą zarówno u wykonawców, jak i miłośników muzyki poważnej, to duża część jego dorobku wciąż pozostaje w cieniu. Rzadko też grywa się jego muzykę sakralną, co najwyżej sięga się po wielką mszę „Koronacyjną”. Także duża część jego fortepianowych dzieł spowita jest pajęczyną zapomnienia. Co ciekawe, również utwory na skrzypce i fortepian prezentowane przez dwóch naszych utalentowanych muzyków nie znajdują powszechnego uznania. Może to po części wina też samego Liszta, który nie był zbyt zainteresowany tworzeniem muzyki kameralnej. To jednak, co wyszło spod jego pióra, może szczególnie zainteresować Polaków, gdyż „Duo Sonata” była hołdem złożonym Chopinowi i przepełniona jest atmosferą mazurka i naszego folkloru. Na krążku znajdziemy też dynamiczne utwory nawiązujące do cygańskich rytmów, dwie nastrojowe elegie i wirtuozerskie „Grand Duo concertant” – które z niewiadomych przyczyn nie jest stałym elementem recitali – chociaż łączy ze sobą wysoki poziom artyzmu i jest stosunkowo zrozumiałe w odbiorze dla nawet niewyrobionego miłośnika klasyki. Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że dzieła te znalazły uznanie u tak utalentowanych i przepełnionych pasją artystów. Artystów, których grę będziemy mogli podziwiać podczas koncertu 16 marca 16.03.2015 w Studiu Koncertowym PR im. Witolda Lutosławskiego. W repertuarze nie zabraknie na pewno omawianych dzieł Liszta, wielkiego przyjaciela Polaków.
Skoro już jesteśmy przy dwóch wielkich romantykach, to warto zwrócić uwagę na kolejny album wydany przez DUX z najwspanialszym chyba koncertem wiolonczelowym w historii – niesłabnącym hitem, czyli dziełem Dvoraka. Tym razem możemy go usłyszeć w wykonaniu młodej artystki, ledwie przekraczającej 20 lat, urodzonej w Nowym Jorku wiolonczelistki - Zuzanny Szambelan. Pomimo młodego wieku może się już ona poszczycić rozlicznymi sukcesami odniesionymi m.in. podczas VIII Międzynarodowego Konkursu im. K.Wiłkomirskiego w Poznaniu, na którym oprócz I miejsca otrzymała także Nagrodę Specjalną. Wraz z Sinfoniettą Cracovią pod dyrekcją Roberta Kabary, Szambelan prezentuje pełnię swoich umiejętności i ukazuje romantycznego ducha, który wypełnia to ponad 40 minutowe dzieło. A że jej gra jest naprawdę imponująca słychać najlepiej, gdy zestawimy to nagranie z niedawną jego interpretacją, dokonaną przez młodą, ale o wiele bardziej doświadczoną i cieszącą się światową sławą Alisę Weilerstein. Słuchając po raz kolejny wykonania Szambelan, można mieć tylko nadzieje, że pójdzie w ślady utalentowanej Amerykanki, a jej talent rozbłyśnie na skalę międzynarodową.
Niesłabnąca popularność utworów na skrzypce Henryka Wieniawskiego cieszy. Tym bardziej, że szykuje się kolejny wartościowy cykl z jego kompletem dzieł. DUX wydał właśnie płytę z utworami na skrzypce i orkiestrę, na której pierwszoplanową rolę pełni świetna skrzypaczka młodego pokolenia Anna Maria Staśkiewicz, nota bene laureatka XIII Konkursu im. H. Wieniawskiego. A znajdziemy na niej jego niezwykle popularny II koncert skrzypcowy op. 22, wirtuozerską fantazję „faustowską”, na motywach sławnej opery Gounoda i "Polonez koncertowy" D-dur. Artystce towarzyszy Orkiestra Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie pod batutą Piotra Wijatkowskiego. Sześciokrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dysponuje w tak młodym wieku wszystkim tym, co potrzebne jest do udanego grania muzyki Wieniawskiego, czyli brawury, iskry szaleństwa, umiejętności oddawani się wewnętrznemu instynktowi, przymknięcia oczu i rzuceniu się na trudne, acz błyskotliwe dzieła. Pani Anna Maria co prawda ma jeszcze wiele do udowodnienia, ale jedno jest pewne, na naszych oczach rośnie nam kolejna Wanda Wiłkomirska.
Telemann ma to nieszczęście, że jest uważany za wybitnego, ale, niestety, nie mieszczącego się na podium pierwszej barokowej trójki. Oczywiście, pierwsze miejsce już na zawsze okupować będzie Bach, za nim zaś lokuje się Handel, a później też trochę niedoceniony Vivaldi, którego geniusz, oprócz nieśmiertelnych „Czterech pór roku” dopiero od niedawna jest odkrywany przez nowopowstałą rzeszę artystów specjalizujących się w muzyce dawnej. A Telemann? Przecież jego dorobek jest gigantyczny, różnorodny, a wszystko czego się dotknął zamieniał w piękno, harmonię i taniec. Co ciekawe, w ostatnim czasie ukazało sie kilka bardzo dobrych wykonań jego jednego z najbardziej oryginalnych, trudnych i wciągających dzieł – 12 fantazji na flet solo. Mamy też w końcu swojego reprezentanta w tym peletonie – Marka Nahajowskiego, który dla wydawnictwa RecArt nagrał piękny komplet tych dzieł. Dzieł, które przepełnione są melodyjnością, potrzebą kierowania się ku doskonałości, intymnego spojrzenia we własne wnętrze. „Radość przetykana melancholią, intelektualność zaadaptowanej dla potrzeb solowego fletu kontrapunktycznej faktury kontrastująca z bachiczną żywiołowością tańca, a delikatność koronkowej melodii z patosem skomponowanej Alla Francese uwertury; symetryczność fraz skonfrontowana z kapryśnymi odcinakami improwizacyjnymi i agresywnymi, wirtuozowskimi przebiegami pasażowymi - to właśnie wyznaczniki "fantazyjności" tych niewielkich rozmiarami i zwięzłych muzycznie kompozycji Telemanna” – pisze artysta. Nic tylko przyklasnąć, już dawno nie słyszałem tak dobrej płyty barokowej opatrzonej polskim nazwiskiem.
Mieczysław Burski
Chociaż muzyka Liszta, zarówno fortepianowa, jak i orkiestrowa, cieszy się wielką estymą zarówno u wykonawców, jak i miłośników muzyki poważnej, to duża część jego dorobku wciąż pozostaje w cieniu. Rzadko też grywa się jego muzykę sakralną, co najwyżej sięga się po wielką mszę „Koronacyjną”. Także duża część jego fortepianowych dzieł spowita jest pajęczyną zapomnienia. Co ciekawe, również utwory na skrzypce i fortepian prezentowane przez dwóch naszych utalentowanych muzyków nie znajdują powszechnego uznania. Może to po części wina też samego Liszta, który nie był zbyt zainteresowany tworzeniem muzyki kameralnej. To jednak, co wyszło spod jego pióra, może szczególnie zainteresować Polaków, gdyż „Duo Sonata” była hołdem złożonym Chopinowi i przepełniona jest atmosferą mazurka i naszego folkloru. Na krążku znajdziemy też dynamiczne utwory nawiązujące do cygańskich rytmów, dwie nastrojowe elegie i wirtuozerskie „Grand Duo concertant” – które z niewiadomych przyczyn nie jest stałym elementem recitali – chociaż łączy ze sobą wysoki poziom artyzmu i jest stosunkowo zrozumiałe w odbiorze dla nawet niewyrobionego miłośnika klasyki. Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że dzieła te znalazły uznanie u tak utalentowanych i przepełnionych pasją artystów.
Artystów, których grę będziemy mogli podziwiać podczas koncertu 16 marca 16.03.2015 w Studiu Koncertowym PR im. Witolda Lutosławskiego. W repertuarze nie zabraknie na pewno omawianych dzieł Liszta, wielkiego przyjaciela Polaków.
FILM: Co prawda nie dzieła Liszta, ale także w utworach Szymanowskiego duet pokazuje pełnię swoich umiejętności.
Niesłabnąca popularność utworów na skrzypce Henryka Wieniawskiego cieszy. Tym bardziej, że szykuje się kolejny wartościowy cykl z jego kompletem dzieł. DUX wydał właśnie płytę z utworami na skrzypce i orkiestrę, na której pierwszoplanową rolę pełni świetna skrzypaczka młodego pokolenia Anna Maria Staśkiewicz, nota bene laureatka XIII Konkursu im. H. Wieniawskiego. A znajdziemy na niej jego niezwykle popularny II koncert skrzypcowy op. 22, wirtuozerską fantazję „faustowską”, na motywach sławnej opery Gounoda i "Polonez koncertowy" D-dur.
Artystce towarzyszy Orkiestra Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie pod batutą Piotra Wijatkowskiego. Sześciokrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dysponuje w tak młodym wieku wszystkim tym, co potrzebne jest do udanego grania muzyki Wieniawskiego, czyli brawury, iskry szaleństwa, umiejętności oddawani się wewnętrznemu instynktowi, przymknięcia oczu i rzuceniu się na trudne, acz błyskotliwe dzieła. Pani Anna Maria co prawda ma jeszcze wiele do udowodnienia, ale jedno jest pewne, na naszych oczach rośnie nam kolejna Wanda Wiłkomirska.
Skoro już jesteśmy przy dwóch wielkich romantykach, to warto zwrócić uwagę na kolejny album wydany przez DUX z najwspanialszym chyba koncertem wiolonczelowym w historii – niesłabnącym hitem, czyli dziełem Dvoraka. Tym razem możemy go usłyszeć w wykonaniu młodej artystki, ledwie przekraczającej 20 lat, urodzonej w Nowym Jorku wiolonczelistki - Zuzanny Szambelan. Pomimo młodego wieku może się już ona poszczycić rozlicznymi sukcesami odniesionymi m.in. podczas VIII Międzynarodowego Konkursu im. K.Wiłkomirskiego w Poznaniu, na którym oprócz I miejsca otrzymała także Nagrodę Specjalną. Wraz z Sinfoniettą Cracovią pod dyrekcją Roberta Kabary, Szambelan prezentuje pełnię swoich umiejętności i ukazuje romantycznego ducha, który wypełnia to ponad 40 minutowe dzieło.
A że jej gra jest naprawdę imponująca słychać najlepiej, gdy zestawimy to nagranie z niedawną jego interpretacją, dokonaną przez młodą, ale o wiele bardziej doświadczoną i cieszącą się światową sławą Alisę Weilerstein. Słuchając po raz kolejny wykonania Szambelan, można mieć tylko nadzieje, że pójdzie w ślady utalentowanej Amerykanki, a jej talent rozbłyśnie na skalę międzynarodową.
Nazwisko Joanny Bruzdowicz niewiele mówi przeciętnemu miłośnikowi muzyki poważnej w Polsce, nawet temu, który słucha dzieł naszych najwybitniejszych kompozytorów. A mamy do czynienia nie tylko z osobą potrafiącą pisać muzykę osobistą, emocjonalną, odwołującą się do osiągnięć poprzednich pokoleń kompozytorów, jak i przystępną, atrakcyjną także dla słuchacza, który pozostał na Chopinie, Bachu i Mozarcie. Świadczy o tym choćby niedawno wydany przez Acte Prealable krążek, na którym możemy usłyszeć kilka jej niezwykle interesujących i wciągających dzieł. Album otwiera jeden z najlepszych współczesnych polskich kwartetów smyczkowych z końca XX wieku – I kwartet smyczkowy „La vita” – napisany w 1983 roku, za którego pomocą kompozytorka chciała oddać hołd Karolowi Szymanowskiemu. Uczennica Nadii Boulanger, Oliviera Messiaena i Pierre’a Scaeffera w dużym stopniu korzysta przy jego konstrukcji z neoklasycystycznych wzorców i podpiera się góralskim folkiem.
Doskonała interpretacja tego jednego z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Bruzdowicz – dokonana przez NeoQuartet - pokazuje, że potrafiła ona pisać muzykę kameralną i że nie nadużywała współczesnych, awangardowych środków, by wyrazić poprzez nie swoje emocje. Potrafiła także umiejętnie i z wyczuciem wykorzystać, jak choćby w cyklu pieśni „In the Fever World” – kwartet smyczkowy wsparty przez fortepian, na którym bryluje Tomasz Jocz, by otoczyć nimi piękny mezzosopran Liliany Górskiej. Warto wspomnieć, że muzyka wokalna zajmuje u Bruzdynowicz szczególne miejsce – jest autorką m.in trzech oper. Piękno tego, jak i kolejnego, zaprezentowanego na płycie cyklu pieśni, tym razem na głos i fortepian – World (Świat – Poema naiwne) przepełnionymi poetycznym tekstami jest zniewalające. Radzę rodzimym śpiewaczkom, by jak najszybciej zapoznały się z tym materiałem, naprawdę warto.
Warto też zauważyć, że NeoQuartet, o którym była mowa powyżej, wydał ostatnio dla DUX album z pięcioma kwartetami smyczkowymi Aleksandra Kościówa. To sama przyjemność porównać dzieło Bruzdynowicz, przesiąknięte dorobkiem poprzednich epok, do mocno oryginalnych, bazujących na XX wiecznych muzycznych środkach. Powstały w 2006 roku z inicjatywy absolwentów Akademii Muzycznych w Gdańsku, Warszawie i Lucernie – NeoQuartet, otrzymał w roku 2010 nominację do Nagrody Fryderyka w kategorii Debiut Fonograficzny. Wtedy, słuchając ich pierwszego albumu ''NeoQuartet'' można było cieszyć się, że mamy młody, dynamiczny, pełen energii zespół, który będzie wykonywał współczesne dzieła i skupi się na polskich twórcach. Zapraszam na ich stronę, gdzie możemy sprawdzić, z jakim zapałem, pasją i szczerością ci młodzi muzycy interpretują trudne i wymagające utwory choćby: Aleksandra Lasonia, Agnieszki Stulginskiej, Pawła Mykietyna, czy Pawła Szymańskiego. Z podobną starannością, poszanowaniem dla wizji autora, ale i odwagą, nieraz, w szczególności w częściowo otwartym X kwartecie, 8 częściowej suicie złożonej z luźno powiązanych ze sobą miniatur – huzarską fantazją traktują mocno współczesne, często ciężkie w odbiorze dzieła urodzonego w 1974 roku Aleksandra Kościówa. Właśnie tak się gra muzykę współczesną – gdy trzeba agresywnie, bez ostrzeżenia, jak w przypadku „brutalnego”, „barbarzyńskiego” IX kwartetu – i z melancholią, na pograniczy dźwięku i ciszy, jak w następującym po nim dwuczęściowym VI kwartecie. Brawo!
Telemann ma to nieszczęście, że jest uważany za wybitnego, ale, niestety, nie mieszczącego się na podium pierwszej barokowej trójki. Oczywiście, pierwsze miejsce już na zawsze okupować będzie Bach, za nim zaś lokuje się Handel, a później też trochę niedoceniony Vivaldi, którego geniusz, oprócz nieśmiertelnych „Czterech pór roku” dopiero od niedawna jest odkrywany przez nowopowstałą rzeszę artystów specjalizujących się w muzyce dawnej. A Telemann? Przecież jego dorobek jest gigantyczny, różnorodny, a wszystko czego się dotknął zamieniał w piękno, harmonię i taniec. Co ciekawe, w ostatnim czasie ukazało sie kilka bardzo dobrych wykonań jego jednego z najbardziej oryginalnych, trudnych i wciągających dzieł – 12 fantazji na flet solo. Mamy też w końcu swojego reprezentanta w tym peletonie – Marka Nahajowskiego, który dla wydawnictwa RecArt nagrał piękny komplet tych dzieł. Dzieł, które przepełnione są melodyjnością, potrzebą kierowania się ku doskonałości, intymnego spojrzenia we własne wnętrze.
„Radość przetykana melancholią, intelektualność zaadaptowanej dla potrzeb solowego fletu kontrapunktycznej faktury kontrastująca z bachiczną żywiołowością tańca, a delikatność koronkowej melodii z patosem skomponowanej Alla Francese uwertury; symetryczność fraz skonfrontowana z kapryśnymi odcinakami improwizacyjnymi i agresywnymi, wirtuozowskimi przebiegami pasażowymi - to właśnie wyznaczniki "fantazyjności" tych niewielkich rozmiarami i zwięzłych muzycznie kompozycji Telemanna” – pisze artysta. Nic tylko przyklasnąć, już dawno nie słyszałem tak dobrej płyty barokowej opatrzonej polskim nazwiskiem.
Powyżsi artyści, choć wciąż młodzi i stawiający pierwsze poważne kroki, już dają nadzieję na rozwinięcie skrzydeł i godne reprezentowanie Polski za granicą. Podobnie sprawa wygląda z wiolonczelistą Marcinem Zdunikiem i pianistą Aleksandrą Świgut, których płytę z utworami Schumanna na te instrumenty niedawno wydał Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. W ten sposób instytucja ta rozpoczęła nowy cykl z płytami przedstawiającymi dzieła kompozytorów z czasów działalności Fryderyka Chopina. Dzięki temu też ci dwaj młodzi muzycy mają szansę cieszyć nas znakomitymi interpretacjami, tak lubianych przez kameralistów utworów jakimi są niewątpliwie” "Adagio und Allegro" "Utwory fantastyczne" a "Trzy romanse", "Pięć utworów w ludowym stylu" i "Bajkowe obrazy". Chociaż Chopin nie był zbytnim miłośnikiem twórczości Schumanna, to jednak wiele tych wspaniałych artystów łączy – co, oczywiście, najlepiej słychać w ich pianistyce. Zdunik i Świgut podeszli do prezentowanych na krążku dzieł z brawurą i młodzieńczą energią, co warto docenić, tak bowiem kuje się stal. Miejmy nadzieję, że to nie pierwszy i ostatnich ich występ w cyklu NIFC – jest jeszcze wiele dzieł z okresu chopinowskiego, w których mogliby pokazać swoją klasę.
Na zakończenie, warto wspomnieć o płycie, która dla miłośników tego pianisty jest absoultnym "must have". Zanim przesłuchałem po raz pierwszy najnowszy krążek naszego znakomitego pianisty Piotra Anderszewskiego z suitami angielskimi Bacha, odpowiednio się do tego przygotowałem. A więc kilkukrotnie wsłuchiwałem się w jego interpretacje bachowskich dzieł wydanych przez dziesięcioma laty, a później zaczytywałem się w recenzjach, w których wychwala się jego ostatnie koncerty, podczas których grał prezentowane na krążku nagranym dla Warnera 1,3 i 5 suitę angielską. Cóż rzec, Anderszewski to artysta, który nie nagrywa często, ale jak już postanawia wydać album, to staje się on murowanym kandydatem do płyty roku - przynajmniej wśród polskich wykonawców. A że ma on specjalny sentyment do Bacha, więc nie ma się co dziwić, że jego gra jest dopracowana do perfekcji i po prostu urzeka. - Zawsze mam w pamięci to, że klawesyn był najpopularniejszym instrumentem klawiszowym w czasach Bacha. Lecz nie chodzi mi o to, aby go imitować. Wolałbym raczej po prostu zagrać na klawesynie! Tak więc, mając w pamięci ograniczenia klawesynu, cały czas używam siły wyrazu nowoczesnego koncertowego fortepianu. Najcudowniejsze w nowoczesnym fortepianie jest to, że może sugerować brzmienie tak wielu instrumentów. Może być głosem, orkiestrą, nawet instrumentem perkusyjnym. Może też sugerować klawesyn. Wykonywanie muzyki Bacha na fortepianie opiera się tak naprawdę przede wszystkim na sugestii – zwierzał się pianista. Sukces, dzieło przeszło bowiem zamierzenia artysty i miłośników jego gry.
Mieczysław Burski