Dajemy dżazu

Ostatnia aktualizacja: 29.05.2025 19:00
Prawdziwym wyzwaniem dla kowali była pojawiająca się moda na dżazy w wiejskich kapelach. Dżazy pojawiły się w Europie po I wojnie światowej wraz z amerykańskimi zespołami jazzowymi. Ten prosty zestaw perkusyjny zawojował polską wieś po II wojnie. Ale skąd go wziąć? Przecież w sklepie nie kupisz, nawet nie wiadomo jak go skonstruować!
Audio
Wesele. Muzykanci prowadzą Młodych i orszak ślubny. Rok 1960, Rzeszowskie
Wesele. Muzykanci prowadzą Młodych i orszak ślubny. Rok 1960, RzeszowskieFoto: Archiwum Muzyki Wiejskiej/Muzyka Odnaleziona

Tu było pole do popisu dla wynalazczości domorosłych speców. A presja była duża, bo weselnicy już nie chcieli zamawiać kapel bez dżazu. "Mam takie kapitalne zdjęcie z wesela w Rzeszowskim, młoda para idzie pod górę do kościoła, przed nimi kapela a bębnista niesie na plecach, na misternej konstrukcji cały wielobębnowy dżaz i bębni! Taka była potrzeba pokazania, że u nas gra nowoczesna kapela. Ale przeszłość wszędzie nas dopada. Kupiłem wspomniany dżaz, leżał już wyrzucony pod szopą. W domu zacząłem mu się przyglądać i odkryłem, że skóra na dużym bębnie jest pomalowana na jasny orzech, który już zaczął odpadać i pokazały się „żydowskie pacierze” Tory" - wspomina Andrzej Bieńkowski. 

Dżaz odnosi się oczywiście do prostego zestawu perkusyjnego, który pojawił się na polskiej wsi i zaczął zdobywać popularność wśród muzykantów i słuchaczy. Nasz badacz zalicza go jednak do instrumentów wyklętych. Co to znaczy? O tym - w audycji!

***

Na audycję Źródła w piątek (30.05) w godz. 12.00-12.45 zapraszają Andrzej Bieńkowski i Aleksandra Tykarska.

 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Akt miłości grania na organce

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2021 10:00
Wracałem z Mogielnicy. Siąpił deszcz, a on szedł poboczem, grając na organkach. Był tak zajęty graniem, że nie zwracał uwagi ani na deszcz, ani na zatrzymujący się samochód. Kiedy mnie zobaczył, podniósł lewą rękę w triumfalnym geście, nie przerywając gry. - Ale oberek, co? – zapytał, kiedy przestał grać...
rozwiń zwiń