- Na Białorusi zabronione są gazety krytyczne wobec władzy. Zakazane są ulotki, jeśli je wywieszamy, wsadzają nas do wiezienia za to, że szpecimy miasta i ulice. Postanowiłem zatem napisać ”Łukaszenko, odejdź" na swojej koszulce, która należy tylko do mnie. Jednak władza nie może pozostawić bez kary takiego przypadku – mówi portalowi PolskieRadio.pl działacz z Homla Jurij Rubcow. Jak wyjaśnia, postanowił zamówił koszulkę z takim nadrukiem jeszcze w 2011 roku, podczas fali milczących protestów na Białorusi. Wtedy wiele osób wyrażało sprzeciw wobec władz, było to związane m.in. z dewaluacją rubla białoruskiego i złą sytuacją gospodarczą.
Jurij Rubcow w związku ze swoim T-shirtem z napisem ”Łukaszenko, odejdź” zatrzymywany był szereg razy. W kwietniu i w maju spędził w areszcie w około 30 dni, wcześniej za kraty trafił w listopadzie ubiegłego roku. Dwa razy zabrano mu T-shirt – ale kupował nowy. W październiku sąd skazał go na 2,5 roku otwartej kolonii karnej – za to, że rzekomo obraził sędziego na ostatniej rozprawie. Na mocy amnestii ten wyrok zostałby skrócony do 1,5 roku.
”Władza zmusza nas do życia nie według prawa, a niepisanych prawideł”
Jurij Rubcow mówi, że istotą białoruskich problemów jest brak zmiany na stanowisku władzy. To oznacza, że nie przestrzega się prawa, gdyż służy ono tylko rządzącym. Część praw pozostaje na papierze, bo są niewygodne dla władz... – Zmuszają nas do życia nie według prawa, ale według niepisanych prawideł – podkreśla. Działacz dodaje, że to w konsekwencji prowadzi do załamania gospodarczego, gdyż zagraniczni przedsiębiorcy dobrze rozumieją, że w takim państwie, gdzie prawo w praktyce nie obowiązuje, ryzyko inwestycji jest zbyt duże. I dlatego właśnie postanowił wzywać do odejścia Aleksandra Łukaszenki.
”Władza nie pójdzie na ustępstwa”
Aktywista będzie odwoływał się od wyroku sądu, ale nie wierzy, że coś to zmieni. Zrobi to głównie po to, by potem móc bronić się w instytucjach międzynarodowych. Jak podkreśla, sytuacja na Białorusi nie ulegnie zmianie, bo rządzącym autorytarnym państwem chodzi o to, by zamknąć ludziom usta.
- Jaka by nie była sytuacja międzynarodowa, władza nie pójdzie na ustępstwa – ona chce zmusić ludzi do milczenia. Chodzi o to, by potem pokazywać to milczenie na Zachodzie jako dowód na rzekomą zgodę z działaniami władz. Ten system jest podobny w Rosji, na Białorusi, w innych krajach. A do milczenia przymusić można tylko poprzez represje. Dlatego tak bardzo władza nęka wszystkich nas, którzy otwarcie pokazujemy nasz sprzeciw wobec polityki władz. Prószę spojrzeć, jak wiele osób zamyka się na Białorusi w aresztach. Za co? O wielu z nich wiemy, a przecież o tylu osobach nic nie wiadomo – zauważa.
Oprócz bezzasadnych, prewencyjnych zatrzymań, na Białorusi istnieje jest też praktyka składania wygodnych dla sądu zeznań przez milicjantów. Ich świadectwa są czasem sprzeczne, ale sąd z reguły daje im wiarę. Zazwyczaj, w przypadku prewencyjnych aresztów, trwających od kilku do kilkudziesięciu dni, oskarża się niewygodne dla władz osoby o drobne chuligaństwo lub przeklinanie. Dowody ze strony obrony są odrzucane – tak było m.in. w przypadku Jurija Rubcowa, który chciał sądowi przedstawić wideo, które obalało wersję oskarżenia m.in. w sprawie miejsca zatrzymania. Sąd jednak odrzucił ten wniosek.
Jurij Rubcow mówi, że trudno na Białorusi mówić o władzy sądowniczej, orzeczenia sądów zależą od decyzji władz. Są falsyfikacje protokołów sądowych, na procesach nie ma zapisów audio, etc.
Działacz wspomniał też o kontraktowym systemie pracy na Białorusi, który ułatwia wywieranie nacisku m.in. na osoby niewygodne politycznie. - Kontrakty tym różnią się od umów na Zachodzie, że po ich zakończeniu można ich nie przedłużać bez wskazywania przyczyn. Uważam, że nie można zwalniać ludzi bez powodu, płacić ich nędznych groszy, zmuszać do pracy ponad siły – powiedział działacz.
Jurij Rubcow mówi, że reakcje Białorusinów na napis na T-shircie w większości były pozytywne. - W tej koszulce chodziłem sobie po mieście. Nikt nie miał pretensji. Przez ten czas z 5-6 osób stwierdziło, że T-shirt im się nie podoba, a jeden mężczyzna próbował mnie skłonić, żebym ją zdjął. Większości podkoszulek się podobał. Ludzie się uśmiechali, widać było przyjazne gesty, trąbili klaksonami. Większa część ludzi na Białorusi rozumie, że wina za brak rozwoju gospodarczego kraju spoczywa na Łukaszence. Chodzi głównie o brak zmian na stanowisku w państwie – powiedział.
Leanid Sudalenka: władza nie zostawi bez kary ludzi, którzy rzucili jej wyzwanie
Leanid Sudalenka, białoruski obrońca praw człowieka z Homla pomaga Jurijowi Rubcowowi w jego nierównej walce z białoruskimi władzami. Jak mówi, decyzję o zatrzymaniu w kwietniu, w związku z koszulką, zaskarżono do komitetu ONZ ds. praw człowieka.
- Jako obrońca praw człowieka uważam, że państwo gnębi Rubcowa za to, że wypowiada swoje zdanie. Napis na koszulce dotyczy szefa państwa. Gdyby napisał "kocham Łukaszenkę", myślę, że by go nie prześladowano – mówi. Dodał, że to jeden z przykładów, gdy prawo karne wykorzystuje się w przypadku osób, które otwarcie wyrażają niewygodne dla władz poglądy.
Leanid Sudalenka nie wierzy w skuteczność apelacji. - Jeśliby nie chcieli orzekać kary, nie zaczynaliby tej sprawy. Przecież sąd rejonowy nie zaczynał tego procesu z własnej inicjatywy. Władza z jednej strony stara się stworzyć wrażenie, że prowadzi dialog z instytucjami zachodnimi, a z drugiej strony przed wyborami prezydenckimi nie pozostawi bez kary osób, które rzucają jej wyzwanie. A Rubcow, w istocie, rzucił władzy wyzwanie. Władza będzie karać takie przypadki bardzo ostro. W innym przypadku długo by się nie utrzymała – jeśli nie karałaby aktywistów tak, jak pana Rubcowa – podkreślił.
Pytany, co mogą zrobić obrońcy praw człowieka na Białorusi, działacz tłumaczy, że możliwości są bardzo ograniczone. - Bronimy tych, którzy się do nas zwracają. Niestety, obrona takich osób w ramach krajowego systemu sadowniczego jest bardzo trudna, praktycznie niemożliwa. Jedynym wyjściem jest zwrócenie się ze skargą indywidualną do komitetu ONZ ds. praw człowieka. To też aktywnie robimy. Na każdej sesji komitet ONZ przyjmuje decyzje ws. Białorusi, także w odniesieniu do obwodu homelskiego, o naruszenia praw rożnych obywateli Białorusi (…) Bardzo chcielibyśmy, żeby obrońcy praw człowieka mogli zwracać się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie mamy takiej możliwości. Tam są bardziej efektywne mechanizmy niż w komitecie ONZ w Genewie – wyjaśnia.
Leanid Sudalenka wytłumaczył, jaka kara grozi Jurijowi Rubcowowi. Sąd rejonowy skazał go na tzw. chemię – to oznacza więzienie w systemie półotwartym, to jest np. w określonych godzinach trzeba stawiać się w specjalnym internacie. O 6 rano trzeba wyjść do pracy, o 18 trzeba wrócić. Jeśli ktoś nie znajdzie pracy, wtedy przez cały czas musi przebywać w internacie.
Jak można pomóc społeczeństwu demokratycznemu na Białorusi? ”Trzeba krzyczeć, o tym co się tu dzieje”
Jurij Rubcow apeluje, by mówić i pisać jak najwięcej o naruszeniach praw człowieka na Białorusi – to jeden z najskuteczniejszych sposobów wsparcia nękanego represjami społeczeństwa demokratycznego w tym kraju.
- Można pomóc poprzez rozpowszechnienie informacji o sytuacji i o więźniach politycznych na Białorusi. Niektórzy to robią - jednak to bardzo słaby ruch. Na Zachodzie niewiele wiadomo o aresztowanych. Choćby niedawno, część kibiców z Ukrainy zatrzymano, innych wywieziono za miasto i pobito. O tym trzeba krzyczeć, jak najczęściej o tym wspominać! Innego sposobu wywierania presji nie widzę. Trudno mi wzywać Zachód do wprowadzenia sankcji wobec Białorusi, bo najostrzejsze sankcje gospodarcze przeciwko Białorusinom stosuje sam Łukaszenka i gorszych być już nie może – powiedział białoruski działacz.
Z Jurijem Rubcowem i Leanidem Sudalenką rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś