Na antenie Dwójki Henryka Mikołaja Góreckiego żegnali muzykolog i krytyk muzyczny Marcin Gmys, dyrektor Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia Joanna Wnuk-Nazarowa, szef Orkiestry AUKSO Marek Moś, pierwszy interpretator wielu dzieł kompozytora, baryton Jerzy Artysz oraz sopranistka Zofia Kilanowicz, z myślą o której powstała legendarna III Symfonia.
Aby posłuchać ich wspomnień, wystarczy kliknąć w oknie po prawej stronie
***
Do historii popkultury Henryk Mikołaj Górecki przejdzie jako autornajbardziej bestsellerowego arcydzieła muzyki współczesnej. Nagranie III Symfonii z 1992 roku rozeszło się w ponad milionie egzemplarzy, zdobywając szczyty rankingów sprzedaży po obu stronach Atlantyku.
Kompozycja bardzo szybko trafiła na kinowe ekrany, stając się dźwiękową ikoną patosu, smutku i żałoby w kilkunastu filmach. Do fascynacji Symfonią "Pieśni Żałosnych" przyznawali się także muzycy wszelkiej maści: od industrialno-rockowego Fausta (obszerny cytat na płycie "Rein"), po trip-hopowy Lamb (wysamplowane fragmenty oryginału w utworze pod wiele mówiącym tytułem "Gorecki").
Nic dziwnego, że już w 1995 roku pewna galeria sztuki w Santa Fe mogła sobie pozwolić na zorganizowanie wystawy złożonej wyłącznie z prac zainspirowanych III Symfonią. Taki sukces nie przytrafił się nigdy wcześniej muzyce Bacha, Mozarta ani Chopina, nie mówiąc o żadnym z kompozytorów "hermetycznej" muzyki współczesnej. Inna sprawa, że masowy sukces Symfonii "Pieśni żałosnych" nie przełożył się na podobne zainteresowanie innymi utworami Góreckiego.
Dlaczego tak się stało? Być może dlatego, że minimalistyczne arcydzieło Góreckiego z 1976 roku stanowi najpełniejszą syntezę jego oryginalnego stylu, a zarazem wyśmienicie wpisuje się w trwającą po dziś dzień modę na ambient i muzykę relaksacyjną. Z drugiej strony, sam kompozytor nie zabiegał nigdy o masowy sukces: w okresie największego zainteresowania swoją twórczością wyprowadził się do Kościeliska pod Zakopanem (mówił o nim "moje miejsce na ziemi”) oraz radykalnie zwolnił tempo pracy, komponując nie więcej niż jeden utwór rocznie i koncentrując się na bezpretensjonalnej, lecz mało spektakularnej muzyce chóralnej.
Górecki różnił się pod tym względem od swoich kolegów i rówieśników: Wojciecha Kilara, którego droga na światowe sale koncertowe wiodła przez Hollywood, oraz Krzysztofa Pendereckiego, realizującego z rzemieślniczą pilnością i regularnością kolejne symfoniczne czy oratoryjne zamówienia. Warto zaznaczyć, że artystyczne drogi najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia urodzonego w latach 30. bardzo często się krzyżowały. Wszyscy rozpoczynali od fascynacji abstrakcyjnymi konstrukcjami oraz radykalną brzmieniowością XX-wiecznej awangardy, by w siódmej dekadzie minionego stulecia dokonać wolty ku bardziej tradycyjnym środkom wyrazu.
"Konwersja" Góreckiego miała przy tym najbardziej oryginalny i głęboki charakter. Kompozytor czerpał bowiem z rytmicznej, melodycznej i wyrazowej skarbnicy polskiej muzyki ludowej (w szczególności Śląska i Podkarpacia), dawnej oraz sakralnej. Kontynuował tym samym najlepsze wzorce "etnicznej nowoczesności" czy "narodowego uniwersalizmu", zaproponowane swego czasu przez Fryderyka Chopina, a rozwinięte przez Karola Szymanowskiego.
Można ubolewać, że Górecki nie zdążył ukończyć swojej IV Symfonii, zamówionej przez Royal Phillharmonic Orchestra w Londynie. Z drugiej strony to właśnie w pozornym wycofaniu kompozytora, specyficznej cierpliwości i niechęci wobec muzycznego pustosłowia tkwiła jego największa siła. Dzięki temu muzyka Góreckiego pozostanie częścią światowego dziedzictwa kulturowego jako dokument specyficznej epoki, szczególnego zakątka Europy oraz unikalnej osobowości.
W wieczornym paśmie Dwójki (po godz. 22:00) Henryka Mikołaja Góreckiego wspominał będzie Andrzej Chłopecki. Przypomnimy także wywiad przeprowadzony z kompozytorem przez Marię Baliszewską (po godz. 23:15).
Trzecia część Symfonii "Pieśni żałosnych" w epokowej interpretacji Dawn Upshaw: