Zdaniem dziennikarza ataki w Paryżu są sytuacją bez precedensu. - Skalę tego można porównać do ataku na World Trade Centre. Może jeszcze nie w takim wymiarze, ale to jest rzeczywiście wojna - dodaje Grzegorz Ślubowski.
- Terroryści wykorzystali słabość Francji. Tam mają bazę, na której mogą się oprzeć. Mniejszość muzułmańska we Francji jest duża, a w niej ludzie, którzy sprzyjają radykalnym ruchom - mówi o przyczynach, dla których zaatakowany został właśnie ten kraj. W ocenie dziennikarza Polskiego Radia dobrze zorganizowana akcja wskazuje na powiązania terrorystów z dużą organizacją. - Wszystko wskazuje na Państwo Islamskie. Zakładnicy, którym udało się wydostać z hali koncertowej podają, że terroryści mówili o zemście za Syrię - wyjaśnia.
Do serii zamachów doszło w Paryżu w piątek, a w pobliżu Stade de France, gdzie odbywał się mecz piłkarski, słychać było dwie silne eksplozje. Ze stadionu ewakuowany został prezydent Francois Hollande, który wraz ze współpracownikami pojechał do ministerstwa spraw wewnętrznych, by na bieżąco śledzić sytuację. Po północy policja przystąpiła do szturmu na salę koncertową Bataclan, gdzie napastnicy przetrzymywali zakładników. Francuskie media informują o 100 osobach zabitych tam przez terrorystów. Wcześniej w całym Paryżu zginęło miedzy 40 a 60 osób.
- Mam wątpliwości czy taka sytuacja się nie powtórzy. Nie wierzę, że da się jej przeciwdziałać środkami militarnymi, a proces asymilacji się nie udaje - dodał Ślubowski.
W związku z zamachami prezydent Francji Francois Hollande wprowadził stan wyjątkowy na terenie całego kraju, poinformował też o zamknięciu granic.
***
Rozmawiała Maria Furdyna.
asz