Nie trzeba być ekspertem ani przesadnym estetą, by stwierdzić, że polska przestrzeń publiczna cierpi z powodu chaosu reklam, natłoku szyldów i szyldzików oraz chorobliwego nasycenia kolorami. Ale przede wszystkim z powodu luk prawnych, które pozwalają na to, że nasze ulice wyglądają jak jarmark.
Już kilka lat temu internauci wykonali rodzaj symulacji, jak wyglądałyby światowe metropolie pod rządami Polaków. Zza ściany billboardów i reklam trudno byłoby dojrzeć Wieżę Eiffla czy Statuę Wolności. Problem jest na tyle poważny, że reporter i fotograf Filip Springer poświęcił mu pracę pod wymownym tytułem "Wanna z kolumnadą". - Pisząc tę książkę zrozumiałem, że to nie jest ważny temat. On interesuje wąską grupę osób żyjących w bąbelku: aktywistów miejskich, architektów, artystów, ludzi mediów. Czasem udaje im się sprawić, że ten problem pojawia się w gazetach. Stąd wrażenie, że jest on istotny. Ale ludziom na ulicy absolutnie nie przeszkadza reklama zasłaniająca cały budynek. Zapytani o to, odpowiadają: "są ważniejsze sprawy" - mówi Springer w archiwalnym nagraniu.
Być może jednak problem krajobrazu polskich miast jednak leży komuś na sercu, skoro z inicjatywy Prezydenta Bronisława Komorowskiego powstaje Projektem ustawy o ochronie krajobrazu?- Chcemy dać samorządom lokalnym szansę stanowienia prawa dotyczącego form, miejsc i jakości reklam na ich terenie. Nie dokładać im dodatkowych obowiązków, lecz stworzyć narzędzia do radzenia sobie z problemem - deklaruje odpowiedzialny za projekt Janusz Sepioł.
Pytanie jednak, czy samorządowcy są wystarczająco odpowiedzialni, a lokalni urzędnicy - kompetentni, by sprostać zadaniu... Goście Bartosza Panka - Andrzej Pągowski (artysta grafik, autor około tysiąca plakatów), Grzegorz Piątek (naczelnik wydziału estetyki w warszawskim ratuszu) i Krzysztof Trebunia-Tutka (architekt oraz muzyk) - zgodzili się, że problem jest zbyt skomplikowany, by jednoznacznie wskazać odpowiedzialną za niego grupę.
Ten ostatni wspomniał między innymi o "architektach, którzy zbyt często się sprzedają", ale położył nacisk na kwestię powszechnego smaku i jego kształtowania. - Ludzi powinno się od dziecka uwrażliwiać na piękno. Może w tej kwestii zapanowała w naszym kraju zbyt duża demokracja... - powiedział. A Andrzej Pągowski dodał: - Po 1989 roku sprzedaliśmy polską kulturę: polską szkołę plakatu, teksty Osieckiej i Młynarskiego, piękną modernistyczną architekturę. Wielu z nas woli mieć wielki dom, niż ładnie urządzony. Trudno nam będzie odbudować szacunek dla własnej kultury - podkreślił.
- Wszyscy jesteśmy za to współodpowiedzialni. Przecież wypowiadamy się publicznie, głosujemy w wyborach, tworzymy wspólnoty mieszkaniowe. Ale większość z nas, w zamian za miesięczną pensję, zgodzi się, by zasłonić elewację ich domu ogromną reklamą. Jakbyśmy zapominali, że osobisty interes organicznie wiąże się z dobrem publicznym - podsumował Grzegorz Piątek.
A jak wygląda sytuacja prawna i obyczajowa w innych krajach europejskich? Zachęcamy do wysłuchania nagrania audycji "W tyglu kultury".