Rosyjskojęzyczna wersja portalu ”Deutsche Welle” komentuje informacje na temat prywatyzacji, które pojawiły się w ostatnich dniach w mediach białoruskich. Na portalu ”Jeżedniewnik” (ej.by) przedstawiono listę ośmiu największych transakcji prywatyzacyjnych i fuzji Portal zaznacza, że wartość rynkowa transakcji nie jest jawna, analityk sporządził spis m.in. na podstawie rynkowej wartości aktywów.
Na pierwszym miejscu znalazła się sprzedaż udziału w spółce Biełtecheksport, zajmującej się m.in. handlem bronią. Pozbył się ich Uładzimir Pieftieu, który w związku ze swoim wsparciem dla reżimu Łukaszenki znalazł się na czarnej liście Unii Europejskiej, ma zakaz wjazdu na jej terytorium. Jest uznawany za doradcę ekonomicznego Aleksandra Łukaszenki i jednego z ważnych sponsorów reżimu.
W spisie jest właściciel holdingu zajmującego się hodowlą drobiu, Serwoluks, Jewgienij Baskin, który kupił zakład hodowli brojlerów w Smolewiczach, i jak twierdzi ej.by, stał się potentatem w tej ostatniej branży w obrębie Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.
Z kolei właściciel przedsiębiorstwa Interserwis, zajmującego się handlem ropą i produktami naftowymi, Nikołaj Worobiej, uzyskał kontrolę nad nowopołocką wytwórnią koncentratów białokowo-witaminowych. Według mediów, za Interserwisem stoi kapitał jednego z najważniejszych biznesmenów Białorusi, Aleksandra Szakutina, członka rady do spraw rozwoju przedsiębiorczości przy prezydencie i senatora Rady Republiki Białoruś. Zakupione zakłady mają zostać przekształcone w coś innego. Szakutin jest m.in. szefem rady dyrektorów Amkodoru, białoruskiego przedsiębiorstwa produkującego np. ciężki sprzęt do budowy i utrzymania dróg.
Sprzedaż udziałów w przedsiębiorstwach bez przetargów, biznesmenom silnie związanym z władzą, świadczy o priorytetach władzy białoruskiej – komentuje dla ”DW” szef Związku Małego i Średniego Biznesu na Białorusi, Siergiej Bałykin. Choć władza może by i chciała zarobić na prywatyzacji, nie jest to dla niej priorytetem. Główna rzecz to utrzymanie kontroli nad sytuacją. – Władza stara się przekazywać aktywa zaufanym ludziom, żeby kontrolować przedsiębiorstwa, nawet nieoficjalnie, z pomocą nieformalnych umów – powiedział. Dodał, że gospodarcze relacje na Białorusi do tej pory opierają się na kontaktach osobistych.
Bałykin uważa, że takie podejście wcale nie odstrasza części zagranicznych inwestorów, którzy również są gotowi na tego rodzaju warunki. Jednak ten format biznesu nie dla wszystkich jest wygodny, a brak rzeczywistej konkurencji jest szkodliwy dla gospodarki.
Z kolei Wasilij Szlyndikow, który w początku lat 90-tych był szefem koncernu Amkodor, i jako jeden pierwszych uczestniczył w prywatyzacji państwowego przedsiębiorstwa, stwierdził, że prywatyzacja białoruska "dla swoich" przypomina tę z Ameryki Łacińskiej. – Prywatyzację przeprowadzono, ale państwa nie stało się od tego bogatsze – powiedział ”DW”. Zaznaczył, że o prawdziwej prywatyzacji można będzie mówić, kiedy akcje będą mogli nabyć obywatele białoruscy, a nie tylko biznesmeni związani z władzą.
Analityk Wadim Siechowicz, twórca cytowanego rankingu prywatyzacyjnego 2012 roku, powiedział ”DW”, że otwarta prywatyzacja oznaczać może powstanie dużego kręgu przedsiębiorców, a władze obawiają się nastrojów protestu wśród takiej grupy. Siechowicz wyraził przy tym opinię, że lepsza i taka "wsobna" prywatyzacja niż żadna, bo uznaje, że biznesmeni bliscy władzy są „utalentowanymi menedżerami” i wraz z nowym właścicielem zakłady się modernizują i stają efektywne.
Z tym nie zgadza się szef Związku Małych i Średnich Przedsiębiorstw Siergiej Bałykin – ocenia, że sprzedaż zakładów starym znajomym jest tyle warta, co jej brak. Zaznacza, że takie operacje nie prowadzą do rzeczywistego podziału majątku w kraju.
agkm/Deutsche Welle/Karta 97/EJ.by
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś