Raport Białoruś

Wiersze na murach: tajny street art na Białorusi

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2011 06:00
Graffiti Białorusinów to bajecznie kolorowe obrazy i wiersze narodowych poetów na szarych blokach. – Chcemy pokazać, że może być pięknie – mówi jeden z działających w ukryciu artystów białoruskiego street artu. Ludzie to doceniają, w sieci można potem znaleźć zdjęcia na tle namalowanych na murach anonimowych dzieł.
Audio

Twórcy białoruskiego street artu zebrali się na warsztatach w Polsce późną jesienią. Na Białorusi nie jest im łatwo, nie tylko ze względu na duże koszty materiałów, ale również dlatego, że niezależna sztuka nie jest akceptowana przez władze.

Dlatego większość artystów nie mogła przedstawić się swoim imieniem i nazwiskiem, nie możemy też prezentować ich zdjęć.

W grupie artystów był Dima, o pseudonimie Dream, którego historyczne i narodowe graffiti znane są na całej Białorusi. On sam musi pozostać anonimowy. Białoruskie niezależne portale pokazywały zdjęcia jego serii graffiti przedstawiającej postaci historyczne i znanych Białorusinów, a także serię poetycką, czterowersowych fragmentów wierszy białoruskich poetów. Władze białoruskie nie sprzyjają odrodzeniu kultury białoruskiej, związanej z myślą demokratyczną czy niepodległościową, stąd był to protest przeciw wynaradawiającej polityce władz.

źr.
źr. dream-minsk.blogspot.com

Dima Dream: - Stworzyłem kilka serii: o znakomitych Białorusinach, takich jak Wasil Bykau, Jakub Kołas, a także czterowersowe fragmenty wierdzy. Wiersze to cytaty, które uznałem za aktualne. Podpowiadają Białorusinom jak żyć: to wiersze Kołasa, Janka Kupały, Uładzimira Niaklajeua. Jeśli chodzi o wybitnych Białorusinów – oni są u nas często zapomniani. Ulice są nazywane nazwiskami działaczy partyjnych, a nie zasłużonych Białorusnów, choć wnieśli w historię duży wkład.

Ludzie czasem fotografują się przy jego graffiti i zdjęcia umieszczają w sieci: - Wtedy od razu przychodzi natchnienie i chęć do pracy.

Dima Dream o swojej pracy

 

źr.
źr. dream-minsk.blogspot.com

 

źr.
źr. dream-minsk.blogspot.com

 

 

"Anons" artysta z Grodna, maluje po prostu to, na co ma ochotę. W odróżnieniu od Dimy, który tworzy ostatnio małe formy, jest monumentalistą. Piękne realistyczne prace mają dużą powierzchnię, kilka na kilka metrów. - Chciałbym żeby ludzie zrozumieli, że street art może być bardzo piękny. Maluję, kiedy przyjdzie do mnie natchnienie. Na przykład namalowałem siebie, swoją koleżankę – z Grodna – mówi pokazując fotografie olbrzymich, kolorowych portretów.

Prace
Prace artysty z Grodna (pseudonim "Anons")

Prace
Prace artysty z Grodna (pseudonim "Anons")
Prace
Prace artysty z Grodna (pseudonim "Anons")

 

Inny z gości jest jednocześnie rzeźbiarzem. Można powiedzieć, że urodził się z ołówkiem w ręku. – Maluję od trzeciego roku życia. O tej kulturze street artu dowiedziałem się 11 lat temu. Przeszedłem na malowanie farbą, przyrody, żywiołów – mówi Jauhen z Lidy, który też czasami mieszka w Mińsku.

Szkicownik
Szkicownik artysty z Lidy

 

Alina chce zostać architektem. Graffiti zajęła się kiedy miała 14 lat – ćwiczyła je na swoich ubraniach. Jakie tematy wybiera teraz? – To zależy od Twojego nastroju. Spotykasz ludzi, po dyskusji z nimi masz pomysł. W Mińsku lubię robić graffiti ilustratorów, których lubię, takich jak James Jean – opowiada.

 

W Warszawie białoruscy streetartowcy razem stworzyli mural-moralitet, przedstawiający rajskie drzewo. - Ludzie współcześni cenią sobie pieniądze, alkohol, nie zwracają uwagę na przyrodę ani na to, co jest naprawdę ważne w życiu – mówił jeden z artystów, Jura tłumacząc znaczenie pracy. Zaznacza, że pobyt w Warszawie jest dla niego bardzo inspirujący: m.in. dzięki spotkaniom z polskimi streetartowcami.

Jura o swojej pracy

Graffitti
Graffitti - rajskie drzewo namalowane przez Białorusinów (fragment)

 

Białorusini w Warszawie mogli wziąć udział w warsztatach, poznać polską scenę street-artu, polską kulturę, posłuchać wykładów. – Uczestnicy warsztatow prezentowali o wiele lepszy poziom prac niz prognozowalismy, co niezmiernie nas cieszy – mówi Eugeniusz Gawin, organizator i pomysłodawca szkoły street-artu, animator kultury. Dodał, że wśród prowadzących warsztaty były dwie osoby z Białorusi. Cieszy się, że środowisko się zintegrowało. Powstała grupa społecznościowa, tworzona jest strona street-art.by, będzie wydany album z pracami artystów z Białorusi, powstaje o nich film dokumentalny.

Inny z organizatorów, Franak Wiaczorka uważa, że artystami z Białorusi mogłyby zainteresować się polskie firmy. W planach jest centrum wsparcia dla artystów z Białorusi, tak żeby rozwiązywać ich problemy z materiałami, farbami, które są na Białorusi bardzo drogie. 

Egon
Egon Fietke przy pracy

Egon
Egon Fietke przy pracy

 

Egon Fietke

W warsztatach brał udział Egon Fietke, który kiedyś należał do Pomarańczowej Alternatywy. – Pierwsze moje szablony powstały w 1988 roku. Wtedy nie było poligrafii. Można było dzięki szablonom drukować ulotki i ogłoszenia o akcjach Alternatywy – wspomina.

Co myśli o młodszych kolegach z Białorusi? - Są awangardą na czele sił, które chcą zmienić stan rzeczy na Białorusi. Może zasieją ziarno tej świadomości kiedy wrócą – szablon może nieść również treści polityczne, społeczne. To jedno z wielu narzędzi, którymi można próbować zmienić rzeczywistość, o ile oczywiście ma się takie pragnienie.

 

Projekt zrealizowano dzięki wsparciu Inicjatywy Wolna Białoruś i Instytutu Adama Mickiewicza.

 

Autorami muralu w Warszawie są Dzordz, Egon Fietke, Cowek, Krose, Dream, Tank, Anons, Yra, Alina, Ilya, Sekretarka, dieulefit.

 

agkm

 

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Rewolucyjne songi zakazane na Białorusi

Ostatnia aktualizacja: 20.07.2011 15:00
Na liście utworów zakazanych w białoruskim radiu są hymn pierestrojki Wiktora Coja czy song "Belarus Freedom" Lyapis Trubestkoy. Posłuchaj.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Nie można śpiewać we własnym kraju, to boli

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2011 15:23
Źmicier Wajciuszkiewicz: Nie mogę występować na Białorusi - to tak, jakby w Polsce Kazik był zabroniony. Nie chciałbym, żebyśmy czekali na wolność 42 lata, jak Libia.
rozwiń zwiń