W proteście przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, w których zwyciężył - według oficjalnych danych - Aleksander Łukaszenka, uczestniczyło - jak podaje agencja Interfax - kilkudziesięciu działaczy młodzieżowych ruchów opozycyjnych.
Świadkowie informują, że w momencie, gdy uczestnicy manifestacji rozwinęli pierwszy z transparentów, na plac wjechały dwa autobusy z funkcjonariuszami OMON-u. Zaraz potem rozpoczęli oni brutualnie rozpędzać młodych ludzi i wpychać ich do autobusów.
Zatrzymanych zostało - według różnych ocen - od kilku do kilkunastu demonstrantów. Młodzi ludzie zbierali się na Placu Niepodległości grupkami. - Przyszedłem, aby zademonstrować swoją postawę. My chcemy, aby liczono się z naszym zdaniem - powiedział Polskiemu Radiu jeden z uczestników dzisiejszej demonstracji. Inny dodał: "Przyszlismy wyrazić solidarnośc z zatrzymanymi wczoraj demonstrantami i bronić Białorusi".
Centralny Plac Niepodległości jest obecnie pilnowany przez wzmocnione patrole milicji i funkcjonariuszy służb specjalnych w cywilnych ubraniach.
Poczobut zwolniony, bo jest dziennikarzem
Andrzej Poczobut - dziennikarz i prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi wyszedł na wolność. Poczobut nie został ukarany w związku z pobytem wczoraj na Placu Niepodległości, gdzie odbywała się demonstracja opozycji. Powiedział Polskiemu Radiu, że odzyskał wolność dzięki temu, że wykonuje zawód dziennikarza.
Andrzej Poczobut uważa, że wolnośc odzyskał dzięki staraniom gazety, dla której pracuje. Poczobut poinformował, że po wczorajszych zatrzymaniach opozycjonistów areszty w Mińsku są przepełnione.
Andrzej Poczobut ma nadzieję, że jego historia z zatrzymaniem na Placu Wolności w Mińsku została już zakończona. Przyznał, że milicjanci byli zdziwieni, iż wyszedł on na wolność.
10-15 dni aresztu dla demonstrantów
Większość osób zatrzymanych po niedzielnej demonstracji, które w poniedziałek stanęły przed sądem, otrzymywało kary 10-15 dni aresztu administracyjnego lub grzywny - informuje kampania obrońców praw człowieka "O sprawiedliwe wybory".
Prezydent Białorusi Alaksander Łukaszenka powiedział w poniedziałek, że po demonstracji opozycji w Mińsku, w wieczór po wyborach prezydenckich, zatrzymano 639 osób.
Według działaczy kampanii ponad 150 osób zostało osądzonych lub ich sprawy są w toku - podaje niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti".
Na areszt skazywanych jest większość zatrzymanych, cztery osoby otrzymały karę grzywny w wysokości równowartości ponad 1000 złotych.
Między innymi na 13 dni aresztu skazana została Julija Rymaszeuskaja, rzeczniczka prasowa Uładzimira Niaklajeua, który startował w niedzielnych wyborach. Szef sztabu wyborczego Niaklajeua Andrej Dźmitryjeu znajduje się w areszcie KGB - podają "Biełorusskije Nowosti".
Alaksander Łukaszenka powiedział w poniedziałek, że sam Niaklajeu przebywa w areszcie śledczym.
Po przesłuchaniach w KGB zwolnieni zostali w poniedziałek dwaj inni kandydaci w niedzielnych wyborach prezydenckich: Ryhor Kastusiau i Dźmitry Wus.
Według danych CKW Łukaszenka, ubiegający się w wyborach o czwartą kadencję, zdobył ponad 79 proc. głosów.
rr