Pakt zostanie zatwierdzony na rozpoczynającym się jutro w Brukseli dwudniowym, unijnym szczycie. Dziś natomiast na sesji plenarnej w Europarlamencie ma odbyć się debata z udziałem przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya i szefa Komisji Europejskiej Jose Barroso.
Pakt, który ma poprawić konkurencyjność strefy euro, przyciągnął więc zdecydowaną większość państw, które nie mają wspólnej waluty. Część z nich, jak Polska, argumentowała że obawia się podziału Unii i tworzenia Europy dwóch prędkości. Te państwa chcą być w grupie, gdzie podejmowane są kluczowe decyzje mające także wpływ na całą Unię. Jednak przystąpienie do paktu na rzecz euro oznacza też wdrożenie jego postanowień. Co roku kraje członkowskie mają się zobowiązywać do zacieśniania współpracy gospodarczej w takich dziedzinach jak zatrudnienie, czy stabilność finansów publicznych.
Pierwotnie pakt, zainicjowany przez Francję i Niemcy, wymagał spełnienia wszystkich wyśrubowanych standardów, ostatnio jednak został złagodzony. W najnowszej wersji mowa jest o wspólnym ustalaniu celów polityk gospodarczych w strefie euro, ale kraje członkowskie same będą decydowały, jakimi środkami zamierzają te cele osiągnąć. Polska wiele razy podkreślała, że nie będzie miała problemów ze spełnieniem wymogów uczestnictwa w pakcie. Jedno z proponowanych rozwiązań mówi o limicie zadłużenia, a Polska ma ten limit wpisany do konstytucji.
rk