Ten przewrotny tytuł określa po pierwsze nagrania pochodzące z nurtu tzw. popkultury, ale... popkultury wiejskiej z lat 60. i 70. XX w. Przyzwyczajeni jesteśmy do odwoływania się w różnych, poświęconych muzyce ludowej audycjach, do tradycji międzywojennej, tej z czasów kapel skrzypcowo-basowych, a warto pochylić się także nad repertuarem, który kilkadziesiąt lat temu docierał na wieś z miast i z eteru. Tym bardziej, że utwory „z miasta” grane były najczęściej zgodnie z wiejskimi stylami wykonawczymi i wiejską estetyką. Zatem była to popkultura, owszem, ale przepuszczana przez bardzo specyficzny filtr...
- Ci, którzy pamiętają lata 60. i 70. rozumieją, jakim nieopisanym cudem był magnetofon na wsi. A taśma była jeszcze większym cudem! A jeśli nawet trafiał się zapaleniec, nagrywający na wsiach wesela, zaraz jego synowie zabierali taśmy i nagrywali na nich disco polo – wspominał Bieńkowski. – Dlatego nagrania, których dziś posłuchamy są rzadkością. I bardzo cennym świadectwem (choć nie zawsze świadectwo jest tym, co by nam się podobało).
Określenie „nie do przyjęcia” odnosi się po wtóre do jakości nagrań. W czasach 60., 70. lat XX w. tylko Polskie Radio i Instytut Sztuki PAN dysponowały profesjonalnym parkiem maszynowym, którym profesjonalnie nagrywano także w terenie (choćby podczas sławetnej Akcji Zbierania Folkloru Muzycznego w latach 1950-1954, podczas której realizowano nagrania w studyjnej niemal jakości w krytych strzechą chałupach), a cała reszta pasjonatów, badaczy, zbieraczy-amatorów miała (i to rzadko!) do dyspozycji sprzęty amatorskie. Oczywiście jakość tych nagrań nie jest w związku z tym zachwycająca, za to ich wartość dokumentacyjna – wielka!
Część z nich cudem ocalała. Dlaczego? Powód jest prosty. Taśmy szpulowe, a potem kasety, były rarytasem, ich zdobycie graniczyło z cudem. Jeśli więc nawet ktoś na wsi nagrał jakieś świetne rzeczy, często taką taśmę porywały zaraz dzieci, młodzież i nagrywały na nią piosenki z radia. Andrzej Bieńkowski zaprezentował nam krótką historię magnetofonów szpulowych i kasetowych (o tyle lepszych, że posiadały wbudowany mikrofon – to była prawdziwa rewolucja!).
- Pamiętam to z festiwalu w Kazimierzu, kiedy przy estradzie stał tłum ludzi z magnetofonami kasetowymi, żeby sobie nagrać muzykantów. Bo nie sposób było tego później posłuchać – wspominał Bieńkowski.
Rozpoczęliśmy od nagrania kapeli Rochalów z Koluszek (harmonista był nauczycielem Bartosza Polińskiego z Diabubu). Następnie przenieśliśmy się do Turobina. Na przełomie lat 70. i 80. nagrała się tam sama kapela. Do Andrzeja Bieńkowskiego rejestracja trafiła poprzez pewnego Karola, który – jako pierwszy w Polsce – budował sobie w tamtych okolicach dom z… pustych butelek po wódce.
- Zależało mu na szybkim wykończeniu tego domu, więc dość dużo tego materiału zużywał. Pożyczył mi tę taśmę. Kiedy po niecałym roku przyjechałem ją oddać, zauważyłem, że nie udało mu się zakończyć budowy. Zima go zmogła – opowiadał nasz etnograf.
Na nagraniu z lat 70. zagrał pan Tadeusz Harbuz, multiinstrrumentaista i dyrygent miejskiej orkiestry w Tomaszowie Lubelskim, ale i członek kapeli dętej grającej na Roztoczu. Następnie wysłuchaliśmy kapeli Nanusia z Tępoczowa, z regionu Krakowskiego. To przykład grania w „staro-nowym” składzie – skrzypce i kontrabas połączyły się tu z akordeonem i dęciakiem.
- Problem nagrań z tych czasów polegał m.in. na tym, że były monofoniczne. Nie było stereofonicznych magnetofonów. Jeśli w kapeli grał saksofon, miał tak mocną emisję, że przyćmiewał skrzypce – mówił Andrzej Bieńkowski – Ja także robiłem nagrania z takiego magnetofonu. W końcu nauczyłem się znajdować na Sali miejsce, z którego ten saksofon nie przykrywał skrzypiec w całości.
Przeczytaj:
Muzyka odnaleziona w ostatniej chwili
Gdy wyszła książka Ostatni Wiejscy Muzykanci z serii Muzyki Odnalezionej, do Bieńkowskich napisał list pan Podkowiak z USA. Pochodził z okolic Rdzuchowa. W latach 60.-70. miał okazję nagrywać wiejskie wesela. To unikatowe nagrania! Mało kto bowiem miał szansę nagrać weselne zabawy w ich naturalnym kontekście!
Zaprezentowaliśmy nagrania z kilku regionów Polski. I, uwaga, były to rejestracje nie tylko autorstwa Andrzeja Bieńkowskiego! Nagrania, które dziś usłyszeliśmy, Andrzej Bieńkowski zawdzięcza rodzinom: pana Nanusia, pana Podkowiaka, Rochalów, Harbuza, Henryka Welcza i Domowi Kultury w Radzanowie.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Andrzej Bieńkowski
Data emisji: 31.05.2022
Godzina emisji: 15.15