Częstsze śpiewanie Bacha to jedno z marzeń Olgi Pasiecznik. Niestety z różnych przyczyn jest ono ciągle dosyć odległe. - Wielu dyrygentów, których znam, twierdzi, że rozwój wokalistyki idzie w innym kierunku i głosy tracą bezpłciowość, o którą chodzi w Bachu, że jest w nich za dużo żeńskiego koloru, a ja uważam, że Bacha zaśpiewać można każdym kolorem.
Problemem jest też obawa dyrektorów filharmonii i festiwali przed wykonywaniem wielkich dzieł Bacha, wynikająca ze specyfiki jego muzyki. - Orkiestry grające na instrumentach z epoki niezbyt często mają logistyczną i finansową możliwość grania większych dzieł Bacha, a orkiestry współczesne, niestety, uciekają od niego, bo wiedzą, że przy współczesnej wiedzy nie wypada grać Bacha tak, jak to było 20 lat temu - podkreślała śpiewaczka.
Tymczasem coraz rzadsza okazja do słuchania koncertowych wykonań Bacha, zdaniem Olgi Pasiecznik, prowadzi do obniżenia się gustów publiczności, która skazana jest na słuchanie w kółko znanych i lubianych dzieł popularnych kompozytorów. - Jak po raz piętnasty w sezonie będzie się słuchało tej samej symfonii Brahmsa, Beethovena czy koncertu fortepianowego Chopina, to w którymś momencie przestaje się rozumieć, co jest w tym pięknego. Muzycy grają na pamięć w złym tego słowa znaczeniu. Tymczasem Bach stawia do pionu wszystkie nasze myśli i odczucia, uczy nas stosunku uczciwego do życia i muzyki - oceniała artystka.
Drugim ulubionym kompozytorem Olgi Pasiecznik jest Mozart, do którego śpiewaczka ma więcej szczęścia. - Napisał wiele muzyki na mój rodzaj głosu. Kocham go niezmiernie, bo za każdym razem, jak podchodzę do tej muzyki i otwieram partyturę czegokolwiek, to wprawia mnie ona w stan totalnej ekstazy. Zauważam tysiąc rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Mozart daje wieczną karmę dla głowy, dla serca, kształtuje naszą umiejętność wyrażania emocji i odczuć, która również zanika...
Więcej obserwacji na temat ulubionych kompozytorów Olgi Pasiecznik, jej muzycznych marzeń i pedagogicznych planów - w nagraniu audycji.
bch/jp