Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 28.01.2014

Arłukowicz zapowiada kontrole oddziałów ginekologiczno-położniczych w całym kraju

Decyzja ministra zdrowia ma związek z tragedią, do której doszło w Szpitalu Specjalistycznym im. ks. Jerzego Popiełuszki we Włocławku.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz podczas konferencji prasowej na temat kontroli szpitala we WłocławkuMinister zdrowia Bartosz Arłukowicz podczas konferencji prasowej na temat kontroli szpitala we WłocławkuPAP/Jacek Turczyk

Ponad tydzień temu na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego szpitala zmarły bliźniaki. Do zdarzenia doszło na kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez cesarskie cięcie. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania.
Ojciec zmarłych bliźniąt: mam nadzieję, że sprawę szybko się wyjaśni. Mat. x-news.pl, TVN24
Sekcja zwłok bliźniąt z Włocławka. Dzieci w łonie matki były zdrowe>>>

W związku z tragedią Bartosz Arłukowicz podjął decyzję o przeprowadzeniu kontroli wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w Polsce. Jak wyjaśnił, kontrole prowadzane będą m.in. w kontekście przeprowadzania procedury cesarskiego cięcia, a także opieki okołoporodowej nad noworodkami, które urodziły się ze skalą apgar poniżej 4. - To jest bardzo duże przedsięwzięcie logistyczne, ale wydaje się ono konieczne - ocenił.

"Były nieprawidłowości"
Minister zdrowia powiedział także, że z raportu krajowego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii, który analizował to, co wydarzyło się w placówce we Włocławku, wynika m.in. że brak jest dokumentacji dotyczących badań KTG i USG pacjentki.

Według krajowego konsultanta z dostępnych dokumentów wynika, że występujące w KTG nieprawidłowości nakazywały prowadzenie obserwacji dłużej aniżeli to wykonano. Nie wyciągnięto też należytych wniosków z badań diagnostycznych wykonanych pacjentce.
- Zdaniem konsultanta w zaistniałej sytuacji klinicznej należało kontynuować zapis KTG i w razie utrzymywania się nieprawidłowych zapisów ukończyć ciążę w drodze cięcia cesarskiego - podkreślił minister zdrowia.
Zapytany o ordynatora ginekologii włocławskiego szpitala, który - według mediów - zamiast zajmować się pacjentką, odsypiał swój wcześniejszy dyżur w prywatnej placówce, Arłukowicz stwierdził, że ten przypadek będzie ważnym elementem w dyskusji o zakazie konkurencji.
Według "Gazety Wyborczej" ordynator po pracy w prywatnym szpitalu, po przybyciu na dyżur do państwowej placówki, poszedł spać do gabinetu. Dopiero po stwierdzeniu przez położną ustania tętna u dzieci, ordynator zszedł do pacjentki i stwierdził śmierć bliźniaków. Po nocnych wydarzeniach miał wrócić na dyżur do prywatnej placówki, gdzie w ciągu dnia przyjął ponad 30 pacjentek. Doniesienia mediów sprawdza prokuratura.
Szef resortu zdrowia zapowiedział, że sprawa tragedii we Włocławku zostanie skierowana do prokuratury.
Wstępny raport ws. obumarcia bliźniaczej ciąży. Mat. x-news.pl, TVN24

Ktoś wykasował dane?

O braku zapisów badań matki bliźniąt poinformował w poniedziałek rzecznik oddziału NFZ w Bydgoszczy Jan Raszeja.

- Na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego szpitala są dwa aparaty służące do wykonywania badań USG, kobieta miała być badana na każdym z nich, co potwierdzają zapisy w dokumentacji medycznej. Jednak nie ma odpowiednich zapisów w wewnętrznej pamięci samych urządzeń, gdzie automatycznie są archiwizowane badania - wyjaśnił Raszeja.

Jak zaznaczył, w jednym aparacie brakuje zapisów z trzech dni, w drugim nie ma danych z około 20 godzin. W obu przypadkach braki danych obejmują okres, w którym doszło do śmierci bliźniąt.
- Nasze uprawnienia dochodzeniowe w tym miejscu się kończą, stąd zapadła decyzja o natychmiastowym poinformowaniu prokuratury o podejrzeniu nieuzasadnionego wykasowania danych i to prokuratura musi wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia - dodał rzecznik.
Prokuratura ma zapis USG ze szpitala we Włocławku. Biegli próbują odzyskać dane. Mat. x-news.pl, TVN24
Według "Gazety Wyborczej" pacjentka była badana dwukrotnie po tym, jak położna nie mogła wyczuć tętna bliźniąt. Wykonujący pierwsze badanie aparatem USG lekarz stwierdził, że wyczuwa tętno, ale nie opisał badania i nie wydrukował wyników, co - jak podkreśla "GW" - jest odstępstwem od procedury. Gdy położna ponownie nie mogła wyczuć tętna dzieci, wykonano drugie badanie, na nowszym aparacie USG. Wówczas lekarze stwierdzili śmierć dzieci.
Sekcja zwłok bliźniąt, przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, wskazała wstępnie niewydolność oddechowo-krążeniową jako bezpośrednią przyczynę śmierci dzieci.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk