Izabela Matuła ukończyła studia wokalno-aktorskie w Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Po zakończeniu studiów kontynuowała naukę śpiewu u Neila Semera w Nowym Jorku, a obecnie doskonali swoje umiejętności wokalne pod okiem Dariusza Grabowskiego. Pochodzi z Mielca pod Rzeszowem, gdzie w tamtejszej w szkole muzycznej uczyła się gry na fortepianie. Przez osiem lat uczęszczała też na lekcje baletu.
56:22 2025_03_16 10_00_05_PR2_Cafe_muza.mp3 Sopranistka Izabela Matuła: opera to jest praca zespołowa (Cafe "Muza"/Dwójka)
- To jest najważniejsza rzecz, z której korzystam do tej pory na scenie. To dało mi świadomość ciała, refleks. Ruch sceniczny jest nawet ważniejszy, niż aktorstwo. Potrafię ograć każdą scenę i jeśli cokolwiek się dzieje, ktoś ma problem, przejmuję za kogoś akcję i gram - mówiła artystka. - Zaczęło się od baletu i gry na fortepianie. Nigdy nie myślałam o tym, że będę śpiewać - dodała.
Czytaj też:
Współpraca z Krzysztofem Pendereckim
Zaraz po studiach zaczęła intensywną współpracę z Krzysztofem Pendereckim. W jego repertuarze – głównie oratoryjnym – występowała przez pięć lat. Jak podkreśliła, spotkanie z tym kompozytorem było bardzo ważne dla rozwoju jej kariery.
- Miałam okazję już na studiach śpiewać muzykę Krzysztofa Pendereckiego. W 2004 roku, kiedy byłam na 3 roku studiów, Akademia Muzyczna postanowiła wykonać "Siedem bram Jerozolimy". Zorganizowano ogólnopolski konkurs na wykonanie partii solowych. Dostałam część drugą sopranu. Wtedy przeszło to bez echa, natomiast w 2008 roku uczelnia wystawiała "Credo". Zaśpiewałam drugi sopran i wtedy rozpoczęła się moja współpraca z Krzysztofem Pendereckim. Jestem mu niesamowicie wdzięczna - podkreśliła Izabela Matuła.
Kariera operowa
Parę lat później Izabela Matuła postanowiła skierować swoją karierę w inną stronę – jak mówiła: "pchało mnie do opery". Wyjechała więc do Niemiec. - Byłam tam na etacie przez pięć lat. Dostanie się na etat też zajęło mi chwilę, bo nie jest tak, że się przyjeżdża i wchodzi do opery, tylko są castingi. Udało mi się dostać za czwartym razem, bo w każdym z teatrów, do których próbowałam się dostać, pytali mnie o jedną i tę samą rolę: Konstancję ["Uprowadzenie z Seraju" - przyp. red.]. Dopiero w czwartej operze poszukiwali kogoś, kto śpiewa Pucciniego i repertuar rosyjski - wspominała.
"Opera to praca zespołowa"
Artystka podkreśliła, że w pracy nad operą najważniejsza jest współpraca zespołu, bycie jego częścią. - To nie jest tak, że ja jestem z przodu, wszyscy są za mną, a ja sobie śpiewam arię i proszę i mnie nie dotykać. Ja mogę stać na rękach, wisieć na linach i śpiewać, jeśli ktoś akurat potrzebuje mieć ze mną interakcję w takiej formie. Tak że pod tym względem jestem bardzo otwarta i uwielbiam kolegów na scenie.
- W Dusseldorfie miałam tak fantastycznych partnerów w "Lady Makbet", że każdemu tego życzę. Scena obrotowa zacięła się pod koniec I aktu i w takim ustawieniu musieliśmy zaśpiewać spektakl do końca, czyli jeszcze trzy akty. Kazali nam śpiewać wersję koncertową, ale chórem powiedzieliśmy, że absolutnie. Będziemy improwizować. I zrobiliśmy to fenomenalnie. Bo opera to jest zespołowa praca. To nie jest teatr, to nie jest gwiazdorstwo, że wychodzę na scenę w pięknej sukni, śpiewam arię, a potem leżę i pachnę. Tutaj jest intensywny spektakl i improwizacja. Jeśli się ludzie znają i wiedzą, co mniej więcej ktoś jest w stanie zrobić, to możemy improwizować na żywo na spektaklu - opowiadała Izabela Matuła.
***
Tytuł audycji: Cafe "Muza"
Prowadzenie: Róża Światczyńska
Gość: Izabela Matuła (sopranistka)
Data emisji: 16.03.2025
Godz. emisji: 10.00
am