Zapraszamy także do wysłuchania audycji "Dawno niedawno" w piątkowy poranek 20 stycznia (od 9:00). Audycję poświęcimy w całości Gustavowi Leonhardtowi.
- Publiczność XXI wieku w ogóle mnie nie obchodzi. Ja po prostu gram Bacha albo Sweelincka. Jeśli słuchaczom moja gra się podoba, jestem szczęśliwy. Jeśli nie, to nie przestaję się starać - mówił Gustav Leonhardt.
Jeszcze chłodniejszy okazuje się stosunek wybitnego muzyka do polskiej klawesynistki Wandy Landowskiej, która podejmowała próby "autentycznych" wykonań repertuaru barokowego już w pierwszej połowie XX wieku. Leonhardt przyznawał, że w młodości przepadał za Polką, ale potem się nią rozczarował: - Klawesyn, na którym grała Landowska, nie był w ogóle klawesynem! Poza tym ona tylko udawała, że zna źródła, których w rzeczywistości nigdy nie widziała. Z dzisiejszego punktu widzenia jej sposób gry, artykulacja były całkowicie ahistoryczne. Z tego powodu nie cenię jej wykonań. Nie lubię jej też jako artystki.
Na "czarnej liście" Leonhardta znalazł się ponadto sam Georg Friedrich Händel, którego klawesynista zagrał tylko raz w życiu... dla pieniędzy. - Nie miał poczucia czasu, był leniwy i prymitywny. Jego muzyka jest po prostu tania - nie owijał w bawełnę gość Dwójki. - Händel ma zwykle jeden wspaniały, a jednocześnie prymitywny pomysł, który starcza mu na dwa takty, po czym zaczyna zanudzać sam siebie.
Leonhardt nie znosi jeszcze internetu, telewizji oraz sławy, która przytrafiła mu się niejako przez przypadek. Za co więc świat kocha Lenohardta? Za to, że jest jednym z najwybitniejszych współczesnych klawesynistów oraz niestrudzonym poszukiwaczem prawdy o uwielbianej dziś muzyce barokowej. To przecież właśnie on, wraz z Nikolausem Harnoncourtem, dokonał pierwszego w historii nagrania kompletu kantat Bacha. Zajęło mu to dwadzieścia lat i nigdy nie otrzymał za to pieniędzy...
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy Piotra Matwiejczuka z Gustavem Leonhardtem.