Żydowskie ślady w polskiej muzyce tradycyjnej

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2021 16:00
- Jeśli idzie o Żydów, to wieś miała wiele za uszami. Możemy mówić, jak wielu uratowaliśmy. Ale nie wolno zapomnieć, jak wielu zamordowaliśmy. Chciałbym pokazać, jak wiele przez to straciliśmy. Tym razem Andrzej Bieńkowski odsłonił przed słuchaczami tajemnicę wkładu Żydów w polską muzykę tradycyjną. Był on niemały. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że liczni, wręcz ikoniczni muzykanci starszego pokolenia, urodzeni w pierwszych dekadach wieku XX, to uczniowie znamienitych muzykantów żydowskich.   
Audio
  • Żydowskie ślady w polskiej muzyce tradycyjnej (Dwójka/Źródła)
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjneFoto: NAC

- W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego, że możemy mówić o wpływie muzyki żydowskiej na polską. Muzykanci o tym nie wspominali, czasem zaprzeczali. To były lata 80. Czas opresyjności państwa. Dopiero, gdy dygitalizowałem swoje nagrania, po 20-25 latach od tego, kiedy nagrywałem, zdałem sobie sprawę, co ja właściwie robię… - mówił Andrzej Bieńkowski o swoim pierwszym, świadomym spotkaniu z muzyką żydowską zaklętą w polskiej muzyce tradycyjnej.

Nagle okazało się, że wielu nagrywanych przez etnografa muzykantów uczyło się gry u Żydów, grało z nimi lub podsłuchiwało na weselach. Przełomowy był dla Bieńkowskiego kontakt z Marianem Bujakiem – uczniem żydowskiego skrzypka, jednym z braci Simsiów, wielkich sław muzycznych w latach 20-30 XX w. Ze względu na nakazy religijne na braci Simsiów zawsze na nieżydowskich weselach czekała kura (nie mogli jeść kiełbasy ze świni). Świadczy to o tym, jak kapele żydowskie były popularne i szanowane przed drugą wojną światową.  Tymczasem Maria Bujak był nie tylko uczniem Simsia, był także świadkiem zmowy milczenia wokół Żydów i ich kultury, która przecież współegzystowała z polską w niejednej wiosce i niejednym mieście.

Wiele lat później muzycznym tropem braci Simsiów podążał Mateusz Niwiński. Trafił m.in. na braci Wójcików – bębnistę i skrzypka – których ojciec grał z Simsiami w karczmie. Karczma była popularna, ponieważ znajdowała się nieopodal końskiego targu w Przytyku. Każdy, kto sprzedał konia, zachodził do niej, by to oblać. Ucztowaniu towarzyszyła muzyka Simsiów.

W Ździłowicach Bieńkowski poznał braci Dudków, którzy grywali na weselach żydowskich, mogąc przypatrzeć się z bliska tajemniczym rytuałom weselnym starszych braci w wierze. To właśnie od Bronisława Dudki etnograf usłyszał kiedyś piosenkę „Żyd w mieście”. Dlaczego „Żyd w mieście”? Ponieważ nie wypadało śpiewać „Żyd w beczce”. Wcześniej, w okresie międzywojennym było wiele teatrów amatorskich, które przedstawiały m.in. sztuki patriotyczne, ale również antysemickie. Jedna z nich nosiła właśnie tytuł „Żyd w beczce”, była niezwykle popularna. Dudka grał melodię ze sztuki opartą na melodii żydowskiej samym Żydom. Śmiali się.

Kres popularności kapel żydowskich przyniosła wojna i Holokaust.

Ilustracją audycji były nagrania z płyty “Kolberg po żydowsku”.

ZOBACZ KONCERT "Kolberg po żydowsku" z cyklu Muzyczna Scena Tradycji: YouTube, RCKL

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 4.06.2021

Godzina emisji: 15.15