Działacz Partii Konserwatywno-Chrześcijańskiej Białoruski Front Narodowy (PKCh-BNF) Siarhiej Kawalenka został skazany na 21 miesięcy więzienia, w związku z wywieszeniem na noworocznej choince w Witebsku biało-czerwono-białej flagi. Zatrzymano go pod koniec grudnia, pod zarzutem naruszenia wyroku ograniczenia wolności i następnie został skazany na 21 miesięcy bezwzględnego więzienia. Wyszedł na wolność pod koniec września, ułaskawiony przez Aleksandra Łukaszenkę.
W rozmowie z portalem polskieradio.pl Siarhiej Kawalenka zapewniał, że zamierza nadal walczyć o wolność swojego kraju. – Walczę o moją maleńką sprawę – powiedział, wyjaśniając, że chodzi mu o promocję symbolu niezależnej Białorusi, flagi nieuznawanej przez obecne władze.
Wcześniej, na konferencji w Warszawie zorganizowanej przez telewizję Biełsat, Siarhiej Kawalenka tłumaczył, że celem jego noworocznej akcji w Witebsku było dotarcie do zwykłych ludzi. Uważa, że osiągnął swój cel. Kiedy został uwolniony z więzienia, ludzie ściskali mu ręce, mówili że słyszeli o nim. – Jesteś patriotą – powiedziała mu na przykład pani spotkana w sklepie. Opozycjonistę cieszą takie spotkania, tym bardziej, że musi także walczyć ze stereotypem, rozprzestrzenianym przez propagandę władz Białorusi, iż ruch narodowy na Białorusi to nie ruch patriotyczny, a „nacjonalizm, powiązany z nazizmem”.
Opozycjonista uważa, że reakcja ludzi wskazuje na to, że przesłanie do nich dotarło - to znaczy uznają, że posługujący się biało-czerwono-białą flagą to patrioci, a nie są w stanie uwierzyć, że to ”nacjonaliści, związani z nazizmem”. Wcześniej propaganda państwowa próbowała wiązać biało-czerwono-białą flagę z hitlerowcami. Działacz ocenia, że wszystkie akcje opozycyjne przynoszą mniejszy lub większy skutek. Po każdej z nich coraz więcej ludzi wspiera naszych działaczy – powiedział Kawalenka.
W ciągu pierwszych dni na procesie Kawalenki było wielu dziennikarzy. Więzień wtedy zdjął koszulę, żeby pokazać jak bardzo schudł podczas głodówki. Potem już nie wpuszczono na salę mediów, ani nawet bliskich Kawalenki, wszystkie miejsca były zajęte przez milicjantów i przez ich znajomych. Mimo tego działacz opowiadał podczas rozprawy, jakie są korzenie tożsamości białoruskiej, o tym że obecna władza tak naprawdę okupuje kraj, popycha go w stronę Rosji. Działacz odniósł wrażenie, że milicjanci słuchali tego z zaciekawieniem. Jednak widząc wyraz twarzy sędzi, od razu spodziewał się, że wyrok nie będzie dla niego pomyślny.
Kawalenka mówił, że w więzieniu większość osadzonych zachowywała się przyjażnie, nie dała się złamać funkcjonariuszom. Część jednak współpracowała z administracją więzienia. Dodaje, że z prowokatorami poradził sobie sam, bez niczyjej pomocy.
Kawalenka wspomniał, że w w czasie gdy prowadził protest głodowy, w proteście przeciw niesprawiedliwemu wyrokowi, zawieziono go na oddział dla psychicznie chorych. Tam medycy karmili go przez nos, przez wiele godzin dziennie aplikowano mu kroplówkę i w tym czasie był przywiązywany do łóżka. W sali było włączone światło, nie mógł spać. Wspomniał, że po kroplówce czuł się bardzo źle, nie mógł chodzić. Było mu tak źle, że rozbił w nocy lampę i chciał popełnić samobójstwo. Nie było to możliwe, bo żyły były zbyt zapadnięte, na obu rękach. Zdarzenie zobaczył jeden z osadzonych i powiadomił służby więzienne. Przybiegli lekarze, milicjanci i Kawalenkę przeniesiono do innego pokoju. Po paru dniach przewieziono Kawalenkę do szpitala psychiatrycznego Nowinki w centrum Mińska. Tam jak relacjonuje Siarhiej Kawalenka, lekarz powiedział mu, że musi jeść, inaczej zostanie na stałe przeniesiony do szpitala psychiatrycznego, a zostanie to tak zorganizowane, by dać pozór, że rzeczywiście zwariował. Działacz obawiał się, że część ludzi może w to uwierzyć, zdecydował się zatem przerwać protest głodowy, by wypuszczono go ze szpitala psychiatrycznego. Był w szpitalu dwa tygodnie, potem przeprowadzono u niego testy psychologiczne i z powrotem odprawiono do kolonii karnej w Witebsku.
Kawalenka dziękował osobom, które mu pomogły, politykom, i tym wszystkim, którzy nagłaśniali losy więźniów politycznych. Zaznaczył, że ważne było zainteresowanie przyjaciół i białoruskich mediów w czasie, kiedy przewożono go z jednej kolonii karnej do drugiej. Więźniowie mają od czasu do czasu możliwość czytania gazet, stąd wsparciem jest dla nich zainteresowanie ich losem, docierają do nich również pocztówki i listy. Opozycjonsita opowiadał, że mógł przeczytać o akcjach solidarności z nim i było to dla niego dużym wsparciem. Szczególnie podobało mu się, gdy jego współpracownicy wywieszali biało-czerwono-białe flagi.
Opozycjonista wspominał również wizytę nuncjusza watykańskiego w więzieniu. Odbyła się ona na tydzień przedtem, nim został uwolniony. Przedstawiciel Watykanu pytał o tortury, o pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Rozmowie przysłuchiwał się milicjant, który specjalnie w tym celu przyjechał z Mińska. Nuncjusz Claudio Gugerotii mówił, że odwiedzi rodzinę Kawalenki, później spotka się z papieżem. Kawalenka poprosił o modlitwę za Białoruś i swoją rodzinę. Opozycjonista podkreślał w rozmowie z nim, że nie podpisał na prośbie o ułaskawienie przyznania do winy. Nie chce się wyrzec swoich przekonań i nie żałuje tego, co zrobił.
Kawalenka nie uważa się za bohatera. - Bohater powinien zginąć, ja jestem żywy – mówił. Siarhiej Kawalenka oświadczył, że trzeba odebrać władzę Łukaszence, wtedy nie będzie już na Białorusi więźniów politycznych. Pytany, jak można wesprzeć więźniów politycznych, prosi, by nie zapominać o pomocy dla ich bliskich.
agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś