Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 28.10.2014

Członkini rady ds. praw człowieka przy Putinie: Rosja zmierza w stronę totalitaryzmu

Zachód powinien aktywniej pomagać demokratycznej części społeczeństwa w Rosji– powiedziała portalowi PolskieRadio.pl Natalia Jewdokimowa.
Natalia JewdokimowaNatalia JewdokimowaPaweł Kurek

Boję się, że odwrót od demokratycznych mechanizmów, kontrola nad mediami prowadzi nasz kraj w stronę totalitaryzmu – podkreśliła w rozmowie z portalem Polskiego Radia Natalia Jewdokimowa, działaczka z Petersburga, doradczyni pełnomocnika ds. praw człowieka w Petersburgu. Natalia Jewdokimowa zasiada również  w Rosyjskiej Prezydenckiej Radzie ds. Praw Człowieka. Przez wiele lat była deputowaną petersburskiej Dumy i członkinią opozycyjnej partii Jabłoko.
Jak powiedziała Polskiemu Radiu Natalia Jewdokimowa, jednym z największych problemów w zakresie praw człowieka w Rosji jest brak dostępu do niezależnej informacji, zwłaszcza w rejonach, gdzie nie ma Internetu. Niepokojąca jest także presja na organizacje pozarządowe. Najbardziej znaną instytucją, której obecnie grozi likwidacja jest Rosyjski Memoriał. Jednak problem dotyczy wielu innych - w samym tylko Petersburgu zamknięto m.in. jedno z centrów Memoriału, zajmujące się walką z dyskryminacją na tle narodowym, a Fundację Wolność Informacji i Komitet Matek Żołnierzy objęto przepisami o zagranicznych agentach.
Natalia Jewdokimowa przypuszcza, że sytuacja w Rosji będzie się pogarszać, represje będą się zaostrzać. Ocenia, że władza będzie obawiać się wybuchu społecznego niezadowolenia,  w związku z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną. Apeluje o pomoc dla demokratycznego społeczeństwa w Rosji. - Obecnie my, którzy odnosimy się krytycznie do tego, co się dzieje w Rosji, jesteśmy w znacznej mniejszości. Stąd naszym głównym zadaniem jest edukacja, oświecenie społeczeństwa.  Nie mamy jednak trybuny – brak jest wolnych mediów.  Coraz gorzej jest z finansowaniem organizacji społecznych – pomoc z zagranicy może oznaczać problemy, łatwo wpisać je na listę zagranicznych agentów – powiedziała rozmówczyni portalu Polskiego Radia.

Jak zaznaczyła, społeczeństwo demokratyczne w Rosji można wspierać ifnormując o naruszeniach praw człowieka i udostępniając mu trybunę, by jego głos był słyszalny.

Rosyjska Prezydencka Rady ds. Praw Człowieka to instytucja doradcza przy prezydencie Federacji Rosyjskiej. Powołano ją w latach 90-tych. Miała dbać o przestrzeganie praw człowieka i rozwój inicjatyw społecznych. Jej działania mają demonstrować międzynarodowej opinii publicznej pozytywne intencje władz Rosji w zakresie praw człowieka. W praktyce organ ten nie ma na nic wpływu. Jak przypomina w jednej z analiz Ośrodek Studiów Wschodnich – w  2012 roku Radę opuściło kilkunastu członków, ”w proteście przeciwko fałszerstwom na wyborach parlamentarnych i prezydenckich, ignorowaniu postulatów i opinii Rady przez władze oraz brak zgody uczestników struktury na zaproponowany przez Kreml nowy tryb powoływania członków oparty na rezultatach głosowania internetowego”.  Wśród osób, które odeszły wówczas  z rady, były osoby o sympatiach liberalnych: autorytety w dziedzinie praw człowieka (Ludmiła Aleksiejwa), przedstawiciele organizacji pozarządowych oraz publicyści. Od czasu agresji Rosji na Ukrainę pojedynczy członkowie Rady kilka razy krytykowali agresję Rosji na Ukrainę, jednak ich opinie nie oddziałują w żaden sposób na politykę władz.


Zachęcamy do lektury wywiadu:
PolskieRadio.pl: Jak wygląda obecnie sytuacja praw człowieka w Rosji?
Natalia Jewdokimowa, członkini Rady ds. Praw Człowieka przy Prezydencie Rosji: Z mojego punktu widzenia najpoważniejszym naruszeniem praw człowieka w Rosji jest ograniczanie prawa do informacji. W Rosji trwa po prostu wojna informacyjna. Wszystkie główne kanały rosyjskiej telewizji mówią tylko o jednym – jaką agresywną politykę prowadzi Ukraina, jak niewłaściwie postępuje ukraiński rząd. Nie ma ani słowa o tym, jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Federacja Rosyjska.
Informacje można uzyskać tylko z niektórych niezależnych źródeł. To przede wszystkim telewizja Dożdż, która jednak z powodu nacisków władz rosyjskich została usunięta z sieci kablowych. Można oglądać ją teraz w Internecie. To oznacza, że stała się dostępna dla mniejszej ilości osób.  Inne media prezentujące wydarzenia w sposób niezależny od władz to radio Echo Moskwy i "Nowaja Gazieta".  I to wszystko w kraju, który liczy 140 milionów mieszkańców. Obiektywne informacje można znaleźć jedynie w Internecie. Posługują się nim jednak głównie mieszkańcy dużych miast, a w wielu miastach w Rosji nie ma nawet elektryczności, nie mówiąc o dostępie do sieci.
Jeśli użyć metafory, obecnie trwa proces przekształcania obywateli Rosji w "zombie". Od rana do wieczora są zalewani agresywnym potokiem słów. Nie ma praktycznie programów analitycznych, w których ścierałyby się różne punkty widzenia.
Jak wygląda sytuacja organizacji pozarządowych?
W ostatnim czasie znacznie zaostrzyła się polityka władz wobec organizacji pozarządowych. W 2012 roku zmieniono przepisy, które regulują ich działanie i ustanowiono pojęcie organizacji, spełniającej funkcje zagranicznego agenta. Chodzi o te, które zajmują się działalnością polityczną i dostają środki z zagranicy.  Ministerstwo sprawiedliwości i jego oddziały traktują przy tym pojęcie działalności politycznej dość płynnie. W ustawie jest ona bowiem zdefiniowana jako działanie na rzecz zmiany polityki państwa w tym zakresie, jakim zajmuje się dana organizacja. Stąd agentem może być i grupa, która zajmuje się ochroną żurawi. Prawo do przeszukiwania organizacji pozarządowych ma też prokuratura.
Nowe przepisy uderzyły w najaktywniejsze i najważniejsze rosyjskie organizacje. Jako pierwszy ich ofiarą padł "Gołos", zajmujący się wyborami i informujący o ich fałszowaniu. Zajęto się również Memoriałem. Inny przykład, z mojego miasta, to jeden z ośrodków Memoriału, walczący z dyskryminacją w Sankt Petersburgu – zajmował się dochodzeniem nieprawidłowości dotyczących działań instytucji państwowych, w tym policji, wobec mniejszości narodowych, w tym Romów. Działacze wysłali raport na ten temat do ONZ i Rady Europy, co zostało uznane za działalność polityczną i organizacja została w praktyce zniszczona, teraz działa za granicą. Inny przykład z Sankt Petersburga to miejscowy Komitet Matek Żołnierzy.  Organizacja ta broni praw osób służących w armii i ich rodzin. Została uznana za wroga narodu, gdyż zaktywizowała się obecnie, gdy trwa wojna na Ukrainie i giną tam nasi żołnierze.
Do Sądu Konstytucyjnego złożono skargę na prawo o zagranicznym agencie, bo ogranicza prawo do organizowania się obywateli i wyboru sfery działania, co więcej w konstytucji nie jest zapisane, że finansowanie z zagranicy jest zakazane.  Sąd uznał jednak, że takie zasady mogą obowiązywać, jeśli te organizacje same wpiszą się do rejestru.
Zrobiła tak tylko jedna. W związku z tym prawo zaostrzono – teraz organizacje, które nie chcą same wpisać się do rejestru zagranicznych agentów, mogą zostać wciągnięte na tę listę bez swej zgody przez resort sprawiedliwości.  I teraz w spisie jest już około 20 organizacji. Takie postępowanie jest jednak sprzeczne z orzeczeniem Sądu Konstytucyjnego i my, obrońcy praw człowieka, będziemy składać skargę ponownie.
Ostatnio mieliśmy do czynienia z atakiem na Memoriał.  Mowa jest o likwidacji jednej ze struktur.
W Rosji działa kilka organizacji o nazwie Memoriał. Sprawa ta dotyczy Rosyjskiego Memoriału. Aby organizacja była uznawana za ogólnokrajową, powinna mieć swoje oddziały w regionach ( chodzi o tzw. subiekty Federacji Rosyjskiej).  I ona je ma. Nie były one jednak zarejestrowane jako oddziały regionalne – i to uznano za uchybienie, choć takiego wymagania w prawie nie ma. 13 listopada sprawa będzie rozpatrywana w sądzie.
Dlaczego uderzono właśnie w Memoriał?
Memoriał to najstarsza organizacja praw człowieka w obecnej Rosji.  Była stworzona jeszcze pod koniec lat 80-tych.  W Rosji prowadzi bardzo poważną działalność dotyczącą obrony praw człowieka. Działa na arenie międzynarodowej i współpracuje ściśle z innymi organizacjami tego rodzaju na świecie.  Wydaje się więc, że jest nazbyt aktywna.  Takie organizacje są teraz w kraju niepotrzebne. Memoriał stoi kością w gardle władzom Rosji, bo mówi głośno o naruszeniach praw człowieka.
Wydaje się, że sytuacja zmierza coraz bardziej w stronę autorytaryzmu.
Z żalem muszę stwierdzić, że ustrój autorytarny jest u nas już od dawna. Wszystko zaczęło się od rządów obecnego prezydenta Władimira Putina, w 1999 roku.  Wyborów prezydenckich w ogóle w praktyce nie ma. Zmieniono konstytucję, tak że kadencja prezydenta trwa 6 lat.  Mamy autorytarny system, w którym większość decyzji podejmuje lub inicjuje jedna osoba. A teraz zmierzamy szybkim tempem w stronę reżimu totalitarnego. To oznacza, że nasze poglądy i myśli podlegają kontroli, środki masowej informacji są zamykane. Proszę też przyjrzeć się, jaka liczba ludzi nie odpowiada na pytanie w badaniach socjologicznych. Ludzie zaczynają się bać.
Co można zrobić dla społeczeństwa demokratycznego w Rosji?
Zachód powinien pomagać mu aktywniej. Przede wszystkim trzeba udostępnić jego przedstawicielom trybuny, by ich głos był słyszany. Trzeba głośno mówić o naruszeniach praw człowieka w obecności naszego prezydenta, przedstawicieli władz.  Nie wwiedzie się przecież wojsk. Pomóc można tylko w zakresie informacji. Nikt nie przyniesie nam wyzwolenia – to może zrobić tylko nasz naród.
Obecnie my, którzy odnosimy się krytycznie do tego, co się dzieje w Rosji, jesteśmy w znacznej mniejszości. Jest nas bardzo mało. Stąd naszym głównym zadaniem jest edukacja, oświecenie społeczeństwa.  Nie mamy jednak trybuny – brak jest wolnych mediów.  Coraz gorzej jest z finansowaniem organizacji społecznych – pomoc z zagranicy może oznaczać problemy, łatwo wpisać je na listę zagranicznych agentów.
Według mnie wszystkie państwa demokratyczne rozumieją,  w jakiej sytuacji obecnie znajduje się Rosja.  Powinny przede wszystkim dbać o to, żeby na ten temat dostępna była informacja, stworzyć swego rodzaju przestrzeń informacyjną.
Duże zdziwienie może budzić poparcie obywateli Rosji dla polityki władz, w tym m.in. aneksji Krymu.  Ostatnio nawet jeden z opozycjonistów, Aleksiej Nawalny stwierdził, że jako prezydent nie oddałby Krymu Ukrainie.
Jeśli chodzi o Aleksieja Nawalnego, to nacjonalistyczne nutki pobrzmiewały u niego od dawna, za to też został wykluczony z partii Jabłoko – choć moim zdaniem nie należało postąpić z nim wówczas tak ostro.
Ale to prawda, są ludzie, którzy wołają z radością "Krym nasz!". Cóż, my w Rosji próbowaliśmy żyć w normalnym kraju ledwie 20 lat. W mentalności rosyjskiego narodu, jak i każdego innego, zmiany zachodzą bardzo powoli. Ta retoryka, że staramy się zjednoczyć rosyjski świat, "russkij mir", trafia do ludzi, którzy niczego sami nie mają.  Z mojego punktu widzenia lepiej byłoby się zajmować własnym krajem. Już mówiłam, że w Rosji są wsie, w których nie ma elektryczności, gazu i żyją jak w XIX wieku.
Hasło "Krym nasz" obudziło nastroje nie tyle patriotyczne, co pseudopatriotyczne. Mówi się, że oto robimy wszystko, by jednoczyć tzw. "russkij mir", to znaczy państwa, gdzie mieszkają ludzie narodowości rosyjskiej. To śmieszny cel – można się zastanawiać, gdzie właściwie Rosjan nie ma, mieszkają i w Polsce.
Gospodarka się załamuje, kurs rubla spada, cena ropy idzie w dół, deficyt rośnie. Czymś trzeba odciągnąć uwagę ludzi w takiej sytuacji.  W Rosji bardzo niepożądane byłyby rewolucja czy bunt społeczny.  To zapewne wiązałoby się z rozlewem krwi.
Można dodać, że nacjonalizm był jedną z cech rosyjskiego narodu. Nacjonaliści są jednak w każdym kraju, pytanie tylko jak wielu.
Na ile silne w Rosji jest pragnienie powrotu do Związku Radzieckiego?
Są  w Rosji starsi ludzie, którzy za czasów ZSRR przeżywali swoją młodość, jednak zapomnieli wiele z tego czasu – wtedy codziennością był brak towarów, puste półki, nie można było kształcić dzieci tam, gdzie by się chciało.  Według mnie to problem słabej pamięci. Ja sama dostatecznie długo żyłam w Związku Radzieckim. I były dni, kiedy nie było czym nakarmić rodziny, niczego nie było w sklepach.
Były i cechy pozytywne tego systemu – ochrona socjalna, równość większości obywateli, oczywiście jeśli nie brać pod uwagę partyjnej elity, która zawsze żyła w innej rzeczywistości.
Niektórzy starsi ludzie sądzą że za ZSRR byłoby im lepiej. Nie myślę jednak, że to duża część Rosjan – to starsi, którzy odczuwają nostalgię za młodymi latami i pamiętają tylko to, co dobre.
Widoczne są co prawda, wysiłki, by zmienić nazwy niektórych miast na sowieckie. Na przykład Wołgograd ma się stać znowu Stalingradem, bez względu na to, że Józef Stalin stoi za śmiercią milionów ofiar. Również  Petersburg niektórzy chcą przemianować na Leningrad.  Te pomysły mają jednak niewielu zwolenników, referendum w tej sprawie byłoby moim zdaniem przegrane, mam nadzieję.
Pani wspomniała, że w Rosji niepożądana byłaby rewolucja. Czy pani myśli, że jest teraz możliwa w Rosji?
Tak nie myślę. Według badań socjologicznych 80 procent Rosjan popiera władzę. Co prawda to liczba poniekąd fikcyjna, bo badania opinii publicznej nie dadzą pełnego obrazu nastrojów społeczeństwa w totalitarnym reżimie. Jeśliby za Stalina zapytać ludzi o poparcie dla niego, zapewne byłoby to co najmniej 101 procent, mimo tego że w większości rodzin byli ludzie represjonowani, rozstrzelani.
Myślę, że rewolucji na razie nie będzie, a jeśli niezadowolenie narodu będzie rosło, to po prostu władza będzie przykręcała śrubę. Wrócimy do rzeczywistości, która tak niedawno minęła.

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl.
Wideo: Paweł Kurek, Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl
***