Przemawiając w Mińsku podczas uroczystości 66. rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej, Łukaszenka zauważył: - Dzisiaj znów widzimy dyktat i agresję ze strony szeregu krajów i sojuszy wojskowych, ingerencję w sprawy wewnętrzne suwerennych państw, rozkwit międzynarodowego terroryzmu. Według jego słów "te wydarzenia wywołują mimowolne skojarzenia z okresem II wojny światowej".
- Znów wykorzystywana jest dzika i antyludzka praktyka siłowego rozwiązywania problemów międzynarodowych, krwawego wyrównywania rachunków z tymi, którzy są niewygodni - mówił. Wskazał, że "znów wdeptuje się w ziemię święte prawo narodów do samodzielnego decydowania o swoim losie".
Łukaszenka obwinił za to "nowe pokolenie" przywódców w światowej polityce. Nie wymieniając z nazwy żadnych państw, zarzucił "liderom znanych krajów", że "z przerażającą łatwością podejmują decyzje o bombardowaniu miast, przeznaczając na śmierć tysiące kobiet, dzieci, starców". Podkreślił, że są to przywódcy krajów, które "nazywają się państwami demokratycznymi".
Zauważył, że "dzisiaj groźby z zewnątrz słychać również pod adresem Białorusi". Jak ocenił, prowadzona jest wobec jego kraju "zacięta wojna informacyjna i polityczna".
"Próbuje się podzielić nasze społeczeństwo, zasiać w nim strach i nieufność. Powinniśmy dobrze rozumieć, że większość tych problemów jest nam narzucana sztucznie. To zemsta za to, że budujemy własne, naprawdę niepodległe suwerenne państwo; za to, że naród białoruski chce (...) sam decydować o swoim losie" - mówił Łukaszenka.
Zapewnił jednocześnie, że jego kraj przezwycięży wszelkie trudności i "godnie wytrzyma próbę".
IAR, PAP, agkm