10 stycznia kinową premierę ma pierwsza część filmowej dylogii Larsa von Triera. Część drugą będzie można zobaczyć za trzy tygodnie. Na festiwalu filmowym w Berlinie reżyser pokaże zaś pełną wersję "Nimfomanki", trwającą pięć i pół godziny. - Lars von Trier potrafi niesamowicie działać na długiej skali czasowej, jest maratończykiem formy filmowej, co było widać np. w "Dogville" czy "Królestwie" - zauważył Jan Topolski.
- Cechą twórczą tego reżysera jest próbowanie sił w każdym gatunku filmowym - mówił krytyk. - To niby kino pornograficzne, ale jest tam też moment muzykologiczny, moment refleksji o wędkarzach, wreszcie wręcz hollywoodzki wątek relacji bohaterki z jej ojcem. Mamy do czynienia z mnóstwem konwencji: od porno, przez Hollywood do oświeceniowej przypowiastki z ironicznym narratorem czy komentatorem. Na przestrzeni jednego dzieła jest więc wszystko to, co Trier realizuje w swej twórczości od lat 80. - stwierdził.
Krytyk filmowy Wojciech Kałużyński przywołał zdanie niektórych recenzentów, że ten film to żart reżysera, że broni się on przede wszystkim poczuciem humoru, dystansem, wzięciem w nawias wszystkiego, o czym mówi. - Szczerze mówiąc wolałbym, by Lars von Trier zrobił pornosa, co kiedyś zresztą zapowiadał - powiedział. - Myślę, że byłoby to lepszym pomysłem niż zrobienie takiego intelektualno-stylistycznego humbuga. Poziom banału w tym filmie nie odstaje od poziomu Hollywood. Cały film jest zwyczajnie nudny. Trudno mi o tym mówić, bo bardzo lubię kino Larsa von Triera - dodał.
Agnieszka Iwaszkiewicz, psychoterapeutka, zgodziła się z opinią Wojciecha Kałużyńskiego, dodając, że konotacje i skojarzenia psychologiczne też są w "Nimfomance" dość banalne. - Mamy relację z kochającym ojcem, zimną matkę, psychoanalizę, do tego niereligijnego Żyda... aż się uśmiechnęłam, gdy usłyszałam to w filmie - opowiadała. - Dalej jednak zastanawiałam się, co poza schematycznymi wątkami "Nimfomanka" opowiada o kondycji człowieka, kobiety, jej seksualności. Moje myśli powędrowały do filmu "Wstyd", który pokazuje wersję męską tego zagadnienia. Myślę, że między bohaterem filmu Steve'a McQueena a Joe, główną postacią "Nimfomanki", jest duże podobieństwo - mówiła.
Charakteryzując artystyczną działalność Larsa von Triera i jego udział w dziejach kina, szczególnie w tworzeniu idei Dogmy, historyk filmu prof. Tadeusz Szczepański zwracał uwagę także na to, w jaki sposób duński reżyser mitologizuje własną osobę. - Na początku tego stulecia Trier był w apogeum swojej sławy - przypomniał. - Trzeba jednak zaznaczyć, że od dawna niezwykle umiejętnie tę famę wokół siebie podsyca. Właściwie premiera każdego filmu odbywa się w aurze skandalu czy ogromnego wydarzenia medialnego. Gdybym miał być złośliwy, powiedziałbym, że najwybitniejszym dziełem Larsa von Triera jest sam Lars von Trier - powiedział.
Audycję "Rozmowy po zmroku" prowadził Jacek Wakar.
mc