Sytuacja w sferze praw człowieka na Białorusi jest przez cały czas zła, są tendencje ku jej pogorszeniu - powiedziała szefowa Białoruskiego Domu Praw Człowieka w Wilnie Ann, Hierasimawa. Nie widzi ona żadnych tendencji pozytywnych w tej sferze.
- W kraju nadal są więźniowie polityczni i na razie nie widać perspektyw ich zwolnienia. Po drugie, doszło do poważnego zaostrzenia prawodawstwa, co znacznie zawęziło przestrzeń funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego i obrońców praw człowieka, a jednocześnie otworzyło duże pole dla łamania tych praw - oznajmiła Hierasimawa.
Podkreśliła, że na Białorusi istnieje odpowiedzialność karna za działanie w niezarejestrowanych organizacjach, a przy tym zarejestrowanie organizacji, szczególnie obrony praw człowieka czy prodemokratycznej, jest zupełnie niemożliwe. - W rezultacie ogromna ilość ludzi jest potencjalnymi przestępcami tylko dlatego, że próbują korzystać ze swojego legalnego prawa do stowarzyszania się - zaznaczyła.
Przypomniała, że pod koniec 2011 r. przyjęto poprawki do ustawy o zgromadzeniach, zgodnie z którymi na każde zgromadzenie potrzebna jest zgoda władz lokalnych. Do czasu jego otrzymania organizatorzy nie mają prawa informować o czasie i miejscu imprezy. Zarówno im, jak i uczestnikom zgromadzeń odbywających się bez zezwolenia, grozi odpowiedzialność administracyjna i karna.
- Przy tym nie można dostać zezwolenia na przeprowadzenie imprezy, jeśli nie zawarło się umowy na jej obsługę ze strażą pożarną, pogotowiem ratunkowym i ze służbami komunalnymi, które będą sprzątać miejsce przeprowadzenia akcji. Te zaś nie zawierają umów, jeśli nie ma zezwolenia. Powstaje w ten sposób błędne koło - zaznaczyła Hierasimawa.
Wprowadzono także przepis, zgodnie z którym za otrzymanie pomocy zagranicznej z naruszeniem ustawodawstwa Białorusi grozi odpowiedzialność karna. - Jest to tak szerokie sformułowanie, że pozwala pod ten artykuł podciągnąć praktycznie wszystko - dodała.
Nie wiadomo, jak wiele zapada wyroków śmierci
Zaznaczyła, że Białoruś jest też jedynym krajem na kontynencie europejskim, gdzie nie tylko zapadają wyroki śmierci, ale i są wykonywane. - Przy tym nie wiadomo, ile takich wyroków zapada i ile zostało wykonanych, bo dowiadujemy się tylko o osobnych przypadkach, gdy ludzie zwrócą się do obrońców praw człowieka, by zaskarżyć wyrok - podkreśliła.
Jej zdaniem pogorszenie sytuacji w sferze praw człowieka na Białorusi może nie być oczywiste dla szerokiego kręgu obserwatorów, bo nie dochodzi obecnie do rzucających się w oczy represji na szeroką skalę, jak po wyborach prezydenckich w 2010 r. Według niej wynika to z obniżenia aktywności politycznej między wyborami - parlamentarne odbyły się w zeszłym roku, a prezydenckie będą w 2015. - Nie ma więc powodu przykręcać śruby, która i tak jest dokręcona bardzo mocno - zauważyła.
"Władze traktują więźniów jak żywy towar"
Jednakże w kraju nadal są więźniowie polityczni i nie widzi ona perspektyw ich zwolnienia. - Proces się powtarza - zjawiają się więźniowie polityczni, władze traktują ich jak żywy towar, ktoś, np. UE, idzie na ustępstwa w nadziei, że zostaną zwolnieni, władze ich zwalniają. Ale spodziewać się, że dzięki ustępstwom Łukaszenka zwolni wszystkich więźniów i więcej ich nie będzie, byłoby przy takim ustawodawstwie naiwnością - zaznaczyła.
Białoruski Dom Praw Człowieka został otwarty w Wilnie w 2007 r., gdy władze białoruskie odmówiły jego zarejestrowania w kraju. Zapewnia bezpieczne miejsce na seminaria, konferencje, szkolenia itp. obrońcom praw człowieka, organizacjom pozarządowym czy dziennikarzom. Jego partnerami są m.in. Centrum Praw Człowieka "Wiasna", niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy czy Białoruski Komitet Helsiński.
Dom Praw Człowieka realizuje też projekty dotyczące wdrażania międzynarodowych standardów praw człowieka. Przeprowadza szkolenia, a potem praktycznie wspiera działalność adwokacką w tej sferze. Jak podkreśla Hierasimawa, na Białorusi adwokaci nie zdobywają takiej wiedzy w ramach swego wykształcenia. Tymczasem - jak wskazuje - to bardzo ważne, by rejestrować naruszenia praw człowieka i mieć potwierdzenie uznanych międzynarodowo organizacji, że do nich dochodziło.
- Obecna sytuacja w kraju nie jest wieczna i kiedyś się zmieni. Osoby, które są winne łamania praw człowieka, będą musiały za to odpowiedzieć. Ale my nie powinniśmy być tacy, jak oni, tylko wspierać wszystkie nasze argumenty dowodami. Najlepszymi sposobami dowiedzenia winy są decyzje i raporty międzynarodowych organizacji - zaznaczyła.
W czwartek w komisji spraw zagranicznych PE wzbudził kontrowersje projekt raportu Parlamentu Europejskiego na temat Białorusi, który stwierdza, że w 2012 r. poprawiła się sytuacja w dziedzinie praw człowieka w tym kraju i zaleca rozważenie zniesienia sankcji. Projekt przygotował z własnej inicjatywy litewski socjalista Justas Paleckis.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś