Zaproszeni przez Jacka Wakara goście zgodzili się co do tego, że Fredro znajduje się dziś w literackim czyśćcu. Oswoiliśmy jego humor i ustaliliśmy, jak należy czytać jego dzieła. - Łatkę niepoważnego komediopisarza przylepiono Fredrze już dawno temu - mówił Grabowski. - Pamiętajmy, że pisarz był atakowany za to, że pisze komedie w czasie, który wymaga wzniosłej i wielkiej literatury. Owo życie w wiecznej klęsce odbierało komedii Fredry jej powagę i skazała ją na istnienie tylko w sferze żartu i rozrywki.
Maciej Wojtyszko, reżyser, który wystawił spektakl "Nie uchodzi, nie uchodzi” na podstawie "Dam i huzarów” Fredry, zwracał uwagę, że mało mówi się o ciemnej stronie osoby pisarza. - Stracił wcześnie matkę, potem jako nastoletni uczestnik kilku kampanii napoleońskich widział okrucieństwa wojny, dużo chorował, planował popełnić samobójstwo ze swoją ukochaną - wyliczał Wojtyszko. - Prawdziwe cierpienie połączone z hipochondrią pod koniec życia izolowały go od świata – dodała prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Kim Fredro może być dziś dla czytelnika? - Fredrę można kochać tak, jak się kocha takiego wściekłego dziadunia, złego, gorzkiego, ale tak inteligentnego, że trzeba uznać jego mądrość - powiedział Wojtyszko. Mikołaj Grabowski apelował o nową interpretację dramatów pisarza. - Pilnie potrzebujemy rewizji Aleksandra Fredry. Musimy od nowa spojrzeć na świat jego komedii, bez całego bagażu dawnego odczytania - mówił. - To zadanie nie tylko dla badaczy, lecz także dla dziennikarzy. Należy przedstawić twórczość i osobę Fredry tak, jak ona na to zasługuje.
- Gdy siada się do pracy nad inscenizacją któregoś z dramatów Fredry, w oszołomieniu odkrywa się w tekście wiele nowych rzeczy - dodał Grabowski. - Kiedy wypłyniemy na szerokie wody jego dzieła, widać, ile ważnego mają do powiedzenia o świecie jego postaci. Fredro pisał prawdziwą komedię ludzką.
Zapraszamy do wysłuchania obszernych fragmentów audycji z cyklu "O literaturze nie całkiem poważnie".
mc