Ekspert OSW: Kreml szantażuje Europę, nie wierzy w sankcje UE i może wznowić działania zbrojne przeciw Ukrainie
Siergiej Aleksaszenko z Fundacji im. Borysa Niemcowa, b. wiceminister finansów Rosji, podkreślił, że prawdę o zabójstwie Borysa Niemcowa w Rosji ogłosi się dopiero wtedy, gdy Władimira Putina nie będzie już na Kremlu.
- Odpowiedź na to, dlaczego zabito Borysa Niemcowa, dlaczego właśnie jego - leży w zasięgu ręki. Był najsilniejszą postacią polityczną w Rosji, która mogła się przeciwstawić Władimirowi Putinowi. Był jego oponentem numer jeden. Dziś takie miejsce w Rosji zajmuje Aleksiej Nawalny – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Siergiej Aleksaszenko z Fundacji imienia Borysa Niemcowa.
Czytaj także:
Siergiej Aleksaszenko podkreślił, że Zachód powinien wyciągnąć wnioski z tego, że Kreml morduje, truje swoich oponentów. Inaczej ofiar Kremla będzie więcej. - W Europie, we współczesnym świecie, na czele jednego z najbardziej zmilitaryzowanych państw, nie może znajdować się człowiek, który truje swoich oponentów, a inni są gotowi, jak prezydent Francji Macron, omawiać z nim rozmaite problemy i dialogować. Nie można mieć wspólnych interesów z zabójcą. Z zabójcą nie można się spotykać, nie można ściskać mu ręki, nie wolno się do niego uśmiechać – podkreślił dysydent.
Zachód, jak mówi, musi wysunąć wartości na pierwsze miejsce. - Jeśli tego nie będzie czynić, będą nowe polityczne zabójstwa, otrucia, nowi więźniowie polityczni – zaznaczył.
"Borys Niemcow mógł być następcą Jelcyna"
B. wiceminister finansów Rosji opowiedział portalowi historię Niemcowa: jak z potencjalnego następcy Borysa Jelcyna stał się liderem opozycji. Mówił o mniej znanych wydarzeniach z historii politycznej Borysa Niemcowa – jak np. o współpracy z Aleksiejem Nawalnym.
Zachęcamy do przeczytania rozmowy.
PolskieRadio24.pl: Czy mógłby Pan opowiedzieć, jak Pan pamięta Borysa Niemcowa? W jaki sposób go pan poznał? Co utkwiło w Pana pamięci?
Siergiej Aleksaszenko, Fundacja Borysa Niemcowa, b. wiceminister finansów: Poznałem Borysa Niemcowa w 1993 roku. Byłem wtedy wiceministrem finansów, a on był gubernatorem obwodu w Niżnym Nowogrodzie.
Słyszałem o nim wcześniej, bo aktywnie współpracował z nim Grigorij Jawliński, z którym byłem w bardzo dobrych relacjach. Niejako mimochodem śledziłem tę współpracę.
Gdy zaczynałem pracę jako wiceminister finansów, jednym z moich zadań była współpraca z regionami, w ramach tzw. federalizmu budżetowego. Wówczas praktycznie co parę dni przyjeżdżali do mnie gubernatorzy lub ich zastępcy, którzy chcieli zapoznać się ze mną, prosili także o fundusze.
Gubernatorzy byli bardzo różni, bardzo interesujące było im się przyglądać, były to bardzo różne osoby. I nagle, w pewnym momencie do gabinetu wchodzi młody, zdrowy, uśmiechający się człowiek.
Mówi: "Dzień dobry, jestem gubernatorem obwodu niżnonowogrodzkiego, od razu muszę powiedzieć, że niczego od Ciebie nie chę. Mamy pieniądze, chcę po prostu zaznajomić się z Tobą".
Byliśmy praktycznie rówieśnikami. Różnica wieku między nami wynosiła dwa i pół miesiąca. Znaleźliśmy dość szybko wspólny język, porozmawialiśmy wesoło, bez oficjalnych ceremonii.
I od tej pory tak przez około 20 lat spotykaliśmy się i przyjaźniliśmy.
Wydaje mi się, że Borys jako jedyny z tych polityków, których Jelcyn rozpatrywał jako swoich możliwych następców, przez całe swoje życie walczył w imię kontynuacji tego kierunku polityki transformacji Rosji, który Jelcyn rozpoczął.
Do Jelcyna można mieć dużo pretensji za niekonsekwencję w polityce, innych. Niemniej jednak, gdy spojrzeć na Rosję 1991 roku i potem 1999 roku, gdy Jelcyn przychodził i odchodził z Kremla, to kierunek, w którym zmierzała Rosja wydawał się jasny i zrozumiały.
Niemcow jako jedyny z potencjalnych następców Jelcyna pozostał przez całe życie zwolennikiem tego kierunku.
Jednak historia, zwłaszcza polityków, często wygląda tak, że dana osoba dostaje szansę, okno możliwości, i osoba ta może z niego skorzystać, albo też może go nawet nie zauważyć.
Borys Niemcow bardzo wcześnie otrzymał swoją szansę. To prawda, okno możliwości otworzyło się na bardzo krótko: była to połowa 1997 roku, wówczas z Niżnego Nowogrodu przyjechał do Moskwy, został mianowany wicepremierem.
I wówczas przed nim otworzyły się nowe polityczne możliwości. Mógł wówczas skupić się na tym, by stać się jedną z najważniejszych figur politycznych w Rosji.
Tak jednak się stało, z szeregu przyczyn, i można też tutaj przeprowadzić analogię z Aleksiejem Nawalnym, że w tamtym momencie Borys Niemcow nie był obiektywnie gotowy na to, by stać się politykiem w wymiarze federalnym.
Zajął się wówczas pomniejszymi sprawami, np. chciał przenieść urzędników państwowych z zagranicznych samochodów do wołg. Zrozumiałe, że wołgi wytwarzano w Niżnym Nowogrodzie, ale nie był to znaczący politycznie i poważny ruch. Tym bardziej, że samochód nie był dobrej jakości, wraz z serwisem i obsługą jego użytkowanie wypadało drożej niż aut z importu.
Tak wyszło, że Borys Niemcow nie skorzystał ze swojej szansy i potem przez ostatnie 15 lat starał się przeciwstawiać negatywnym zmianom, które wówczas miały miejsce w Rosji.
Czytaj także:
Miał zatem szansę, by szansę, by stać się następcą Jelcyna? Choć i miał konkurencję, mówi się też często o tym, ze były też różnice między nim a Borysem Jelcynem. W tym kontekście mówi się często, że był przeciwko wojnie w Czeczenii.
Borys Jelcyn był poważnym politykiem, prawdziwym politykiem z krwi i kości. Nigdy nie niszczył tych, którzy w różnych sprawach mieli inne zdanie niż on. On mógł mieć taki pogląd, a politycy pracujący w jego administracji – inny. Różnice poglądów nie były nigdy powodem, by kogoś zwolnić, wypędzić, nie mieć z nim żadnych kontaktów – tak jak to obserwujemy w przypadku Władimira Putina.
Wojna w Czeczenii podzieliła w dużym stopniu opinię publiczną w Rosji. Część osób opowiadało się za wojną i zaprowadzeniem porządku, część osób przeciwko wojnie przeciwko obywatelom swojego państwa.
To był nieprosty problem i stawiany przez strony bardzo ostro. Jelcyn uważał, że konieczne jest, w jego ujęciu, zdławienie separatystycznego powstania i ruchu.
Jednak do czasu gdy Niemcow pojawił się w Moskwie w 1997 roku, ten temat już przebrzmiał. Nie była on już przeszkodą w relacjach Jelcyna i Niemcowa.
Wydaje mi się, że Jelcyn był wówczas był dostateczne zdrowym, silnym politykiem, pewnym swojej pozycji i tej politycznej zazdrości, która pojawiła się za półtora roku, gdzieś w marcu 1998 roku, gdy Jelcyn zaczął zazdrościć Wiktorowi Czernomyrdinowi – jeszcze nie odczuwał. Poza tym Jelcyn inaczej odnosił się do Niemcowa – ten był człowiekiem z innego pokolenia, prawie 30 lat młodszy od Jelcyna. Jelcyn traktował go bardziej jak politycznego syna, następcę.
Sądzę, że Niemcow, będąc człowiekiem bezpośrednim, otwartym, często niepowściągliwym w kwestii wypowiedzi czy działań, nie zdołał zgromadzić dostatecznej liczby politycznych zwolenników w Moskwie, nie był w stanie nawiązać dialogu z częścią osób.
A w pojedynkę w Moskwie w owym momencie niczego nie można było zrobić.
Tak się stało, że Borys Niemcow przeszedł do opozycji i stał się jej liderem.
Do opozycji przeciwko Putinowi Niemcow dołączył zapewne już w 2004 -2005 roku. Trzeba zauważyć, w wyborach zimą 1999 roku, partia Sojusz Sił Prawicowych (SPS), której jednym z liderów był Borys Niemcow, szła pod hasłem „Putin na prezydenta, Kirijenko do Dumy”. Siergiej Kirijenko był liderem tej partii.
Za pierwszej kadencji Putina Niemcow występował jako jego sojusznik. Frakcja SPS w Dumie Państwowej bardzo często go wspierała i zabezpieczała dla niego większość w parlamencie. A wówczas Jednej Rosji było to bardzo potrzebne, nie miała absolutnej większości.
Frakcja SPS miała zasługi - to że w Rosji przyjęto prawo dotyczące ziemi, kodeks ziemski, pozwolono na wolność sprzedaży ziemi, to stało się w dużej mierze dzięki Sojuszowi.
Z drugiej strony można wysuwać i wiele pretensji przeciwko SPS - że pomagali i wspierali aktywnie m.in. tę reformę sądową z 2001 roku, poprzez którą Władimir Putin de facto podporządkował wszelkie sądowe kręgi kontroli Kremla. Reforma ta pozbawiła Rosję niezależnego sądu i niezależnych sędziów. To jedna z największych politycznych pomyłek i frakcji SPS, i osobiście Borysa.
Do opozycji Niemcow przeszedł tak naprawdę dopiero po aresztowaniu Michaiła Chodorkowskiego, gdy Putin pokazał, że zupełnie nie jest gotowy na kontynuację liberalnych i progresywnych reform, które zapoczątkował Jelcyn i pokazał, że dla niego zniszczenie politycznych przeciwników i przejęcie cudzej własności to dopuszczalne metody walki politycznej.
To dla mnogich polityków w Rosji był przełomowy moment. Tyczy to i Niemcowa, i Michaiła Kasjanowa, i innych.
A zatem opozycjonistą stał się w 2004-2005 roku.
Wiele osób pamięta Borysa Niemcowa z racji jego moralnej postawy – wsparcia dla ruchu demokratycznego w Rosji, ale i na Ukrainie, na Białorusi. Pamięta się jego raporty – np. o olimpiadzie zimowej w Soczi, o korupcji, to że opowiadał się przeciwko aneksji Krymu. Dla wielu był takim przykładem - moralnej postawy w polityce.
Około 2010 roku był już oczywistym liderem opozycyjnego ruchu w Rosji. Był jednym z założycieli partii PARNAS (Partia Narodowej Wolności, ros. Partii Narodnej Swobody) razem z Michaiłem Kasjanowem, Władimirem Ryżkowem, Władimirem Miłowem.
Wówczas jego polityczny autorytet był bardzo duży i niepodważalnej wagi. Choć Kasjanow był wyżej wcześniej od niego w administracji, bo przez 4 lata był premierem, tym niemniej otwartość Borysa Niemcowa, jego umiejętność porozumiewania się z ludźmi, ze stronnikami, z przeciwnikami, jego bezpośredniość w wyrażaniu poglądów i stanowisk, ujmowała, tym zdobył swój autorytet.
Głęboko zapada mi w pamięć jedna z wypowiedzi Borysa, którą przedstawił niedługo przed śmiercią, gdy go spytano jak się czuje jak opozycyjny polityk.
Powiedział: „Jaki ze mnie opozycjonista. Opozycjonista to ktoś, to zamierza przejąć władzę w wyniku wyborów. Ja nie mam to żadnych szans”.
Raporty Borys Niemcowa od 2010 roku, m.in. te dotyczące korupcji politycznej, które opracowywał do samej śmierci, to sposób na poszukiwaniem formy politycznej walki.
Niemcow rozumiał, że przestrzeń, którą zostawia Putin, jest bardzo ograniczona. Starał się generować różne możliwości politycznej walki. Te publiczne raporty były jedną z nich.
Innym takim krokiem, niewspieranym przez wielu, była jego funkcja jako deputowanego w Jarosławiu - udało mu się tam zwyciężyć w wyborach. To pozwoliło mu nie tylko zyskać autorytet w Jarosławiu, ale potem otworzyło drogę do wyborów federalnych dla partii PARNAS. Mandat Niemcowa dawał PARNASOWI możliwość legalnej politycznej walki.
Niemcow w tym czasie, w ostatnich latach życia, był już dojrzałym politykiem, dojrzał i zmężniał jako polityk.
Znał dobrze ludzi z otoczenia Putina, wiedział, jak oni myślą, rozumiał Putina i rozumiał, jakie są możliwości dla walki politycznej, jak można komunikować się ze zwykłym wyborcą.
Jego rola była wyjątkowa.
To było także zauważalne, że był potem przeciwko aneksji Krymu, przeciwko wojnie w Ukrainie. Był krytykiem Łukaszenki. Nawet wśród opozycji w Rosji nie wszyscy mają takie poglądy, zwłaszcza w w kwestii Krymu.
To konsekwencja moralnej postawy Niemcowa, jako moralnego lidera. On jasno i wyraźnie przedstawiał zasady i wartości, jakimi się kierował, nie był gotów się ich wyrzec nawet pod presją opinii publicznej.
Wiosną 2014 roku oświadczenie, że jest się przeciwnikiem aneksji Krymu, że to jest bezprawne, wbrew prawu międzynarodowemu i że jest przestępstwem, gdy 85 procent obywateli w Rosji radowało się, wznosiło aplauzy i klaskało z racji tego, jak sprawnie Kreml przeprowadził swoją operację – wymagało dużej politycznej odwagi.
Ale taki właśnie był Borys. Podejmował decyzje, nie zważając na ryzyka i możliwe negatywne konsekwencje. Uważał, że jasne i wyraźne przedstawienie swego stanowiska zawsze pomaga politykowi.
Mam takie wrażenie, choć co prawda nie śledziłam bardzo dokładnie wszystkich jego wypowiedzi, że on że miał on potrzebę, by dokładnie wiedzieć, co się stało, jak i dlaczego. Był bardzo konkretny – precyzyjnie definiował rzeczywistość, a z tego logicznie wypływało jego stanowisko. Był bardzo precyzyjny w myślach i potem we wnioskach. Starał się wszystko dobrze zrozumieć. Stąd potem miał też jasne stanowisko moralne w wielu sprawach. Myślał precyzyjnie i logicznie. I ta jego moralna postawa - to też była logiczna konsekwencja tego, że dobrze rozumiał, co się w Rosji dzieje, skoro rozumiał – umiał to właściwie ocenić.
Ale też mam wrażenie, że wskazuje pan i na to, przeszedł pewną drogą do zrozumienia, jakim politykiem może i chce być. Ewoluował. Niemcow czasów Jelcyna to inna osoba? Inne były pewnie i warunki jego działania.
Wszyscy zmieniają się z biegiem lat. Trudno zakładać, że ktoś pozostanie na zawsze z takimi poglądami, jakie ma w wieku 25-30 lat.
Niemcow podlegał rozwojowi, ewoluował jako polityk. W odróżnieniu od innych polityków, z którymi spotykał się po drodze, jego stanowisko polityczne stawało się coraz wyraźniejsze, coraz silniej je akcentował.
Jak by nie oceniać drogi politycznej Niemcowa, było widać, że wektor jego politycznej myśli nie zmieniał się.
Nigdy nie zajmował stanowiska, które przeczyłoby temu, że Rosja powinna być państwem demokratycznym, europejskim, państwem, w którym nie dominuje militaryzacja.
Te zasady były coraz jaśniej przez niego wyrażane. Oczywiście Niemcow z 2014 roku to nie ten polityk, jakim był w 1997 roku. Przeszedł swoją drogą jako polityk.
W efekcie dlatego o nim mówimy, wspominamy go jako jedną z najważniejszych postaci politycznych tych lat w Rosji.
Niemcow wsparł Nawalnego w wyborach mera Moskwy w 2013 roku. Nawalny startował z list PARNAS-u w tych wyborach. Niemcow sam o tym opowiadał czasem, ale jak pan myśli, dlaczego on go wówczas wsparł? I to pociąga od razu za sobą inne pytanie - teraz Kreml próbuje zabić Nawalnego – jak można mu pomóc?
To bardzo interesująca kwestia. W latach 2011-2012 partia PARNAS, do której należał Niemcow, oraz ruch Nawalnego- były politycznymi konkurentami. Nawalny mówił wówczas, że nie chce być kojarzony z ludźmi, którzy przeprowadzali reformy w latach 90., i choć PARNAS proponował mu niejednokrotnie współpracę, Nawalny odmawiał.
Jednak Borys rozumiał lepiej niż inni, że w tym momencie, i Nawalny, i Niemcow, i PARNAS choć różnią się bardzo – to te różnice między nimi dotyczą przyszłości, tego co robić, gdy uda się zmienić reżim, gdyby te partie mogły dojść do władzy.
Borys rozumiał, że w latach 2011-2013 i PARNAS i Nawalny obiektywnie byli sojusznikami – mieli jeden cel, zadaniem była zmiana politycznej konstrukcji Rosji. W tym kontekście udział Nawalnego w kampanii wyborczej na mera Moskwy było tak znaczącym wydarzeniem politycznym, że nie można było przejść obok niego biernie.
PARNAS nie miał wówczas tak silnej postaci politycznej w swoich szeregach, która mogłaby brać udział w wyścigu wyborczym.
Niemcow osobiście dołożył wysiłków, by kierownictwo partii zgodziło się na ten krok, bo choć Nawalny był politycznym rywalem, to w rzeczywistości był polityczny sojusznikiem w kwestii zmiany reżimu.
Na tym polegała polityczna mądrość Borysa. Wielu o nim mówi, że umiał godzić ludzi, jednoczyć i łączyć ludzi o różnych stanowiskach, prowadzić dyskusję ze wszystkimi, ogólną, słyszeć wszystkich i przysłuchiwać się różnym poglądom, różnym stanowiskom.
A jeśli mówić o tym, co powinien zrobić Zachód dla Nawalnego – to niestety widzimy teraz coś, co wszyscy znamy pod nazwą Realpolitik.
Wydaje mi się, że większość liderów politycznych Europy nie kieruje się obecnie wartościami i zasadami – patrzą na doraźne korzyści, szanse wyborcze, stan gospodarki. Miliard euro, które zyskają firmy danego państwa dla niektórych liderów jest ważniejsze niż wsparcie demokratycznej społeczności w Rosji.
W 2014 i 2015 roku, gdy Kreml napadł na Ukrainę, anektował Krym, strącono malezyjskiego boeinga, Zachód dość wyraźnie demonstrował swoje stanowisko wobec Putina.
Były momenty, że nikt nie chciał podejść do niego na międzynarodowych spotkaniach politycznych, na przykład na spotkaniu G20.
Jakby był trędowaty.
To, co dziś robi Putin, zasługuje na tego rodzaju podejście do niego. Powinien stać się politykiem, któremu nie podaje się ręki. Po rosyjsku jest takie słowo, które to określa: nierukopożaty.
W Europie, we współczesnym świecie, na czele jednego z najbardziej zmilitaryzowanych państw, nie może znajdować się człowiek, który truje swoich oponentów, a inni są gotowi, jak prezydent Francji Macron, omawiać z nim rozmaite problemy i dialogować.
Nie można mieć wspólnych interesów z zabójcą. Z zabójcą nie można się spotykać, nie można ściskać jemu ręki, nie wolno się do niego uśmiechać.
Zachodowi brak dziś moralnych zasad i wartości w tym względzie. Są rzeczy, które są niedopuszczalne, nie można ich robić. O tym trzeba otwarcie mówić Putinowi.
Jeśli tego nie czynić, będą nowe polityczne zabójstwa, otrucia, nowi więźniowie polityczni.
Jeszcze w kwestii Borys Niemcowa – jakie są pana refleksje, dlaczego właśnie on został zabity? I co pan myśli o śledztwie w tej sprawie?
Odpowiedź na to, dlaczego Borys – jest w zasięgu ręki. Był najsilniejszą postacią polityczną w Rosji, która mogła się przeciwstawić Putinowi. Był jego oponentem numer jeden. Putinowi to się nie podobało, rozumiał, że przyszłość będzie należeć do Niemcowa, do takich jak Niemcow, że Niemcow może zjednoczyć opozycję i wywrzeć na tyle silną presję na władze, że władza się zmieni.
Dziś takie miejsce w Rosji zajmuje Aleksiej Nawalny. Widzimy, że Kreml wydał rozkaz, by go zabić. Na szczęście ta próba się nie powiodła. Jednak próba zabicia, zabijanie drugiego najsilniejszego w kraju polityka, najsilniejszego polityka opozycyjnego – to firmowy styl Putina.
To prosty wniosek.
Z tym wiąże się odpowiedź na pytanie o śledztwo, dlaczego nie doprowadzono go do końca – bo Putinowi nie jest to potrzebne.
Putin bardzo dobrze wie, kto to zrobił, na podstawie czyjego rozkazu doszło do zabójstwa, dlaczego kamery miejskie w odległości 400 m od Kremla nie działały, kto je kazał wyłączyć albo wymazać ich zapis.
Dla Putina to nie jest sekret - to zrozumiałe
Nie jest też dla niego sekretem, kto próbował otruć Nawalnego.
Trudno przypuszczać, że w Rosji będzie miało miejsce niezależne śledztwo, które odpowie na nasze pytania, podczas gdy u władzy wciąż jest Putin, wierzyć w coś takiego to naiwność.
Myślę, że na wiele tych pytań otrzymamy odpowiedzi, gdy już na Kremlu nie będzie Putina.
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl