To nie tylko aktor, lecz również reżyser. Andrzej Chyra ukończył wydział reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Dziś jednak nie ma ambicji związanych z tym dyplomem. Gra w kinie polskim i światowym, w teatrze w kraju i na zachodzie.
Posłuchaj innych audycji z cyklu w serwisie moje.polskieradio.pl >>>
Urodzony w Polkowicach aktor przyznaje, że swojego podwórka nie pamięta. – Zawsze czułem się osobny, dolepiony do rzeczywistości. Ewidentnego wymiaru nabrało to, kiedy poszedłem do liceum w Lubinie, do którego dojeżdżałem – wspominał aktor. Jak przyznał, decyzja o byciu aktorem zapadła dość wcześnie, ale nie oceniał jej jako realnej perspektywy. - Myślałem, że będę…górnikiem. Pochodzę z regionu górniczego i wydawało mi się, że zawody techniczne są dla mnie w oczywisty sposób przeznaczone - wyznaje Andrzej Chyra. Nic więc dziwnego postanowił starać się o przyjęcie nie tylko do Szkoły Teatralnej, ale także do Akademii Górniczo-Hutniczej.
Posłuchaj rozmowy Magdaleny Juszczyk z Andrzejem Chyrą >>>
O swoich mistrzach, grze w orkiestrze górniczej i imprezach Dziekance aktor opowiadał w pierszym odcinku "Zapisków ze współczesności”. Kolejny zdominowały wspomnienia studenckie, środa to opowieść o pierwszych zawodowych krokach i wyznanie "W wojsku zrozumiałem, że muszę iść na reżyserię". Pierwszy projekt reżyserski Andrzej Chyra realizował dla telewizji, było to jeszcze na 4 roku studiów. Był to... talk show "Wieczór z Alicją". Podczas przygotowania do kolejnego programu telewizyjnego aktor poznał reżysera Krzysztofa Krauzego, który zaproponował mu - jak dziś ocenia sam Chyra, z desperacji - rolę w "Długu". W końcu po długiej 14 latach od skończenia Szkoły Teatralnej aktor zaczął współpracę z Krzysztofem Warlikowski, która była odnalezieniem swojego miejsca. Jak wspomina początki tej współpracy? "Strasznie hulaszcze życie prowadziłem", ale to przede wszystkim niezwykle twórczy czas aktorsko, czas spotkań z niezwykłymi aktorami. Jednym z takich spotkań niewątpliwie była inscenizacja "Tramwaju zwanego pożądaniem" w którym polskiemu aktorowi partnerowała Isabelle Huppert. Był to wymagający projekt także dlatego, że Andrzej Chyra zgodził się w nim zagrać nie znając francuskiego. Jak wspomina tuż przed początkiem prób uderzył się w kuchni i na pierwszą próbę poszedł... ze straszliwie podbitym okiem. Ale to jak wyznaje pozwoliło mu stawić czoła nowemu wyzwaniu. - Mnie zawsze interesowało to, co jest nowe, to co jest poszukiwaniem formy, języka. To nie tylko to, co gram, ale też co sam konsumuję, sam wybieram, oglądam, słucham. Strasznie lubię Bacha, mimo to bardzo chętnie słucham co robi Paweł Mykietyn czy Agata Zubel - przyznaje Andrzej Chyra. Kończąc swoje wspomnienia artysta wyznaje : wierzę, że ludzie są do czegoś przeznaczeni. Dar otrzymany może być też przekleństwem. Wielu artystów życia prywatnego nie ma albo je tracą, bo sztuka nie znosi zdrady...
Cykl "Zapisków ze współczesności" z Andrzejem Chyrą przygotowała Anna Lisiecka.