Józef Zaraś urodził się w Nieznamierowicach w 1928 roku. Już tylko na podstawie historii o jego narodzinach przewidywano, że będzie muzykantem, bo przyjść na świat miał nazajutrz po weselu, na które poszli jego rodzice, którzy słynęli z upodobania do tańca. Zaraś to ważna dla polskiej muzyki tradycyjnej postać i prawdziwa skrzypcowa legenda, jeden z najsławniejszych muzykantów Radomszczyzny, wzięty muzyk weselny, bardzo elastyczny i wszechstronny, który łączył stare maniery z nowoczesnym repertuarem.
- Ojciec nie był muzykiem, ale ja się za muzykę zabrałem, jak chodziłem do szkoły. To wziąłem kawałek deseczki, kawałek kabla, i jak wracałem do domu, to zamiast do książek, to ja do tej deseczki - mówił Józef Zaraś w archiwalnym nagraniu, którego w latach 70. dokonał dziennikarz Polskiego Radia Kielce Piotr Gan. - Kiepsko się uczyłem, nauczyciel się nawet skarżył mojemu ojcu, ale te kawałki grałem. Powiedziałem ojcu, że wolałbym się na muzykanta szkolić. Skrzypce wydłubał mi najpierw taki stolarz, a potem ojciec kupił dla mnie skrzypce za dwa metry żyta. To było przed wojną, i już ojciec kazał grać.
Nauka u Jana Bogusza
Zanim Józef Zaraś doszedł do wprawy, żywotnej ekspresji i łatwości w wirtuozerskim ornamentowaniu, uczył się między innymi u słynnego skrzypka Jana Bogusza (1918-1945). W audycji słuchaliśmy, jak artysta wspominał spotkanie z mistrzem.
- Sam próbowałam na tych skrzypcach, ale wyszło, że potrzeba na naukę. Ojciec wysłał mnie wtedy do Kamiennej Woli, do tego Bogusza. Miałem ja 12 lat! - wspominał Józef Zaraś, mówiąc dokładnie, jak znalazł się w domu o dziesięć lat starszego Jana Bogusza, który wtedy był już gwiazdą wesel. - Wziął mnie pod rękę, było to zimową porą, nie mieli my gdzie spać, noc spędzałem na posłaniu - mówił Zaraś o pobycie w domu Bogusza. - Dwa tygodnie na posłaniu, i przy ludziach mi kazał grać, a ja się wstydziłem, bo nie umiałem. Ale tata mi mówił, że skoro do szkoły nie chodzę, to mam grać. "Może nie zwariuje", mówili między sobą ojciec i Bogusz. Trzy kawałki mi pokazał, i kiedy już tę tonację prowadziłem, to odszedłem.
Gwiazdor, weselnik, odkrywca
Józef Zaraś, który słynął nie tylko z wyjątkowej ekspresji, ale słabości do płci przeciwnej, swoje pierwsze wesele zagrał w wieku 14 lat. - Bałem się, czy dam sobie radę z tymi zabawami, pieśniami, oczepinami, a jakże! Ale co umiałem, to zagrałem, każdy był zadowolony, i do ojca mówili: "Dobrze gra, będzie z niego muzykant!".
Swoją popularność wśród weselników zawdzięczał temu, jak potrafił grać mazurki i oberki. - Nawet tym z Warszawy i spod Szczecina się podoba i chcą, żebym u nich grał. Starsi to bardzo lubią, młodzież skrzypek nie uważa, a raczej gitary, ale starsze wesele i starsi goście to bez skrzypek nie chcą, uważają właśnie skrzypki, harmonię, baraban i śpiew!
W audycji słuchaliśmy rozmowy ze zmarłym w 1998 roku skrzypkiem z Nieznamierowic, a także rozmów z członkami jego rodziny oraz sąsiadami oraz muzyki zarówno na skrzypcach solo, jak i w kapeli z harmonistą Józefem Porczkiem.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Gość: Józef Zaraś (skrzypek ludowy)
Data emisji: 7.10.2019
Godzina emisji: 15.20
at