9 listopada 1929 roku w Budapeszcie urodził się Imre Kertész, węgierski pisarz pochodzenia żydowskiego, który w 2002 roku otrzymał Literacką Nagrodę Nobla "za pisarstwo, które wynosi jednostkowe doświadczenie ponad barbarzyńską arbitralność historii".
German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-społeczny
Przed II wojną światową kwestia własnych korzeni zupełnie dla niego nie istniała. O tym, że jest Żydem, przypomnieli mu Niemcy, a o tym, co to właściwie znaczy "Żyd", dowiedział się w wieku 14 lat, gdy został więźniem obozów koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau i Buchenwald. Ocalony tuż przed śmiercią, swoje doświadczenia z lat Zagłady opisał w trzech powieściach: "Los utracony" (1975), "Fiasko" (1988) i "Kadysz za nienarodzone dziecko" (1990), cyklu nazwanym przez krytyków "trylogią ludzi bez losu".
18:01 Dwójka Notatnik Dwójki 4.04.2016.mp3 "Powiedział kiedyś, że stara się stworzyć język, który będzie imitacją drutu kolczastego". O Imrem Kertészu mówią Kinga Piotrowiak-Junkiert, Krzysztof Varga i Piotr Matywiecki (PR, 4.04.2016)
"Arcydzieło prostoty"
Gdy wiosną 1944 roku dotarł do Auschwitz jednym z transportów węgierskich Żydów, podał komisji selekcjonującej więźniów fałszywą datę urodzenia, twierdząc, że ma 16 lat. To uchroniło go od natychmiastowej śmierci w komorze gazowej, gdzie od razu skierowano większość przybyłych osób, zakwalifikowanych jako "niezdolne do pracy". Do tej kategorii z góry zaliczono m.in. wszystkich 14-latków. Imre Kertész, każdego dnia pędzony przez Niemców do katorżniczej pracy, patrzył na dymiące nieustannie kominy krematoryjnych pieców.
To był dopiero wstęp do tego, co przez wielu ludzi określane jest mianem "obozowego koszmaru". Dla Kertésza jednak słowo "koszmar" nie oddaje jego osobistego doświadczenia, które opisał w formie świadectwa Györgya Kövesa, głównego bohatera "Losu utraconego", jednej z najwybitniejszych w historii literatury powieści na temat Holokaustu.
Wyzwolenie Auschwitz-Birkenau - zobacz serwis historyczny
Köves nie patrzy na Auschwitz jak na koszmar. Mówiąc o obozie, o relacjach między więźniami, o śmierci, głodzie, pracy ponad siłę, o ciałach jeszcze żyjących i tych już nieżywych, unika patosu i wszelkich uogólnień. Ma tylko swoją perspektywę - chłopca, który przyjmuje wszystko takim, jakie jest, a na kolejne zdarzenia patrzy z niekonwencjonalną mieszaniną zdziwienia, ufności i rezygnacji. Ze względu na powściągliwy styl i postawę narratora literaturoznawca prof. Michał Głowiński nazwał "Los utracony" "arcydziełem prostoty".
"Stworzony przez Auschwitz"
Za pomocą prostych słów i zdań Imre Kertész interpretuje Holokaust, wychodząc poza schematy myślowe, według których Zagłada to "nieoczywisty" splot okoliczności i coś, co było zupełnie wbrew ludzkiej logice. Tej interpretacji przeciwstawia egzystencjalny konkret sytuacji człowieka, który jest Żydem w XX wieku w Europie. Ucieka od transcendencji. Gdy jego bohater słyszy, że Holokaust "przyszedł", że "przyszło" getto i "przyszła" śmierć, protestuje, mówiąc "szliśmy my". Nie twierdzi, że Żydzi są współwinni, lecz zwraca uwagę na to, że Holokaust był po prostu częścią ich życia. Bezosobowemu "przyszło" stawia naprzeciw indywidualny los, nawet jeśli jego natura jest paradoksalna, co Köves wyraża zdaniem: "to nie był mój los, ale ja go przeżyłem".
Z kolei bohater "Kadyszu za nienarodzone dziecko", usłyszawszy na jednym z przyjęć zdanie "dla Auschwitz nie ma wytłumaczenia", zaczyna dowodzić czegoś wręcz przeciwnego i stwierdza, że "Auschwitz już od dawien dawna, kto wie, od ilu stuleci, wisi w powietrzu, niczym ciemny owoc dojrzewający w roziskrzonych promieniach hańby, czekając, by wreszcie spaść na ludzi". Tym zaś, co czyni z Auschwitz coś "nieuniknionego" i "koniecznego", jest właśnie jednostkowe doświadczenie tego, co "było, czyli jest". "Tylko tego, czego nie ma albo czego nie było, nie sposób wytłumaczyć" i w tej perspektywie "wytłumaczyć nie można byłoby właśnie niezaistnienia obozu w Auschwitz". Narrator broni oczywistości Holokaustu dlatego, że to był jego los. Każda próba sprowadzenia Auschwitz do czegoś "niewytłumaczalnego" odbiera mu cząstkę samego siebie. Tymczasem osoba jest zawsze nierozerwalnie połączona z własną traumą. Holokaust jest częścią tożsamości autora i jego bohaterów.
Krzysztof Varga w Polskim Radiu powiedział o Kertészu, że to "pisarz stworzony przez Auschwitz". – To jest temat, który go zbudował, a potem już z nim pozostał – zauważył Varga. – Imre Kertész jako 15-latek wychodzi z obozu. Jest już właściwie dorosłym człowiekiem, który zaznał koszmaru i potrzebuje jeszcze ponad 20 lat, żeby zasiąść do pisania "Losu utraconego". Musi to w sobie przepracować – dodał.
10:07 Dwójka Wybieram Dwójkę 31.03.2016 kertesz.mp3 O twórczości Imrego Kertésza z Krzysztofem Vargą, Csabą Kissem i Kingą Piotrowiak-Junkiert rozmawia Aldona Łaniewska-Wołłk (PR, 31.03.2016)
Niełatwo być Węgrem
Z bagażem wspomnień obozowych Imre Kertész musiał radzić sobie przez resztę życia. Dlatego jednym z podstawowych problemów, z którymi mierzył się w swym pisarstwie, jest kwestia życia po Auschwitz. "Będę ciągnął moje życie, które nie nadaje się do tego, by ciągnąć je dalej" – mówi Köves na samym końcu powieści. Dla samego autora fakt, że przeżył, jest też wezwaniem do walki o pamięć, choć tak wielu ludzi wokół wolałby zapomnieć, co ludzie robili ludziom za drutem kolczastym.
Powstanie w getcie - zobacz serwis historyczny
Z tego zadania zaczął wywiązywać się w latach 70., a w przewrotny sposób przyczyniły się do tego działania węgierskich władz. Tuż po wojnie, ukończywszy przerwaną wojną edukację, Kertész został dziennikarzem dziennika "Világosság". Nie ciągnęło go do komunizmu, gdy więc pismo zostało przejęte przez partię w 1951 roku, został zwolniony. Mimo tego udało mu się znaleźć pracę w służbach prasowych Ministerstwa Przemysłu, skąd jednak wyrzucono go już w 1953 roku. Wtedy poświęcił się całkowicie pracy pisarskiej i przekładowej.
Oprócz kilkunastu książek własnego autorstwa Imre Kertész dał węgierskim czytelnikom tłumaczenia dzieł takich niemieckojęzycznych autorów, jak Nietzsche, Freud, Hofmannsthal, Schnitzler, Roth, Wittgenstein i Canetti. Niemcy zresztą pierwsi docenili jego talent, nagradzając go m.in. Brandenburger Literaturpreis (1995), Leipziger Buchpreis (1997) oraz WELT-Literaturpreis (2000). Nic dziwnego, że pisarz lepiej czuł się w Berlinie niż we własnej ojczyźnie, co wielu miało mu za złe. Gdy w 2002 roku został laureatem Literackiej Nagrody Nobla, mieszkał w Niemczech i nie zawsze pochlebnie wypowiadał się o Węgrzech.
W ostatnich latach życia jego stosunki z krajem urodzenia znacząco się ociepliły. Imre Kertész ponownie osiedlił się w Budapeszcie. W 2014 roku uhonorowano go najwyższym węgierskim odznaczeniem - Wielkim Krzyżem Orderu św. Stefana. Pisarz był już wtedy bardzo chory. Przez lata cierpiał na chorobę Parkinsona. Zmarł w Budapeszcie 31 marca 2016 roku, przeżywszy 86 lat.
mc