Reżyser, scenarzysta filmowy, obecny również w przedsięwzięciach teatralnych i telewizyjnych. Jest absolwentem filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, a także reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ukończył również Mistrzowską Szkołę Reżyserii Andrzeja Wajdy i szkołę filmową w Amsterdamie. – Jestem opóźniony o dziesięć lat w stosunku do miejsca, w którym chciałbym być. Pochodzę z miejscowości i środowiska, które nie miało nic wspólnego z filmem i teatrem. Filmów nie robimy dla samych siebie, ale również dla widowni i to zawsze kosztuje sporo pieniędzy. Ukończyłem dużo szkół filmowych, abym umiał wykonywać wiele rodzajów pracy związanych z przygotowaniem filmu – podkreślał w rozmowie gość Dwójki.
Prowadząca spotkanie Magdalena Juszczyk spytała Marcina Wronę o początki kariery i jak sukces wpływa na dalszą pracę. – W Polsce nie powstaje wiele filmów i nie wszyscy, którzy chcą je robić, mają na to szansę. Można odnieść czasem wrażenie, że wraz z sukcesami pojawiają się nowi przyjaciele, ale w tej samej skali pojawiają się ci, którzy niespecjalnie dobrze Ci życzą. To się odczuwa, ale trzeba po prostu robić swoje – mówił Marcin Wrona.
Z naszym gościem porozmawialiśmy również o zakończonym niedawno 38. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Magdalena Juszczyk poprosiła reżysera o krótkie podsumowanie festiwalu. – Każdy lubi określony rodzaj kina, ale z tegorocznym werdyktem jury w Gdyni w pełni się zgadzam. Wydaje mi się, że tych nagród było trochę za dużo, nie dlatego, że filmy były słabsze lub gorsze, ale po prostu uśrednianie ich nie jest dobre. Tak samo jak i demokracja w sztuce nie jest dobra – opowiadał Marcin Wrona.
Audycję prowadziła Magdalena Juszczyk.
WŁ