W poniedziałek TVP poinformowała, że Witold Laskowski obejmie stanowisko p.o. zastępcy szefowej TV Biełsat Agnieszki Romaszewskiej-Guzy.
Agnieszka Romaszewska wyjaśnia, że decyzja ta zapadła w czasie gdy była na urlopie, a zarząd odwołał osobę przez nią wskazaną na tę funkcję, Mateusza Adamskiego, bez podania przyczyn. Załoga zaprotestowała w liście do zarządu przeciw mianowaniu na kluczową funkcję wicedyrektora osoby z zewnątrz, apel przesłano też do wiadomości MSZ i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Szefowa Biełsatu tłumaczy, że po pierwsze nie ma żadnej potrzeby wprowadzania do stacji osób z zewnątrz. Po drugie Biełsat, działający w warunkach niemal podziemnych na Białorusi, musi opierać się na wzajemnym zaufaniu.
– Jeśli oddział specjalny ma dokonywać abordażu statku, to dowódca nie zgodzi się na to, żeby sierżant dwa dni wcześniej przyszedł z tyłowego garnizonu. On go nie weźmie na tę operację. To porównanie trochę z przymrużeniem oka, ale ono jest zasadne – podkreśla.
"To nie synekura"
Agnieszka Romaszewska zaznacza, że bardzo potrzebny jest jej kompetentny zastępca, znający specyfikę działu. - To nie jest „synekura”, gdzie niewiele się robi. Prowadzimy działania bez precedensu. To stacja telewizyjna nadająca 17 godzin na dobę, ma codzienny program informacyjny, produkowany na terenie całej Białorusi. Mamy programy publicystyczne, robimy co roku kilkanaście filmów i kilkadziesiąt reportaży – podkreśla. Dodaje, że załoga źle odebrała decyzję zarządu. - Kiedy nagle okazało się, że ich lubiany i szanowany kolega, który został powołany na stanowisko mojego zastępcy (Mateusz Adamski), po trzech tygodniach nagle jest odwoływany, bez podania przyczyny, to może wydawać się im niepokojące - mówi szefowa Biełsatu. - To obyczaje z czasów Hunów, a nie cywilizowanej korporacji – dodaje.
Szczególne warunki
Szefowa Biełsatu wyjaśnia, że z racji pracy na Białorusi, Biełsat musi stosować metody niespotykane nigdzie indziej. - Musimy stosować masę bardzo szczególnych sposobów zdobywania, przesyłania informacji. Wymaga to bardzo specyficznych i niespotykanych w Polsce metod. Niekoniecznie mam ochotę dzielić się z każdym na świecie, jakie to są sposoby. Służby białoruskie pewnie się tym interesują, ale co innego się interesować, co innego dawać w to bezpośredni wgląd. Zaufanie do ludzi, to że oni muszą być sprawdzeni, jest podstawą funkcjonowania – podkreśla.
Pracownicy TVP "nie są zdziwieni"
Z kolei jeden z pracowników Biełsatu i TVP z długoletnim stażem zaznacza, że decyzja ws. wicedyrektora to konsekwencja upolitycznienia publicznych mediów. - Zarząd TVP nie jest apolityczny. To nie jest tajemnicą. Prawda jest taka, że przez te wszystkie lata nikt nie wpadł na to, żeby włączyć Biełsat do puli stanowisk obsadzanych z nomenklatury – mówi
Zwrócił uwagę też na to, że większość pracowników TVP nie jest zdziwiona tą sytuacją. – To przerażające – mówi. - A za to pod listem protestacyjnym podpisały się osoby z Białorusi, które mogłyby się naprawdę obawiać o swoją pracę. Bo po powrocie na Białoruś mogą co najwyżej liczyć na wilczy bilet i represje. To dobra konkluzja tej sytuacji – zaznacza.
W czwartek ma odbyć się rozmowa szefowej Biełsatu Agnieszki Romaszewskiej z członkiem zarządu Bogusławem Piwowarem, który podjął decyzję o odwołaniu jej zastępcy i wyznaczeniu nowego.
Pytana o list załogi rzeczniczka TVP Joanna Stempień-Rogalińska powiedziała w poniedziałek PAP, że powodem przeniesienia Witolda Laskowskiego z TVP Polonia do TV Biełsat była planowana zmiana koncepcji programowej TVP Polonia. - Zarząd uznał, że istnieje potrzeba rozwoju nowej, bardziej nowoczesnej koncepcji programowej tego kanału. Będzie ją realizował nowy szef TVP Polonia - dodała.
agkm