Zapadł na razie jeden wyrok: współpracownika Sannikaua, Źmiciera Bandarenkę, skazano na 2 lata więzienia.
Sannikau, z wykształcenia dyplomata i w latach 1995-1996 wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, jest oskarżony o organizację masowych zamieszek, za co grozi do 15 lat więzienia. Na Białorusi zasiadło w środę na ławie oskarżonych 11 uczestników protestów po wyborach prezydenckich, w tym były kandydat opozycji w wyborach Andrej Sannikau.
Sannikau, składając zeznania, wyjaśniał, dlaczego wraz z innymi kandydatami wezwał ludzi na zgromadzenie. Według jego słów na Białorusi istnieje już wieloletnia tradycja, by w dzień wyborów prezydenckich i parlamentarnych zbierać się na pokojową demonstrację. Tłumaczył, że celem było pokazanie, iż ogromna liczba ludzi chce uczciwych wyborów.
Właśnie dlatego, jak relacjonował, kandydaci postanowili iść pod budynek rządu na Placu Niepodległości, by żądać rozmów z przedstawicielami władz. Opozycjoniści oczekiwali, że ci wyjdą do ludzi, uznając, że powstała sytuacja kryzysowa. Sannikau wyjaśnił, że kandydaci opozycji nie mieli zamiaru wchodzić do budynku rządu na Placu Niepodległości.
Wybite szyby
Odnosząc się do artykułu o masowych zamieszkach, według którego zdarzeniom takim towarzyszą podpalenia, niszczenie, przemoc wobec osób i zbrojny opór przeciwko milicji, Sannikau mówił: "Uważam, że zdarzeń opisanych w tym artykule 19 grudnia nie było". Nazwał prowokacją tę część demonstracji, kiedy grupa ludzi zaczęła bić szyby w drzwiach wejściowych do budynku rządu.
Wśród czterech sądzonych razem z nim uczestników demonstracji trzech przyznało się, że uderzyło lub kopnęło w drzwi do budynku, gdy szyby w nich były już wybite. Czwarty, student Fiodar Mirzajanau, wyjaśnił, że wyjął z ramy drzwi fragment szkła i odłożył go za drewniane osłony za drzwiami, by nie groził nikomu skaleczeniem. Opisał też moment, gdy pod budynkiem rządu pojawili się ludzie, którzy rozpoczęli bicie szyb - była to grupa, która rozdzieliła się i jedna część zaczęła bić szkło, a druga - filmować pierwszą kamerami wideo.
Mirzajanau, student ekonomii i cybernetyki, oraz jego kolega, najmłodszy uczestnik powyborczych procesów, 19-letni Ilja Wasiljewicz, zeznali, że w areszcie wywierano na nich naciski, grożąc wysokim wyrokiem lub obiecując łagodniejsze traktowanie w razie zeznań obciążających opozycyjnych kandydatów.
Nikt z zeznających na tym procesie nie widział, by demonstranci mieli w rękach broń i stawiali opór milicji; nie słyszeli też ze strony milicji wezwań do rozejścia się.
PAP, agkm