– Zakończyły się obrady Okrągłego Stołu. Już po zawarciu porozumienia Władek Frasyniuk i Basia Labuda zaprosili mnie na rozmowę – wspominał prof. Karol Modzelewski okoliczności, w których wrocławscy działacze zaproponowali mu kandydowanie na stanowisko senatora. – Powiedziałem, że mam zaproszenie na wykłady, w tym samym czasie, co będzie kampania, do Collège de France i École des hautes études en sciences sociales, akurat na półtora miesiąca. A co to za kandydat, którego nie ma...
Los jednak sprawił, że Karol Modzelewski, ceniony historyk mediewista, nie mógł wyjechać na paryskie wykłady. Nie dostał paszportu. Jak wówczas wyjaśniał człowiek z ministerstwa, rzecz dotyczyła niezamkniętej sprawy karnej za "zamach na ustrój”. – Wprawdzie sprawa została umorzona na mocy amnestii w 1984 roku, ale warunkowo. No i zostałem senatorem, przez przypadek – opowiadał prof. Modzelewski, przypomnijmy: w okresie PRL-u znany działacz opozycyjny, współautor (wraz z Jackiem Kuroniem) "Listu otwartego do Partii", zaangażowany w protesty Marca 1968 i działalność "Solidarności".
Sierpień 1980 - zobacz serwis specjalny>>>
Jak Karol Modzelewski wpadł na pomysł, by nazwać ogólnopolski związek zawodowy, używając słowa "solidarność”? Dlaczego, paradoksalnie, uważa się za człowieka lewicy? Jak ocenia zmiany dokonane po 1989 roku w Polsce? Nie tylko o tym w rozmowie, którą z prof. Modzelewskim przeprowadził w Dwójce Jerzy Kisielewski.
W audycji z cyklu "Piątek z Kisielem" nie zabrakło również nawiązania do wydanej pod koniec ubiegłego roku książki prof. Modzelewskiego "Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca".
jp/ei