Swietłana Aleksijewicz spotkała się z czytelnikami w niedzielę wieczorem w Warszawie, na prelekcji w ramach imprezy Big Book Festival.
Białoruska pisarka była pytana, jak jej zdaniem rozwinie się sytuacja na wschodzie Europy. Swietłana Aleksijewicz podkreśliła, że wiele zależy od postawy Zachodu wobec Kijowa i decyzji o rzeczywistej pomocy dla tego kraju ze strony zachodniej wspólnoty. Jak podkreśliła, Ukraina jest w opłakanej sytuacji, choćby gospodarczej.
Pisarka obawia się, że wojna jeszcze się nie skończyła. W jej ocenie Rosjanie najpewniej będą starali się zdobyć kolejne tereny w Donbasie. Jeśli chodzi o inne państwa, to ma nadzieję, że groźba agresji wobec nich to pusta forma szantażu. Zastrzegła, że trudno o jednoznaczne prognozy, bo jak mówiła pisarka, władze Rosji żyją w swoim świecie, mają własną jego wizję, a tymczasem stoją teraz twarzą w twarz z wewnętrznymi wyzwaniami, którym nie potrafią podołać. (By odwrócić uwagę – władze mogą pójść ścieżką mobilizacji narodu przeciw wrogowi zewnętrznemu).
Swietłana Aleksijewicz opowiadała, że to co dzieje się z ludźmi teraz w Rosji, wydaje się bardziej niebezpieczne nawet od tego, co było w ZSRR. Ludzie mają wrażenie, że są okradzeni, oszukani, że ktoś bez dużych pieniędzy jest nikim – mówiła. Pojawia się, jak zaznaczyła, człowiek przejściowy, ma on cechy rodem z ZSRR, ale i nową agresywność, a ta, jak podkreśliła pisarka, jest bardzo niebezpieczna. Zaznaczyła, że można zetknąć się wręcz z fizjologiczną agresją, gdy rozmowa toczy się o Ukrainie czy o Zachodzie.
Swietłana Aleksijewicz dodała przy tym, że w Ukrainie agresji nie ma, mimo tego, że toczy się walka o kraj. Podczas pobytu w Kijowie widziała determinację, zdecydowanie ludzi, którzy nie zgodzą się, by odebrano im ich prawa.
Czytelnicy w kolejce, czekają na dedykacje Swietłany Aleksijewicz.
Na Białorusi
Pisarka mówiła, że Aleksander Łukaszenka zapewne nienawistnie nastawiony jest do Polski, bo tutaj znajdują schronienie jego polityczni przeciwnicy, mogą tu uczyć się studenci.
Na Białorusi książki Swietłany Aleksijewicz nie są wydawane. Pisarka wspominała, że tylko raz zaproszono ją na targi książki w Mińsku. Wtedy przyszły na spotkanie tłumy. I potem już nie była nigdzie zaproszona.
Swietłana Aleksijewicz mówiła czytelnikom, że wróciła na Białoruś zza granicy i od dwóch lat mieszka w Mińsku. Pytana, czy nie się boi, odparła że nie jest superkobietą. Jednak na Białorusi ma maleńką wnuczkę i bycie tam tam potrzebne jest jej, by pisać. Ważne są dla niej rozmowy z ludźmi, urywki rozmów w metrze, kawiarni. Potem, jak mówiła, zbiera to wszystko zewsząd jak ”pszczoła” i buduje obraz tych czasów, ”układa to w jeden wzór, pokazujący co to za czasy były, jak żyli ludzie”. - Jestem człowiekiem który rozmyśla nad życiem i przekazuje to innym – mówiła.
Łukaszence starczy pieniędzy tylko do października?
Białoruś, jak podkreśliła Swietłana Aleksijewicz, jest teraz w trudnym położeniu i pojawiły się nawet obawy przed wejściem tzw. "zielonych ludzików". Dodała, że w prasie rosyjskiej pojawiły się artykuły, że Aleksander Łukaszenka powinien się zdecydować, po której stronie się opowiada.
Białoruś jest tymczasem w bardzo złej sytuacji gospodarczej. Swietłana Aleksijewicz mówiła, że niektóre zakłady skróciły pracę do kilku dni w tygodniu, realna płaca spadła nawet do 100 dolarów. Pisarka zauważyła, że mówi się o przesunięciu wyborów z listopada na październik – a to, jak podkreśliła, może znaczyć, że Aleksander Łukaszenka ma finansową poduszkę, która starczy tylko do tego momentu.
Kolektywny Putin
Pisarka wspominała też, że straciła wielu przyjaciół, po tym gdy napisała artykuł w obronie Ukrainy o ”kolektywnym Putinie”, to jest o tym, że w pewnym sensie wyraża on wolę i życzenia wielu osób w narodzie rosyjskim i bez tego jego działania byłyby niemożliwe.
W Rosji karane jest porównanie stalinizmu z hitleryzmem, o czym można przeczytać m.in. w książkach Swietłany Aleksijewicz. A jednocześnie, jak mówiła pisarka, pojawiają się książki o Józefie Stalinie, usprawiedliwienia Berii, Jagody, otwarto około 20 muzeów Stalina, rozważa się postawienie w Moskwie znów pomnika Feliksa Dzierżyńskiego.
Pisarka przypomniała historię Rosjanki, matki siedmiorga dzieci, która trafiła do więzienia, bo ostrzegła ambasadę Ukrainy, że oficerowie z jednostki jadą na front w Donbasie. Usłyszała ich rozmowę w transporcie miejskim. Jak dodała Aleksijewicz, media poinformowały potem, że na kobietę doniosła sąsiadka, inni sąsiedzi mówili rosyjskim dziennikarzom, że to zdrajczyni i powinna być za kratami, obrażają ją, nie odzywjaą się do niej. Swietłana Aleksijewicz zaznaczyła, że być może dlatego część ludzi w Rosji milczy, bo mówienie okazuje się niebezpieczne.
Lata 30.?
Pisarka wspomniała, że wiele osób sięga ostatnio po książki o rewolucji czy o latach 30. – Jest wrażenie, że nas gdzieś w tę stronę niesie – mówiła. Zaznaczyła, że społeczeństwo niemieckie przed II wojną zostało całkowicie odmienione w ciągu krótkiego czasu – 5 czy 7 lat. Podkreśliła, że i teraz w Rosji widać, jak ”ożywa” machina stalinowska, pojawiają się donosiciele, kaci w więzieniach.
Swietłana Aleksijewicz uważa, że za to, co się dzieje, część odpowiedzialności mogą nieść i elity. - Byliśmy romantyczni. Myśleliśmy, że wolność wyrośnie z naszych życzeń. Straciliśmy czas, nie mieliśmy dobrego programu – mówiła. – Myśleliśmy, że ludzie chcą demokracji, a oni chcieli lepiej żyć – zaznaczyła pisarka. Dodała, że konflikt z władzą to częsty problem dla niezależnego artysty, ale już inną sytuacją jest konflikt z własnym narodem. W jej ocenie, droga do wolności jest długa, polega m.in. na edukowaniu społeczeństwa.
PolskieRadio.pl/Agnieszka Kamińska
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
bialorus.polskieradio.pl