We wrześniu minęło 400 lat od śmierci niezwykłego kompozytora. Z tej okazji audycję "Między dźwiękami" poświeciły jego twórczości oraz legendzie Magdalena Łoś i Ewa Obniska.
Manierystyczne madrygały, opatrzone tekstami o nieszczęśliwej miłości, w rodzaju "śmierć dopiero okaże mi litość", robiły i wciąż robią ogromne wrażenie. Zwłaszcza w kontekście biograficznym, z brutalnym mordem dokonanym przez Gesualda na żonie i jej kochanku. Neurotyczna natura doprowadziła w końcu arystokratę-muzyka na skraj choroby psychicznej. Ale czy faktycznie w niej tkwią źródła jego twórczości?
Ewa Obniska podkreśla, że ani muzyka Gesualda nie była tak niezwykła, jak zwykło się uważać, ani dokonany przez niego mord. Ówczesny kodeks honorowy w zasadzie obligował go do wymierzenia w ten sposób sprawiedliwości niewiernej małżonce oraz jej kochankowi. Sąd oficjalnie uniewinnił zresztą księcia.
Także jego słynne madrygały, które w dziedzinie chromatyki, dysonansowej, atonalnej harmoniki, nieregularności frazy oraz egzaltowanej emocjonalności doprowadziły renesansowy manieryzm do ściany, nie były pozbawione kontekstu w twórczości poprzedników Gesualda oraz jemu współczesnych.
Podobny radykalizm formalny i materiałowy, choć nie tak mroczną emocjonalność, odnaleźć można w kompozycjach wokalnych Pomponio Nenny. Silna chromatyzacja w ogóle pozostawała cechę renesansowej muzyki instrumentalnej, teoretycznie zakorzenionej w tradycjach antycznych. Za mistrza Gesualda uznać można Cipriano de Rore, ojca renesansowego manieryzmu. A porównywalną wynalazaczością odznaczał się w czasach Gesualda Monteverdi, poruszajacy się na pograniczu prima i seconda practica.
A co łączyło księcia z Caravaggie? Dlaczego śmieszył muzyków? I czy naprawdę kochał swoją żonę? Zachęcamy do wysłuchania audycji "Między dźwiękami".