Mazurki naturalne. Mazurki szalone. Dzień Polskiej Muzyki z Januszem Prusinowskim

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2024 13:00
Mazurki to dla mnie sprawa bardzo tajemnicza. Z jednej strony są tak naturalne jak rytm polskiej mowy, z drugiej strony – potrafią być wyrafinowane, bardzo osobiste, dziwne. Rozciągają się między codziennością, oczywistością, a czymś przekraczającym wszelkie granice i zmieniającym stan umysłu –  Janusz Prusinowski opowiada Marii Baliszewskiej o świecie muzyki tradycyjnej.
Audio
  • Dzień Polskiej Muzyki z Januszem Prusinowskim(Dwójka/Źródła)
Janusz Prusinowski
Janusz PrusinowskiFoto: PR/Krzysztof Świeżak

1 października to Dzień Polskiej Muzyki. W Radiowym Centrum Kultury Ludowej świętujemy go opowieściami o muzyce tradycyjnej.

W studiu Dwójki Maria Baliszewska spotyka się z Januszem Prusinowskim. Muzyk, animator, propagator polskiej kultury tradycyjnej opowie o polskiej muzyce tradycyjnej i jej nowym życiu.


Tradycja to wspólnota

- Za nami 30 lat znajomości. Trzydzieści lat, które były ważną epoką dla muzyki tradycyjnej – rozpoczyna Maria Baliszewska rozmowę z Januszem Prusinowskim. – Pod koniec lat 80 muzyka tradycyjna powoli zamierała, osobiście patrzyłam bez nadziei na to, że ona przetrwa. Że starzy mistrzowie przekażą swoją wiedzę młodszym pokoleniom, że pojawi się zainteresowanie nią…

Jednak, wbrew obawom Marii Baliszewskiej, w latach 90. powstaje w Warszawie Dom Tańca. Tworzą go dzisiejsze tuzy – tancerze muzycy, folkloryści (m.in. Remek Mazur Hanaj, Piotr Zgorzelski, Katarzyna Leżeńska) wśród nich – także Janusz Prusinowski.


Tadeusz Jedynak 1200.jpg
Tadeus Jedynak
Z Przystałowic Małych

- Jestem bardzo szczęśliwy, że to się tak potoczyło: wielu młodych ludzi jeździ na wieś, tańczy do wiejskiej muzyki, utrzymuje osobiste stosunki z mistrzami. Co więcej przekazywanie tej muzyki dzieje się całym kontekstem – jak to działa w tańcu, jak na weselu. Wyrosło środowisko, dla którego jest to coś normalnego. To wielka radość. Jeszcze w latach 90. na palcach jednej-dwóch rąk można było policzyć młodych adeptów muzyki tradycyjnej. Tu, w centralnej Polsce. Mam świadomość, że w górach czy na Wielkopolsce te procesy toczyły się inaczej – mówi Janusz Prusinowski. – Tutaj to była abstrakcja, że ktoś tańczy do wiejskiej muzyki, na jednej nucie dudli jako ten Chopin. Działy się takie głębokie sytuacje, które nas zmieniały. Te spotkania, te opowieści, cały świat, który przekazywali nam wraz z muzyką, stał się częścią nas. Mamy XXI wiek. To, co w obecnych społeczeństwach szwankuje, to więzi. Ludzie są samotni. Siedzą w swoich komórkach, komputerach, symulacjach, mają duży kłopot z budowaniem relacji – czegoś, co z perspektywy muzyki tradycyjnej jest warunkiem sine qua non. Bez tego nie da się tańczyć, bo szukamy wspólnego środka ciężkości – nie ja, nie ty, a my. I tworzy się coraz większe „my”. To jest element tego przekazu.

 

Początki Janusza Prusinowskiego

Pierwsza wyprawa z Bractwem Ubogich na Radomszczyznę była do Tadeusza Jedynaka. Kontakt do niego dał „zapaleńcom” Andrzej Bieńkowski, a Jedynak zaprosił Jana Gacę, by ten mu bębnił. Muzykanci zaczęli wymieniać się melodiami, a adepci z miasta słuchali tych dźwięków zadziwieni.

- Nie wiedzieliśmy, gdzie tu jest początek, gdzie koniec frazy! To był kosmos dla kogoś, kto wcześniej takich oberków nie grał – przyznaje Janusz Prusinowski. – Wcześniej graliśmy trochę muzyki z Lubelszczyzny. Ja też uczyłem się grać na skrzypcach. Witek Broda uczył się na skrzypcach, Jacek Hałas uczył się basować i grać te melodie na akordeonie. Remek – bębnić. Brygada była przednia! Był Adam Strug, który śpiewał, była Ania Broda, Agata Harz, Alicja Hałas… Układaliśmy sobie to w różnych konfiguracjach, w ramach swojego zrozumienia. Kaja (Prusinowska) teraz się ze mnie śmieje, że nie dało się tego słuchać: krzywe dźwięki, do bólu kości. Ale się nie poddawałem, grałem dopóty, dopóki dało się tego słuchać.

Następnie Prusinowski trafił do Jana Lewandowskiego (Strzemeszna, Rawskie). Jego melodie mazurkowe były nieco prostsze od radomskich, „bliższe chopinowskiemu myśleniu”. Gdy pierwszy raz odwiedzili Lewandowskiego z Piotrem Piszczatowskim, Janusz nauczył się całego repertuaru, który zdołał wtedy nagrać.

- Pamiętam, że po jakimś czasie przejeżdżaliśmy przez Strzemeszną. W domu Lewandowskiego odbywała się jakaś uroczystość rodzinna. Stanęliśmy cichutko pod bramą, wyjęliśmy instrumenty i zagraliśmy mazurka Lewandowskiego… – wspomina nasz gość.

Odkrywanie ówczesnego świata muzyki tradycyjnej było jak odkrywanie Atlantydy. I były to czasy przebogate. W samych Przystałowicach na Radomszczyźnie tuż obok siebie mieszkało trzech doskonałych muzykantów!

„A znacie coś ładnego?”, „Coś ładnego potraficie zagrać?” Janusz Prusinowski pamięta te pytania, gdy w latach 90. w Warszawie jak grzyby po deszczu powstawały „światowe” restauracje i knajpy. Grano w nich muzykę indyjską, irlandzką. O polskiej nikt nie słyszał.

- Warszawa była zapatrzona w Zachód, chciała być jak najbardziej amerykańska. Kto wie, może śladu po polskiej muzycy tradycyjnej by nic nie zostało…? – zastanawia się nasz rozmówca. – Powstał Dom Tańca. Przez klub Remont przewijało się i sto zespołów rocznie! Zaczynaliśmy nie z poziomu 0, ale z poziomu -10. W wielu miejscach spotykaliśmy się z odpowiedzią „nie wiem, nie znam, nie interesuje mnie polska muzyka”. Dziś patrzę na liczbę taborów, warsztatów, potańcówek, które wpuszczają ludzi w świat tamtych czasów, tego, co nas budowało.

Formuła spotkań w Remoncie zawiera w sobie nie tylko „recital” muzykanta. Przyjeżdżają z nim tancerze, śpiewacy. Chodzi o jak najszerszą i zbliżona do realnego kontekstu sytuację. Zdarza się, że wiejscy artyści przyjeżdżają wcześniej, niekiedy nawet w południe. Wtedy organizatorzy z miasta spędzają z nimi cały dzień, w niewielkiej kanciapie. Remek Mazur Hanaj o klubie Remont i początkach Domu Tańca

Mazurki niesamowite

- Mazurki to dla mnie sprawa bardzo tajemnicza. Z jednej strony są proste, każdy może je śpiewać. Są tak naturalne jak rytm polskiej mowy – czasem nie sposób zauważyć przejścia między mową a śpiewem. Z drugiej strony, potrafią być wyrafinowane, bardzo osobiste i… dziwne, szalone. Rozciągają się między codziennością, oczywistością, a czymś przekraczającym wszelkie granice i zmieniającym stan umysłu – mówi Janusz Prusinowski. – Przez nasze ręce i głosy przechodzą głosy i dźwięki tych muzykantów i śpiewaczek, od których się uczyliśmy. To wzruszenie. Na tym polega też tradycja. Chce się grać te dźwięki, powtarzać je. A im bardziej się je powtarza, tym bardziej się one zmieniają.

 

dzień polskiej muzyki

Czym jest Dzień Muzyki Polskiej?

To kampania społeczna, która promuje polską muzykę i zwiększa świadomości Polaków na temat znaczenia muzyki dla rozwoju polskiej kultury i gospodarki. Akcja wspiera rodzimy rynek muzyczny i zaznacza rolę muzyki w życiu każdego z nas.

Przesłaniem kampanii jest współpraca: „Muzyka łączy WSZYSTKICH”. Muzyka jest źródłem radości, siły, inspiracji oraz uniwersalnym językiem zjednoczenia i współpracy, a także kluczem do pokonywania wielu przeciwności. Dlatego cieszymy się, że tak wielu artystów i fanów, a także wiele firm muzycznych jest zaangażowanych w świętowanie Dnia Polskiej Muzyki.

Organizatorem kampanii jest Fundacja EMPOWER POLAND. Współorganizatorem 6. edycji kampanii jest Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. [mat. organizatora]

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Maria Baliszewska

Data emisji: 1.10.2024

Godzina emisji: 12.00

mg

Czytaj także

Mazowsze Północne. Poznaj nieznane!

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2022 09:00
Od poniedziałku (3.10) do soboty (8.10) po raz drugi odbywać się będzie Festiwal „Mazowsze Północne. Ziemia Nieznana”. Przez pięć dni muzycy i tancerze odwiedzą kilkanaście szkół i spotkają się z mieszkańcami wielu miejscowości położonych w obszarze Ziemi Zawkrzańskiej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Lekcja życia i słuchania. Remigiusz Mazur-Hanaj w "Zapiskach ze współczesności"

Ostatnia aktualizacja: 28.02.2024 13:00
Czym jest słuchanie i jak słuchać z uwagą? Co sprawia, że nagranie terenowe jest doskonałe? Jak oddać intymność głosu czy instrumentu i zadbać, by zarejestrowany dźwięk sprawiał wrażenie naturalnego?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Opowieść o muzycznej tradycji, czyli Kaja i Janusz Prusinowscy z nową płytą

Ostatnia aktualizacja: 20.09.2024 13:56
Album dla najmłodszych - „Cztery domy słońca. Lato i Jesień”, wydany przez Agencję Muzyczną Polskiego Radia - to kontynuacja albumu z zimą i wiosną w podtytule sprzed niespełna roku.  
rozwiń zwiń