Album ”Granica była pod Mińskiem 1921-1941” liczy 200 stron i znajduje się w nim aż 500 zdjęć archiwalnych bądź ukazujących przedmioty z epoki i infrastrukturę bojową granicy – powiedział portalowi PolskieRadio.pl niezależny historyk Ihar Mielnikau.
Podczas badań terenowych i poszukiwań w archiwach Ihar Mielnikau znalazł m.in. niepublikowane wcześniej relacje, natrafił na miejsce, gdzie swój ostatni bój stoczył patrol KOP, zaskoczony 17 września na linii granicznej.
Ihar Mielnikau jest autorem kilku książek, w tym poświęconych przedwojennej granicy w rejonie Zasławia, gdzie mieszka. Od lat gromadzi kolekcję przedmiotów związanych z historią linii granicznej i z wojskowością. We współpracy z ambasadą RP w Mińsku w tym roku prezentował wystawę poświęconą Białorusinom w Wojsku Polskim.
Jest doktorem historii, ukończył też m.in. Studium Europy Wschodniej UW. Mówi bardzo dobrze w kilku językach, m.in. po polsku. Jedną z jego wystaw, poświęconą międzywojennej historii Białorusi, zamknięto ze względu na zastrzeżenia miejscowego ideologa.
Obecna publikacja ukazała się w bardzo małym nakładzie – bo autor musiał wydać ją własnym sumptem. - Jeśli znaleźliby się sponsorzy – oczywiście można wydać więcej albumów. Chciałbym też, by ukazał się w innych językach, także po angielsku. Zainteresowanie dawną granicą ryską jest olbrzymie - zwracają się do mnie osoby z różnych krajów – powiedział historyk.
W tym tygodniu prezentacja nowej książki niezależnego białoruskiego historyka odbyła się w w Katowicach, w Przystanku Historia katowickiego IPN i w Domu Spotkań z Historią w Warszawie.
Więcej o niezwykłej historii dawnej ryskiej granicy w rozmowie portalu PolskieRadio.pl z Iharem Mielnikauem.
Ihar Mielnikau
***
PolskieRadio.pl: Wydał pan album o granicy pod Mińskiem - nieistniejącej dziś. Dla wielu to nieznana karta historii.
To ponad 200 stron, ponad 500 zdjęć, w większości archiwalnych i wiele niepublikowanych wcześniej. Są i zebrane przeze mnie relacje osób, które opowiadają o tym, co się tam działo przed wojną, jest dokumentacja obecnej sytuacji na tym terenie.
To efekt długich prac. Od 10 lat pracuję nad historią granicy polsko-radzieckij pod Mińskiem. To wynik prac w archiwach, ale również w terenie tej przedwojennej granicy z 1921 -1939 roku, a faktycznie do 1941 roku.
Dwa lata w 2015 roku temu wydałem książkę ”Granica obok Zasławia”. Był to jednak początek badań. Pomyślałem, że trzeba zamieścić więcej kolorowej ikonografii, zdjęć artefaktów, wydanie powinno być lepszej jakości. Chodzi o to, by publikacja bardziej zainteresowała odbiorców z innych krajów. Tekst jest po białorusku, ale jest również podsumowanie treści po angielsku.
Wydałem książkę za swoje środki – 99 egzemplarzy. Nie ma jednak już połowy nakładu. Duże zainteresowanie budziła już na prezentacji w Mińsku.
Na każdej karcie jest co najmniej jednak kolorowa fotografia, a czasem jest ich więcej, nawet cztery, pięć. Dla pasjonatów historii – to prawdziwa skarbnica. Czy mógłby pan powiedzieć coś o treści książki?
Składa się z czterech rozdziałów. Pierwszy poświęcony jest historii Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) na terenie radziecko-polskiej granicy, w rejonie Zasławia i Rakowa. Książka nie traktuje o całym odcinku granicy – ale uniwersalne dla niej wydają się zjawiska, które obserwujemy na tym odcinku. Chodzi o przemyt, walkę wywiadów polskiego i radzieckiego, codzienne bytowanie na granicy cywilizacji. Te ostatnie dobrze ilustrują liczne wspomnienia mieszkańców.
Drugi rozdział jest opowiada o radzieckiej straży granicznej, m.in. w Zasławiu. Trzeci rozdział jest o 17 września – gdy doszło do zjednoczenia Białorusi. Opisuję to bardzo szczegółowo. Byłem na miejscu wielu strażnic KOP i zabudowań radzieckiej straży – opisałem to i udokumentowałem. Tego nie robił tutaj żaden polski badacz. Większość strażnic się nie zachowała – są na przykład tylko miejsca na podwórkach, są adaptowane na jakieś budynki. Opisałem, gdzie znajdowały się umocnienia i strażnice, a także jak to wygląda dzisiaj.
W czwartym rozdziale mowa jest o wydarzeniach 1941 roku, walkach Armii Czerwonej i pograniczników radzieckich.
Dużo uwagi poświęciłem w tych wszystkich rozdziałach pogranicznej infrastrukturze – schronom bojowym, które budowali na granicy i Sowieci, i Polacy. Sowieci budowali je przy samej granicy, Polacy budowali je głębiej, na poziomie Baranowicz. Odwiedziłem te wszystkie miejsca, pokazałem je na zdjęciach. Wyjaśniłem też, jaką rolę odegrały schrony bojowe, bunkry w walkach 1939 i 1941 roku.
Prowadził pan zatem specjalne badania, nie tylko w archiwach, ale i w terenie. Wspomniał pan, że prace nad granicą prowadzi już 10 lat. Być może o niektórych elementach kolekcji czy o niektórych doświadczeniach chciałby pan coś powiedzieć.
W albumie dużo jest ciekawych, nigdzie niepublikowanych fotografii dotyczących polskiego KOP i radzieckiej straży granicznej. Na zdjęciach z mojej kolekcji widoczne są też inne przejścia graniczne. Można obejrzeć przedmioty z epoki, też z życia codziennego – mundury, odznaczenia, monety, łuski (znalezione m.in. na terenie strażnicy Szapowały). W albumie jest też opublikowana kolekcja zdjęć holenderskiego fotografa z czasu międzywojennego, przedstawiająca m.in. przejście graniczne w Kołosowie. Uzyskałem specjalne pozwolenie z narodowego archiwum w Hadze.
Bardzo ciekawe też są ślady walk, schrony bojowe polskie i radzieckie. Zebrałem wiele wspomnień tych, którzy tam mieszkali bądź ich krewnych. To ostatni moment, by je zdobyć.
Czy wśród tych zdjęć historii, teraz przychodzi panu na myśl coś, co pana szczególnie uderzyło?
Mnie samego zainteresowała historia przejścia granicznego w Kołosowie – koło Stołpców. Na zdjęciach widzimy słupy graniczne, budynki polski i radzieckie, bramę z napisem witającym "robotników Zachodu”, z tyłu z treścią "komunizm zniesie wszystkie granice”.
Najciekawszą historię odkryliśmy w Dołżanach. Tam znaleźliśmy okopy, które KOP szykował na wypadek wojny ze Związkiem Radzieckim w 1939 roku. W trakcie mobilizacji w marcu 1939 roku część jednostek KOP wysłano na zachód, a na miejscu zostawiono uszczuplone oddziały. Znaleźliśmy miejsce, gdzie – jak można było zobaczyć - dwoje KOP-istów ostrzeliwało się do końca. Był to patrol, który prowadził służbę graniczną 17 września. Trzeba być bohaterem, żeby widząc natarcie tak licznego wroga, utrzymać się do końca. W tym miejscu widoczna jest linia granicy, pozostałości po budynkach, rowy strzeleckie, lokalizacja drzew.
Jak trafiliście na to miejsce?
Ludzie, którzy budowali tu domki letniskowe, mówili, że były znalezione łuski, ślady walk. Łuski były m.in. z karabinu Lebel – miały je jednostki KOP, które zostały na granicy. Te, które pojechały na Zachód, dostały nowocześniejszą broń.
Czy można coś więcej powiedzieć na ten temat? Znaleźliście dużo łusek?
Nie aż tak dużo - tak po 10. Są ślady, że był to patrol patrolujący linię graniczną, który natrafił na jednostki Armii Czerwonej, które przekroczyły granicę. Wydaje się, że była tam infrastruktura – bo widać podmurówkę. Na starej mapie nie ma tam niczego, żadnej np. leśniczówki. Mogły to być tymczasowe zabudowania. Przed tym miejscem są duże okopy strzeleckie przygotowane na wypadek wojny – jednak ich nie użyto.
Wystrzelali całą amunicję, którą mieli.
Zostali zaskoczeni i bronili granicy. A mogli przyjąć, że mieli do czynienia z prowokacją, czy próbą przedarcia się na ten teren jednostki dywersyjnej. We wsi Dołżany znajdowało się dużo jednostek radzieckich, które właśnie 17 września przekroczyły granicę.
Czy wiele jeszcze można usłyszeć historii z tamtych lat, pytając ludzi?
Ludzie opowiadają, czasem ja ich szukam, czasem sami przychodzą, przynoszą przedmioty z epki.
Przechowują je latami?
Bywa, że używają ich w gospodarstwie. Znalazłem tzw. "potykacz" z linii granicy – metalowy uchwyt, przez którą przechodził drut kolczasty. Był to wynalazek polski. kiedyś było takich wiele. Kupiłem go od gospodarza do swojej kolekcji.
Wiele wspomnień można przeczytać po raz pierwszy. To relacje osób, które były wtedy dziećmi, ale w większości są to już relacje dzieci osób, które mieszkały na pograniczu.
Dużo miejsca poświęcam też mundurom KOP i straży granicznej – bo w swojej kolekcji mam umundurowanie z tamtych czasów. Są i oryginały, i repliki. Są też numery batalionu KOP ze Stołpców – oryginalne z mojej kolekcji.
Ta historia była wcześniej niezbadana, nieopisana. Warto było zebrać relacje, zdjęcia i to wszystko przedstawić.
Czy te historie, które pan słyszał są podobne? Można je sprowadzić do wspólnego mianownika?
Nie. W niektórych miejscach ludzie opowiadali o 17 września – jak przyjeżdżały czołgi, ostrzeliwano strażnicę KOP. Inni opowiadali o przemytnikach - o tym, jak ludzie zajmowali się przemytem. Deficyt był i w Polsce, a większości rzeczy brakowało w BSSR. Dużo było walk wywiadu, represji. Opisuję, jak zwykłych Białorusinów wyłapywała straż graniczna Sowietów. By przekroczyć granicę na Wschód – trzeba było wcześniej udać się do Warszawy po radziecką wizę. A z Zachodu na Wschód – nie można było przekraczać granicy.
Z zachodniej Białorusi wiele osób też uciekało – bo działała propaganda, niektórzy chcieli studiować bezpłatnie, ktoś był bez pracy, a propaganda głosiła, że tam każdy ma pracę, etc.
Propaganda. Taka wojna hybrydowa.
W pewnym sensie. Ale też błędy polskich władz doprowadziły do tego, że ta propaganda była skuteczna i niektórzy ludzie uciekali na wschód. Jednak były tu problemy ekonomiczne, były rozdzielone rodziny. Jeden brat mieszkał na wschodzie – drugi na zachodzie – i próbowali pozostać w kontakcie.
Jakie są pana najbliższe plany?
Niedługo ukaże się kolejna moja książka – tym razem po polsku. To będzie tom w serii poświęconej piechocie polskiej – o przedwojennej 20. Dywizji Piechoty, nieoficjalnie zwanej ”białoruską”.
Może pan opowiedzieć o tej dywizji?
20. Dywizja Piechoty, z jednostkami m.in. w Słonimie i Baranowiczach, wywodzi się z II Dywizji Litewsko-Białoruskiej z czasów wojny bolszewickiej. Planowano użyć jej w baranowickim rejonie umocnionym, ale w marcu 1939 roku przerzucono ją pod Mławę, zbudowała tam szybko w ciągu lata linię schronów bojowych. Służyło w niej wielu Białorusinów.
Dywizja wyróżniła się podczas wojny 1939 roku. Broniła przejścia do Warszawy – tego najkrótszym szlakiem z Prus Wschodnich. Wielu Białorusinów zginęło, wielu bohatersko. Wielu Białorusinów nie miało pojęcia o tej dywizji. Przygotowałem o niej film, razem z ambasadą RP przygotowaliśmy też wystawę ”Białorusini w Wojsku Polskim”.
Czy jakiś temat jest jeszcze wart wspomnienia - jeżeli chodzi o album?
Piszę dużo o walce wywiadów – polskiego i radzieckiego.
Wiele o tym wiadomo?
Zachowało się wiele dokumentów, relacji. Ludzie opowiadali, że ich werbowano. Wiadomo, że w Mińsku były schowki z informacją wywiadowczą wywiadu dyplomatycznego – bo przy konsulacie polskim w Mińsku działał wywiad.
O tym na Białorusi niewiele wiadomo – nie pisano o tym za czasów . Polska interesowała się lokalizacją radzieckich schronów bojowych i umocnieniami na terenie Białorusi radzieckiej, natomiast Związek Radziecki i Białoruś radziecka interesowały się przygotowaniami Polski do ewentualnej wojny przeciwko Związkowi Radzieckiemu.
Tak naprawdę najpoważniejszym przeciwnikiem Polski do 1939 roku był ZSRR. I również ZSRR uznawał Polskę za głównego przeciwnika.
Z dr. Iharem Mielnikauem rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl
***
INFORMACJE O BIAŁORUSI >>>