Piort Machalica twierdzi, że aktor jest dwa razy nieszczęśliwy w życiu - kiedy gra i kiedy nie gra. Uprawia zawód, o którym mówi, że jest potwornie niesprawiedliwy i wymaga umiejętności czekania. Sądzi, że dzisiaj ludzie za mało ze sobą rozmawiają.
Co boli go w dzisiejszym świecie? Podobno wątroba, od czasu do czasu. Poza tym nic.
Godzi się na to, że żyjemy w takich, a nie innych czasach. Twierdzi, że jest, podobnie jak większość, tylko pionkiem. I ma to w nosie. Na boku i tak robi swoje - to, co jest mu bliskie. Śpiewa Brassensa i Okudżawę.
- W moim życiu bardzo pomogła mi poezja, towarzyszy mi od wielu lat. To poezja w bardzo szerokim pojęciu, też poezja śpiewana – mówi w Czwórce Machalica. – Chłonąłem twórczość Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory, Jonasza Kofty, Janka Wołka, wielu, którzy mają tę umiejętność, że potrafią zawrzeć w kilku zwrotkach lub strofach coś, co łazi mi po głowie – opowiada.
fot.Aurelia Chmiel
- Koledzy zachwycali się, gdy ktoś przywiózł kiedyś płytę Led Zeppelin. Ja tego w ogóle nie słuchałem, oni żyli w innej muzyce, innej poetyce, mnie zajmowało coś innego. Zawsze lubiłem się wzruszać – opowiada.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.