- Analitycy mają jednak rację, pisząc o politycznym aspekcie tej sprawy. On istnieje. Jednak nie jestem pewien, czy chodzi o Kreml. Możliwe są różne warianty - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Wiaczesław Siwczyk, białoruski działacz opozycyjny, mówiąc o aresztowaniu Andrieja Wtiurina (Andreja Uciuryna), byłego wicesekretarza Rady Bezpieczeństwa Białorusi, przez wiele lat szefa służby ochrony Aleksandra Łukaszenki.
- Co do Andrieja Wtiurina, zobaczymy jeszcze, czy sprawa zakończy się wyrokiem. W administracji Aleksandra Łukaszenki wszyscy są takimi "Wtiurinami" - zaznaczył działacz, dodając, że w strukturach siłowych jego biografia jest dość typowa - rosyjskie pochodzenie, wychowanie w Rosji. Andrej Wtiurin jest synem radzieckiego wojskowego, który kierował jedną z jednostek na Białorusi.
Wiaczesław Siwczyk mówił także o odwołaniu ambasadora Rosji Michaiła Babicza, które zbiegło się w czasie z aresztowaniem Wtiurina, jak też o aresztowaniu generalnego dyrektora Biełtelekomu Siergieja Siwodiedowa.
Wiaczesław Siwczyk (Ruch Solidarności "Razem") podczas manifestacji opozycji białoruskiej w Warszawie. Zdjęcie archiwalne
Zapraszamy do lektury rozmowy.
PolskieRadio24.pl: Wydano oficjalny komunikat o zatrzymaniu byłego wicesekretarza Rady Bezpieczeństwa, wieloletniego szefa ochrony Aleksandra Łukaszenki, Andrieja Wtiurina (Andreja Uciuryna). Miał przyjmować sporą łapówkę od przedstawiciela rosyjskiej firmy. Jak rozumieć to wydarzenie?
Wiaczesław Siwczyk, działacz Ruchu Solidarności "Razem": Andriej Wtiurin (Andrej Uciuryn) ma pochodzenie typowe dla kadry kierowniczej struktur siłowych Aleksandra Łukaszenki. Jest Rosjaninem. Urodził się w Rosji i tam też się wychował. Zawsze był przy osobie Aleksandra Łukaszenki. Siedem lat był szefem Służby Ochrony Prezydenta.
Biografia Wtiurina jest absolutnie typowa dla pracowników siłowych struktur, którzy dzisiaj są u władzy na Białorusi. Jest tam bardzo mało Białorusinów pośród ludzi pochodzenia rosyjskiego. A ci, którzy są, otrzymali edukację w Rosji i są powiązani z działaczami rosyjskiego reżimu.
KGB podało oficjalną informację, że został zatrzymany, podczas gdy otrzymywał łapówkę w wysokości 148 600 tys. dolarów USA. Łapówkę miał wręczać przedstawiciel rosyjskiej firmy "G". Zaznaczono, że i Wtiurin, i dający łapówkę przyznali się do winy, są w więzieniu.
W internecie można znaleźć teraz domysły, jakoby ten członek łukaszenkowskiego reżimu był zamieszany w próbę Putina, by usunąć Aleksandra Łukaszenkę. Niektórzy łączą to także z niedawnym odwołaniem byłego ambasadora Rosji na Białorusi, Michaiła Babicza.
Myślę jednak, że bardzo trudno znaleźć informacje o tym, co tak naprawdę ma miejsce.
Co można stwierdzić, to że walka w kierownictwie władz Aleksandra Łukaszenki odbywa się na tle coraz bardziej wzmacnianych represji przeciwko Białorusinom, białoruskości.
To znaczy?
Były zatrzymania za obronę Kuropat. Przypomnę, że w przypadku Kuropat bardzo ważne dla nas jest wsparcie z zewnątrz, sami możemy nie obronić Kuropat.
Są wszczynane sprawy karne przeciwko aktywistom z Brześcia, którzy protestują już od ponad roku przeciwko budowie zakładów akumulatorowych. Ludzie są karani aresztem administracyjnym, grzywnami, na blogerów piszących o tej sprawie poskarżyli się pracownicy struktur siłowych.
Wszyscy, którzy brali udział w Czarnobylskim Szlaku, muszą się liczyć z odpowiedzialnością, bo służby przyszykowały już na nich protokoły. Na mnie również.
Od stycznia trzeba płacić za ochronę demonstracji milicji. Jednak opłata za ochronę milicyjną to kolejny sposób na to, by utrudniać lub uniemożliwiać demonstrowanie.
To nie przypadek. Dziennikarze piszą o tych głośnych sprawach, a tymczasem wciąż i coraz mocniej przykręcana jest śruba, ograniczana jest wolność. To pokazuje, że Łukaszenka boi się narodu.
9 maja będzie jednak w Mińsku demonstracja kojarzona z rosyjskim światem (ruskim mirem), "Nieśmiertelny pułk". Oni prawdopodobnie nie muszą płacić za ochronę milicji. Tu także pokazuje się słabość Aleksandra Łukaszenki.
Na Białorusi z mojego punktu widzenia nic się nie zmienia - Aleksander Łukaszenka jak wspierał rosyjską politykę imperialną od 1994 roku, tak de facto robi to dalej.
Również 4 maja oficjalnie potwierdzono aresztowanie dyrektora generalnego koncernu telekomunikacyjnego Biełtelekom Siergieja Siwodiedowa za przyjęcie łapówki od obywatela Rosji "K". I też niektórzy wiążą tę sprawem z odwołaniem ambasadora Rosji Michaiła Babicza i aresztowaniem Wtiurina.
Choć niektórzy wiążą sprawy Wtiurina i Siwodiedowa oraz odwołanie ambasadora Michaiła Babicza z Mińska ze sobą, moim zdaniem nie ma między nimi związku. Zatrzymanie szefa Biełtelekomu to jedna z wielu za Aleksandra Łukaszenki akcji przeciwko korupcji urzędników. Jednak brak jest informacji o rzeczywistych rozmiarach korupcji, powodem jest brak wolnych mediów.
Areszt szefa Biełtelekomu to kwestia czysto kryminalna?
Jego areszt był także spowodowany politycznymi okolicznościami, bardziej niż tym, że brał łapówkę. Trudno powiedzieć obecnie, o co chodzi. Sytuację utrudnia brak wolności słowa na Białorusi.
Co wiadomo o Andrieju Wtiurinie?
W przypadku Andrieja Wtiurina ciekawe jest to, że jego nazwisko błędnie zapisano we wcześniejszym spisie sankcji UE jako "Tiurin". To dowodzi małej wiedzy o Białorusi.
Jak mówiłem, typowy przedstawiciel siłowych struktur Białorusi. Pochodzi z Rosji. Jest przedstawicielem rosyjskiego świata (tzw. ruskiego miru). Był nie tylko blisko Aleksandra Łukaszenki, ale też mówi się o nim jako o człowieku, który wychowywał małego Kolę Łukaszenkę.
Analitycy mają jednak rację, pisząc o politycznym aspekcie tej sprawy. On istnieje. Jednak nie jestem pewien, czy chodzi o Kreml. Możliwe są różne warianty.
Miał dostać łapówkę od firmy G. i część ekspertów spekuluje, że to może być Gazprom.
Na razie nie mamy jeszcze informacji. Być może nigdy ich nie uzyskamy. Do oficjalnych informacji na Białorusi trzeba mieć pewną dozę sceptycyzmu. A co ciekawe, pierwsze informacje w mediach pojawiły się tydzień po zatrzymaniu.
Niektórzy, jak wspomnieliśmy, wiążą zatrzymanie Wtiurina także z odwołaniem ambasadora Michaiła Babicza.
Trudno powiedzieć, dlaczego w tym momencie do tego doszło. Białoruskie MSZ jednak wydawało wcześniej dość szczególne oświadczenia ws. ambasadora, w którym określano go jako "początkującego księgowego", stwierdzono nawet, że nikt nie przyczynił się bardziej do pogorszenia relacji Mińska i Moskwy niż Babicz.
Myślę, że białoruskim władzom nie chodziło o prorosyjską politykę Babicza, bo same taką prowadzą od wielu lat, ale o stosunek Michaiła Babicza do Aleksandra Łukaszenki, który odpowiada nastawieniu putinowskich władz. Nie mają do niego szacunku. Babicz zademonstrował, że Łukaszenka nie jest do końca "ich".
Dalszy pobyt Babicza mógł grozić skandalem. Były ambasador spotykał się z siłowymi strukturami, np. z szefem MSW (byłym szefem KGB) Igorem Szuniewiczem.
Tylko słabością Łukaszenki można wytłumaczyć, że ten, powiedzmy "dywersant", bo żaden z niego dyplomata, był przyjęty przez Mińsk, zwłaszcza po skandalu, jakim było nieprzyjęcie go przez Kijów, gdy Moskwa proponowała go na ambasadora Ukrainy.
Łukaszenka zdecydował, że brak mu sił na sprzeciw. Michaił Babicz został ambasadorem, ale skończyło się tym, że zaczął z góry, protekcjonalnie wypowiadać się o Aleksandrze Łukaszence i zachowywał się wcale nie jak dyplomata. Mówią też, że odwiedzał nawet jednostki wojskowe.
Czego można spodziewać się od nowego ambasadora, Dmitrija Mieziencewa?
Słyszeliśmy, że nowy ambasador i Aleksander Łukaszenka mieli wcześniej jakieś kontakty. Praca doktorska nowego ambasadora przywodzi na myśl wojnę hybrydową, jaką Rosja prowadzi przeciwko państwom Europy Środkowo-Wschodniej (tematem była "psychologia wpływu mediów formowanie się polityczne jednostki"; Dmitrij Mieziencew jest też szefem katedry psychologii politycznej w Petersburgu - przyp. red.). Dziennikarze pół żartem, pół serio zwracają uwagę na zewnętrzne podobieństwo Mieziencewa i Łukaszenki.
Jednak jestem przekonany, że mimo odejścia Michaiła Babicza w ambasadzie zostanie sieć działaczy, których sprowadził i którzy m.in. zajmowali się okupacją Krymu. Zostaną też zaproponowane przez Babicza schematy osłabiania białoruskiej państwowości. Przyzwolenie na akcję 9 maja, imperialną akcję ruskiego miru, wiążę właśnie z działaniami byłego ambasadora Babicza.
Myślę, że nowy ambasador będzie działał podobnie, tylko tę politykę będzie prowadził bez obrażania, twardych słów czy szumnych zapowiedzi. Niczego dobrego oczekiwać nie należy. Polityka Kremla to obecnie niebezpieczeństwo dla państwowości Białorusi, jak i jej sąsiadów.
Co do Andrieja Wtiurina, zobaczymy jeszcze, czy sprawa zakończy się wyrokiem. W administracji Aleksandra Łukaszenki wszyscy są takimi "Wtiurinami".
***
Z Wiaczesławem Siwczykiem, działaczem Ruchu Solidarności "Razem", rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl