Dokument odnaleziony przez prof. Natalię Lebiediewą w rosyjskich archiwach z całą pewnością nie jest białoruską listą katyńską - oświadczył Ośrodek Karta, w którego zasobach znajduje się lista znaleziona przez rosyjską badaczkę.
Wykaz znaleziony przez profesor Lebiediewą to „Księgi ewidencji osób odkonwojowanych w latach 1939-1940 przez konwoje specjalne 15. brygady wojsk konwojowych NKWD ZSRR (stacjonującej w Białoruskiej SRR)”.
Dokument ten odnalazł w Rosyjskim Państwowym Archiwum Wojskowym (RGWA) w Moskwie na początku lat 90. Aleksander Gurjanow ze Stowarzyszenia „Memoriał", badając materiały archiwalne wojsk konwojowych w związku z opracowywaniem katalogu transportów deportacyjnych. Dokument został opublikowany w „Karcie” nr 12/1994.
W Księgach ewidencji figurują osoby aresztowane na Białorusi w okresie od jesieni 1939 do wiosny 1940. W trakcie prac badawczych „Indeksu Represjonowanych” Ośrodek KARTA ustalił na podstawie Ksiąg ewidencji kilkadziesiąt nazwisk potencjalnych ofiar z „listy białoruskiej” - osób po aresztowaniu zaginionych bez wieści, które mogą być ofiarami decyzji Biura Politycznego KC WKP z 5 marca 1940. Część nazwisk to osoby, które po aresztowaniu zostały uwięzione w łagrach. Biogramy tych osób figurują w tomach „Indeksu Represjonowanych”
Ośrodek KARTA od 1988 roku prowadzi „Indeks Represjonowanych” - jedyny w Polsce program badawczy zajmujący się całościową imienną dokumentacją losów obywateli polskich represjonowanych przez organa władzy sowieckiej w latach 1939-56. Wieloletnim partnerem Indeksu jest Stowarzyszenie „Memoriał”.Dodała, że biogramy więźniów figurują w tomach "Indeksu Represjonowanych" pt. Więźniowie łagrów w rejonie Workuty (cz. 1 tomu X, Warszawa 1999) i "Aresztowani na Zachodniej Białorusi" (tom XV, Warszawa 2003).
”Bliżej rozwiązania zagadki białoruskiej listy”
Natalia Lebiediewa, profesor Rosyjskiej Akademii Nauk, która znalazła dokument, uważa jednak, że jej praca pomoże w rozwiązaniu historycznych tajemnic. W opinii Lebiediewej, „nadużyciem jest twierdzenie, że odnaleziono zaginioną białoruską listę katyńską” - jak informowała gazeta publikująca informację o tym dokumencie.
Rosyjska historyk wyjaśnia, że określenie „białoruska lista katyńska” jest terminem umownym. Chodzi o dane polskich jeńców wojennych, którzy przebywali na terenach Białorusi a ich los do dziś nie jest znany. Eksperci podejrzewają, że ponad 3800 osób mogło zostać zgładzonych w miejscach kaźni niedaleko Mińska. - Przytłaczająca większość to konwoje z zachodniej Białorusi do Mińska, dokładnie w tym czasie, gdy trwała akcja rozstrzeliwania Polaków - tłumaczy Natalia Lebiediewa.
Dokumenty, nad którymi pracuje Lebiediewa, znane są polskim i rosyjskim historykom. Wiele lat temu odnalazł je w archiwach szef sekcji polskiej stowarzyszenia Memoriał Aleksandr Gurianow. Jednak ze względu na nieścisłości nie zostały one włączone do akt zbrodni .katyńskiej.
Tymczasem Lebiediewa tłumaczy, że - skoro w księgach transportowych są szczegółowe dane dotyczące przewozu jeńców wojennych do Mińska a nie ma wpisów o ich wyjeździe - to najprawdopodobniej zostali zgładzeni na Białorusi. - Ponieważ te nazwiska nie figurują na listach wywozowych z Mińska, to trzeba przyjąć, że w Mińsku zakończyła się ich życiowa droga - dodaje rosyjska historyk. Do tej pory białoruskie władze przekonywały, że „ani jeden polski obywatel nie został zgładzony na Białorusi”.
Rotfeld: lista będzie zweryfikowana
Były szef MSZ i współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych Adam Daniel Rotfeld wysoko ocenia badania Lebiediewej. Rotfeld uważa, że jest to dodatkowa lista ofiar stalinowskich zbrodni. - Natomiast czy można je uznać za ofiary zbrodni katyńskiej, to dla mnie jest sprawa otwarta – powiedział.
Zaznaczył przy tym, że na najwyższe uznanie i wdzięczność zasługują wysiłki także innych badaczy – takich jak Lebiediewa, Inessa Jażborowska czy Nikita Pietrow.
Powiedział, że o dokumencie Lebiediwej toczyła się rozmowa podczas ostatniego posiedzenia Grupy ds. Trudnych, gdzie uznano, że to odkrycie musi być jeszcze zweryfikowane.
Notatka Aleksandra Szelepina
Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. polscy oficertowie, urzędnicy z terenu obecnej Białorusi byli aresztowani przez NKWD, a następnie zamordowani z rozkazu Stalina. Miejscem pochówku Polaków mogą być Kuropaty pod Mińskiem, tam grzebano ofiary mordów NKWD w latach 1937-1941.
Ustalenie liczby 3870 ofiar znajdujących się na białoruskiej liście katyńskiej wiąże się z notatką z 1959 r. szefa KGB Aleksandra Szelepina skierowaną do I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa. W notatce Szelepin informuje, że na sowieckiej Białorusi i Ukrainie zamordowano 7305 polskich obywateli, a znana tzw. ukraińska lista katyńska zawiera 3435 nazwisk. 3870 to brakujące nazwiska ofiar z białoruskiej listy katyńskiej.
W latach 1988-1989 ma Białorusi z inicjatywy opozycjonisty Zenona Paźniaka przeprowadzono badania cmentarzyska w Kuropatach, podczas których znaleziono również przedmioty należące do polskich obywateli. Poza medalikami Matki Boskiej Częstochowskiej, kaloszami polskich firm jak "Rygawar" i "Gentleman", jest tam męski grzebień, na którym więzień wydrapał słowa: "Ciężkie chwile więźnia. Mińsk 25 IV 1940. Myśl o was doprowadza mnie do szaleństwa. 26 IV. Rozpłakałem się - ciężki dzień".
Na terenie Kuropat spoczywają tysiące Białorusinów i Rosjan – według Paźniaka może być ich 200-250 tysięcy. Obecne władze Białorusi nie zajmują się tym problemem, w Kuropatach nie wystawiono nawet pomnika, nie są znane nazwiska dziesiątek tysięcy ofiar stalinowskich mordów. A uroczysko Kuropaty to nie jedyne miejsce w okolicy Mińska, w którym pogrzebane są więźniowie zabici przez NKWD.
Z ustaleń białoruskiego historyka Igora Kuzniecowa wynika, że z rąk NKWD, w różnych miejscach Białorusi, w latach 1940-1941 mogło zginąć więcej niż 3870 osób - nawet 8,5 tys. polskich oficerów.
Aleksander Łukaszenka oficjalnie zaprzecza, że na Białorusi rozstrzeliwano w latach 40-tych Polaków.
Zobacz film Biełsatu: Katyń 70 lat później >>>
agkm/PAP/IAR
Zobacz także: serwis specjalny portalu polskieradio.pl: KATYŃ >>>