Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Beata Krowicka 25.11.2014

Fala protestów wyborczych w całej Polsce. Będą powtórne wybory w regionach?

W wielu województwach do sądów okręgowych zaczęły napływać protesty wyborcze. Chodzi m.in. o błędy w kartach do głosowania oraz podejrzenia, że głosy nie zostały policzone właściwie.
Według Kodeksu wyborczego protest wyborczy wnosi się na piśmie do właściwego sądu okręgowego w terminie 14 dni od dnia wyborówWedług Kodeksu wyborczego protest wyborczy wnosi się na piśmie do właściwego sądu okręgowego w terminie 14 dni od dnia wyborówPAP/Jakub Kaczmarczyk

W Lubelskiem podstawą do protestów było m.in. wydanie wyborcom nieopieczętowanych kart do głosowania oraz pomylenie przez komisję kart z różnych okręgów. Pełnomocnik PiS w powiecie radzyńskim domaga się unieważnienia wyborów do rady powiatu w jednym z okręgów, ponieważ - jak podnosi w proteście - przy liczeniu głosów w komisji obwodowej okazało się, że 61 kart jest nieopieczętowanych. Do protokołu zgłosił to mąż zaufania PiS. Komisja uznała nieopieczętowane karty za nieważne. Możliwe jest, że komisja przez pomyłkę wydawała karty bez pieczęci.
Jak podkreśla pełnomocnik PiS, te 61 nieuznanych głosów mogło zmienić wynik wyborów w tym okręgu i zmienić układ sił w radzie powiatu. Lokalny komitet zdobył tam mandat, gdyż jego lista zgromadziła 27 głosów więcej niż lista PiS.
Wyborca z gminy Wólka zwrócił się natomiast do sądu o unieważnienie wyboru jednego z gminnych radnych, gdyż w komisji w miejscowości Łuszczów głosującym z jego okręgu wydano kilkanaście kart z listami kandydatów z innego okręgu. Zanim członkowie komisji się zorientowali, dziewięć nieprawidłowo wydanych kart zostało wrzuconych do urny. Tymczasem radny, którego wybór kwestionuje skarżący, uzyskał przewagę dokładnie dziewięciu głosów nad kolejnym kandydatem.
Do lubelskiego sądu wpłynęło też kilka innych protestów, dotyczących m.in. stemplowania kart podczas głosowania, zasiadania w komisji osób spokrewnionych z kandydatami, utrudnianie pracy mężowi zaufania, tłok w lokalu wyborczym, zbiorowe głosowanie czy wynoszenie kart do głosowania na korytarz.

W sądach okręgowych w województwie śląskim złożono dotychczas kilkanaście protestów wyborczych. Składano je m.in. w sytuacjach, gdy o wygranej decydowały pojedyncze głosy. Złożony w Sądzie Okręgowym w Gliwicach protest dotyczy wyboru do rady gminy Nędza w powiecie raciborskim. - Autorem jest kandydatka Beata Widera, kwestionująca wybór Waldemara Wiesnera. Żąda ponownego przeliczenia głosów - według wniosku przegrała trzema głosami - i uwzględnienia jako ważne oddanych na nią głosów, które komisja oceniała jako nieważne - poinformował rzecznik gliwickiego sądu sędzia Tomasz Pawlik.
- W częstochowskim sądzie są na razie cztery protesty wyborcze - poinformował sędzia Bogusław Zając. Komitet kandydata do rady podczęstochowskiej gminy Olsztyn uważa, że jednemu z wyborców wydano dwie karty do głosowania, co mogło mieć wpływ na wynik wyborów - o wygranej zdecydował tam jeden głos.
Dwa protesty dotyczą rady gminy Starcza, gdzie - według autorów protestu - wydano więcej kart do głosowania niż znalazło się podpisów na liście. Czwarty protest dotyczy Pawonkowa. W tym przypadku chodzi o obsadę jednej z komisji wyborczych.
Jeden z wnioskodawców domaga się powtórzenia wyborów do Rady Miasta Katowice oraz do Sejmiku Województwa Śląskiego. Uzasadnił to m.in. możliwością dokonania fałszerstw przez członków komisji obwodowych, którzy mieliby podczas liczenia głosów stawiać krzyżyki według własnego widzimisię w przypadku nieważnych głosów - kart, na których nie zaznaczono żadnego nazwiska.

Na Podlasiu w niektórych komisjach walka między kandydatami również toczyła się o jeden głos. Protest wyborczy do Sądu Okręgowego w Białymstoku złożył kandydat na radnego, który przegrał z konkurentem o jeden głos, podczas gdy w urnie były o dwie karty do głosowania więcej, niż wydano. Kandydat domaga się unieważnienia wyborów.
Do Sądu Okręgowego w Białymstoku wypłynął też drugi protest wyborczy. Zawiadamiająca sąd kandydatka na radną gminy Choroszcz i kilka innych osób informują, że oddały głos na tę kandydatkę, podczas gdy w protokole z wynikami głosowania podano, że nie uzyskała ona ani jednego głosu.

Nieprawidłowe spisy wyborców, zbyt wiele głosów nieważnych, czy podejrzenia podrobienia dokumentów - to zarzuty podnoszone w protestach wyborczych, składanych do sądów okręgowych w województwie warmińsko-mazurskim. Zostało tam złożonych 14 protestów, ale można spodziewać się, że będzie ich więcej, bo termin na ich wysyłanie mija z końcem tego tygodnia.
Najwięcej protestów wyborczych, bo siedem zostało złożonych przez mieszkańców gminy Jeziorany w powiecie olsztyńskim. - Wskazują oni na nieprawidłowe spisy wyborców w miejscowościach Franknowo, Kramarzewo, Pierwągi i Polkajmy - powiedziała sędzia Agnieszka Żegarska, rzecznik sądu okręgowego w Olsztynie.

Wybory samorządowe 2014. Serwis specjalny >>>

Już w niedzielę po zakończeniu głosowania komisarz wyborczy w Olsztynie przyznawała, że ze względu na nieprawidłowe spisy nie można wykluczyć konieczności powtórzenia wyborów w Elblągu i Olsztynie.

Na Mazowszu kilkanaście kart bez wymaganych pieczęci obwodowej komisji wyborczej znalazło się w lokalu wyborczym w Jedlni Letnisko pod Radomiem.
- Zamiast uznać głosy za nieważne, komisja ostemplowała karty i doliczyła je do puli głosów ważnych - wyjaśnia w rozmowie z Radiem RDC Elżbieta Białkowska, dyrektor radomskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Podkreśla, że jeśli komisja rzeczywiście tak zrobiła to postąpiła niezgodnie z prawem.
O tym czy doszło do złamania prawa zdecyduje radomska prokuratura, która już zajęła się sprawą.

Protesty spływają też do sądów w Wielkopolsce. Sześć protestów wyborczych związanych z przebiegiem głosowania w wyborach samorządowych zarejestrowano w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. W jednym przypadku kandydatka do Rady Miejskiej w Obornikach domaga się ponownego przeliczenia głosów; różnica między nią a kontrkandydatem wynosi jeden głos. Jeden protest dotyczy niemożności przejrzenia kart uznanych za nieważne. Inny wyborca zaprotestował, bo - jak twierdzi - oddał głos na jednego z kandydatów, co nie znalazło odzwierciedlenia w protokole z głosowania.
Dwa przypadki to, jak podała rzecznik, ogólne wnioski o stwierdzenie, czy wybory przebiegały poprawnie. - Jeden ze zgłaszających napisał, że uważa wyniki przedstawiane przez PKW za nieprawdziwe i nierzetelne - poinformowała Ciesielska-Borowiec.

Trzy protesty wpłynęły do Sądu Okręgowego w Koninie. Dwa z nich dotyczą prowadzenia agitacji wyborczej w trakcie wyborów w Sompolnie i w Kłodawie.

W województwie lubuskim do sądów okręgowych w Zielonej Górze i Gorzowie Wlkp. złożono dotychczas pięć protestów wyborczych.
Przewodnicząca Obwodowej Komisji Wyborczej nr 1 w Tuplicach wystąpiła do sądu o ponowne przeliczenie głosów oddanych na jednego z radnych. Jej zdaniem podczas ich przeliczania doszło do błędu matematycznego, który miał wypływ na wynik głosowania.
Drugi z protestów złożony przez osobę indywidualną dotyczy prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa, które miało polegać na zniszczeniu protokołów wyborczych przez jednego z członków komisji obwodowej w domu pomocy społecznej w Kożuchowie.
Do Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. wpłynęły dwa protesty dotyczące nieważności wyborów. Oba dotyczą tej samej komisji obwodowej w domu pomocy społecznej w Tursku w pow. sulęcińskim. Dlatego zostaną rozpatrzone wspólnie. Pełnomocnicy obu komitetów wyborczych wskazują na nieprawidłowości w pracach komisji. Twierdzą, że podczas wyborów przez dwie godziny pracowała w niej tylko jedna osoba.

Według Kodeksu wyborczego protest wyborczy wnosi się na piśmie do właściwego sądu okręgowego w terminie 14 dni od dnia wyborów. Sąd okręgowy rozpoznaje protesty wyborcze w postępowaniu nieprocesowym, w ciągu 30 dni po upływie terminu do wnoszenia protestów, w składzie trzech sędziów, z udziałem komisarza wyborczego, przewodniczących właściwych komisji wyborczych lub ich zastępców.

PAP, IAR, bk