- Tradycja pisania listów urwała się w dość dramatyczny sposób. Wynika to między innymi z braku czasu, ale także z braku pewnego pietyzmu w stosunkach międzyludzkich. Nie ma nawet czasu na refleksję, która w listach zawsze miała swoje miejsce. Z chwilą kiedy kończy się uprawianie pewnego gatunku literackiego, na ogół jest taka dążność, żeby się z nim pożegnać: powiedzieć czym był i osłodzić ten brak - mówiła Julia Hartwig.
Pretekstem rozmowy o zapomnianej sztuce pisania były nagrody (zestawy do kaligrafii) w konkursie "25 książek na 25-lecie".
Zestaw do kaligrafii marki Visconti, jedna z nagród w konkursie "25 książek na 25-lecie"
Barbara Bodziony, założycielka Szkoły Kaligrafii i Iluminacji w Krakowie, zauważa upośledzenie pisma odręcznego wynikające z tego, że ludzie już nie piszą: - Zapisują notatki na tabletach, używamy klawiatury. Tymczasem nasza ręka, odzwyczajona od pisania, zatraca możliwość kształtowania pięknej formy.
Rozmówczyni Pauli Betscher dodaje również, że kaligrafia może mieć właściwości terapeutyczne: - Czasami ktoś przychodzi do nas z różnymi trudnymi rzeczami, które nosi w sobie, z pośpiechem życia. Sięgnięcie po pióro, zanurzenie go w kałamarzu, te proste gesty, które wykonujemy przy kaligrafii, powoli sprawiają, że człowiek uspokaja się.
Zanik umiejętności pięknego pisania zdaniem Ewy Landowskiej ze Szkoły Kaligrafii i Iluminacji w Krakowie wynika też z chaosu, który nas otacza: - Chaotycznie notujemy, chaotycznie się uczymy. Pismo zaczęło się psuć po II wojnie światowej i ten proces trwa do dziś.
Rezygnacja z pisania pociągnęła za sobą zanik listów. Jednym ze znakomitych przykładów tej formy literackiej jest upubliczniona w 2010 roku korespondencja Jeremiego Przybory i Agnieszki Osieckiej. Zdaniem Magdy Umer poezja listów dwojga wspaniałych tekściarzy to jeden z ostatnich wspaniałych przykładów "papierowej komunikacji" między ludźmi. - Stąd wziął się tytuł książki "Rozmowy na wyczerpanym papierze". Teraz ludzie używają elektroniki. Ja przez wiele lat nie znosiłam pisania listów. Zawsze mówiłam do Agnieszki:”po co mam odpisywać, skoro mogę zadzwonić”. Dzisiaj nie mogę tego odżałować. Te listy byłyby teraz listami historycznymi. Dla mnie najważniejsza jest rozmowa z człowiekiem, jednak ona zostaje tylko dla tych dwojga. Listy zostają dla następnych pokoleń - wyjaśniła.
Tradycyjne listy są dokumentem epoki, sposobem na pogłębianie znajomości, szkołą planowania wypowiedzi, czynnością wymagającą zaangażowania. Może są również dowodem na to, że istniejemy? Na to pytanie próbował odpowiedzieć Łukasz Kielban - autor bloga "Czas Gentlemanów" poświęconego kulturze rzeczy, które nie przemijają; rzeczy, które można wziąć do ręki (tzw. kultura "slow life"). Zorganizował w tym celu akcję "Czas listów".
Audycję "Notatnik Dwójki" przygotowała Paula Betscher.
bch/mm