Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Aleksander Zalewski 19.10.2023

"Rejs", czyli metafora życia w PRL

53 lata temu, 19 października 1970 roku odbyła się premiera filmu Marka Piwowskiego "Rejs". Brawurowy debiut reżysera przeszedł do historii ze względu na zaimprowizowane teksty obrazujące absurd PRL, które weszły do języka potocznego.

"Zawsze jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy" - ta słynna fraza wypowiedziana podczas spotkania pasażerów tytułowego rejsu, uderzająca swoim banałem, jest tylko jedną z wielu niezapomnianych fraz pojawiających się w filmie Marka Piwowskiego.

Dziś "Rejs" uchodzi za kultowy, głównie dzięki tego typu dialogom, wypowiadanym zupełnie mimochodem, bez związku z sytuacją, jako luźne, zaskakujące refleksje zwykłych ludzi.

Marek Piwowski nakręcił "Rejs" w 1968 roku jako swój pierwszy film fabularny po ukończeniu łódzkiej filmówki. Scenariusz, który złożył w państwowej komisji oceniającej, napisany wraz z Januszem Głowackim, ma się nijak do faktycznych zamiarów reżysera i do efektu końcowego. To jeden z powodów, przez który cenzura zatrzymała film na dwa lata. Inny jest taki, że "Rejs" w jawny sposób drwi ze zwyczajów panujących w czasach siermiężnego komunizmu w Polsce.  

- "Rejs" był testem białej kartki, to znaczy próbowałem się w nim doszukiwać - jak to zwykle u nas - między wierszami różnych kluczy do naszej rzeczywistości - tłumaczył reżyser, Marek Piwowski w 12 lat od premiery w audycji Waldemara Chołodowskiego w Polskim Radiu - trudno mi przypomnieć sobie jakiś konkretny cytat, ale cały film jest chyba zbiorem takich właśnie pretekstów. I tak się nauczyli ludzie już od rozbiorów odbierać sztukę, że ona pełni u nas jakąś rolę pozaartystyczną - mówił.


Posłuchaj
14:54 marek piwowski___c 16284_tr_0-0_9975587ae403f9b[00].mp3 "Marek Piwowski". Audycja Waldemara Chołodowskiego z cyklu "Zwierzenia wieczorne". (PR, 4.11.1980)

 
Film Piwowskiego - co zaskakujące - powstał jako swobodna improwizacja aktorów na planie, niewiele kwestii zostało zaplanowanych. Często można odnieść wrażenie że poszczególne sceny nie mają ze sobą wiele wspólnego i bardziej przypominają skecze kabaretowe, układające się w całość dość chaotyczną.

A jednak wyłania się z nich historia gapowicza, który dostaje się na turystyczny statek płynący po Wiśle. Gapowicz zostaje wzięty za urzędnika kulturalno-oświatowego (kaowca) i szybko wciela się w tę rol, organizując pasażerom rozrywki kulturalne.

Wszystkie działania osób płynących statkiem są od tej pory w widoczny sposób wymuszone, sztuczne, jakby wynikające ze strachu lub posłuszeństwa. Zarazem wszystko to jest podszyte sarkazmem i absurdalnym humorem. Piwowski przyznawał, że przedstawiona sytuacja jest tylko figurą, metaforą życia w Polsce.

- Staram się ludzi rozśmieszyć jakąś sytuacją, a potem tak rozwinąć sprawę, żeby im było głupio z tego powodu że się śmieją - mówił Piwowski w Polskim Radiu. - Tak zrobiłem w "Korkociągu" czy "Psychodramie". Staram się narzucić ludziom pewną refleksję z kogo się śmieją - przyznawał reżyser.

Piwowski w "Rejsie" zatrudnił mało znanych aktorów i wielu naturszczyków, którzy dali mu to, czego potrzebował - efekt sztuczności. Dzięki "Rejsowi" popularność zyskali: Stanisław Tym, Jan Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz. Praca z naturszczykami to inspiracja kinem nowofalowym, zwłaszcza czeskim, na przykład Miloša Formana. I to także świadczy o tym, że "Rejsu" nie należy czytać dosłownie, ani partykularnie, a szarzej.

- Każda kolejna zmiana jest wynikiem kompromitacji poprzedniej sytuacji - mówił Piwowski w Polskim Radiu. - Każda ekipa odchodzi w trybie kompromitacji, wszystko się tak powszechnie kompromituje, że śmiech jest taką asekuracyjną postawą. W odczuciu społecznym jest to taka trampolina śmiechu - dodawał.  

az