Przed nami 24. odsłona Warszawskiego Festiwalu Filmowego, to chyba najlepsze potwierdzenie, że Festiwal zmierza w dobrym kierunku. Przez te wszystkie lata wprowadzali państwo wiele zmian do programu. Nie zmieniło się jedno - motto festiwalu - „filmy o ludziach i dla ludzi”. Czy właśnie dlatego, że każdy podczas Festiwalu znajdzie coś dla siebie, cieszy się niegasnącym powodzeniem?
Myślę, że tak. Ja się bardzo cieszę jeśli na festiwal przychodzą nowi widzowie, którzy do tej pory myśleli, że nie znajdą tu nic, co ich zainteresuje. Wielu widzom wydaje się, że jest to impreza dla wybranych i trzeba mieć np. doktorat z filozofii by cokolwiek zrozumieć. My unikamy tego typu udziwnień. Atutem Festiwalu jest też to, że można zobaczyć na nim filmy, zupełnie inne niż w kinach. Wiele produkcji ma swoje premiery właśnie u nas. Myślę również, że to, jak Festiwal wygląda dzisiaj jest efektem wieloletniej pracy całego zespołu. Momentów trudnych nie brakowało, ale chyba najgorsze, mamy już za sobą. W tym roku udało się nam podpisać dwie bardzo ważne umowy. Jedna z nich, to wieloletni kontrakt z Miastem Stołecznym Warszawy, a drugą z nowym sponsorem RWE. Myślę, że te umowy zapewniają Festiwalowi mocny i trwały grunt.
Przez 10 dni pokażą państwo 150 filmów pełnometrażowych i 87 krótkometrażowych z 55 krajów. Są to wyłącznie filmy, które nie były przedtem prezentowane w Polsce. Dokonanie wyboru seansu z pewnością dla wielu widzów jest niełatwe.
Zdaję sobie sprawę z tego, że na pierwszy rzut oka ten program wydaje się bardzo trudny do przyswojenia, dlatego staramy się by informacje na temat programu dotarły do widzów z dużym wyprzedzeniem. Jesteśmy jednym z nielicznych Festiwali na świecie, który publikuje swój katalog na tydzień przed rozpoczęciem. W związku z tym, widzowie mają dużo czasu, by zapoznać się z programem i wybrać interesujące ich filmy. W tym roku po raz pierwszy udało się nam podzielić sale tematycznie tak, by każda miała swój wyraz. I tak największa sala w Multikinie będzie miejscem pokazów galowych i pokazów z serii „mistrzowskie dotknięcie”, podczas których prezentowane będą projekcje znanych reżyserów, którzy zaprosili do współpracy znanych aktorów. W salach Kinoteki odbędą się pokazy filmów dokumentalnych czy pokazy w sekcji „wolny duch”. Myślę, że to również ułatwi widzom orientację w programie. Mogę podpowiedzieć, że jeśli komuś spodoba się film w danej sali, to jest szansa, że inne filmy w niej wyświetlane też przypadną mu do gustu.
Jakie są najważniejsze kryteria, którymi kierowali się państwo przy wyborze filmów?
Oglądamy filmy od zakończenia danej edycji do połowy sierpnia kolejnego roku. Na dokonanie ostatecznego wyboru ma wpływ dość duża grupa osób. Nad programem pracuje 10 osób. Do tego mamy kilku doradców, którzy pracują dla nas w różnych stronach świata. Sam odbywam setki rozmów z fachowcami. Te rozmowy tworzą podstawy. Ale naturalnie każdy film trzeba obejrzeć. Nigdy nie mamy pewności czy nawet największe objawienie Cannes przyjmą się w Warszawie. Są pewne tematy, które na południu Francji są żywe, a u nas nie są to tematy nośne.
Celem Festiwalu jest prezentowanie najlepszych filmów z całego świata. Szczególną uwagę zwracają państwo na debiutantów oraz na kino Europy Środkowej i Wschodniej. Dlaczego?
Myślę, że przy organizowaniu każdego festiwalu największą radość daje organizatorom odkrywanie. Satysfakcja jest niebywała, kiedy pokazujemy film debiutanta, który potem zrobi światową karierę. Takich przypadków w historii naszego festiwalu jest wiele. Taka sytuacja miała miejsce np. z Arim Folmanem, którego film „Walc z Bashirem” otworzy tegoroczny Festiwal. Ari był w Warszawie 6 lat temu i media za nim za bardzo nie szalały. Dziś nie dają mu spokoju.
Wspomniany przez pana „Walc z Bashirem”, to wielkie objawienie tegorocznego Festiwalu w Cannes. Czy dlatego zdecydował się pan właśnie tym filmem otworzyć warszawski Festiwal?
Nie mogę powiedzieć, że to nie miało znaczenie, ale dla mnie „Walc z Bashirem” jest filmem roku. Miałem szczęście, że w momencie, kiedy byłem na jednym z przyjęć w Cannes reżyser Ari Forman, z którym znaliśmy się już od jakiegoś czasu, zaproponował, że chciałby pokazać ten film na naszym Festiwalu. Myślę, że gdyby nie jego propozycja, zaprezentowanie tego filmu w Warszawie byłoby trudne. Mogę powiedzieć, że dla takich momentów warto pracować.
Festiwal to nie tylko projekcje, ale spotkania z reżyserami i aktorami. Czy publiczność chętnie korzysta z tej możliwości?
Widzowie doceniają tę możliwość. Ja sam zobaczyłem, że spotkanie z reżyserem po obejrzanym sensie wpływa na zupełnie inny odbiór filmu. Po jakimś czasie zaczyna się dostrzegać jakieś zależności między osobowością reżysera a samym filmem. Cieszę się, że do Warszawy przyjeżdża coraz więcej filmowców. W każdym przypadku zaproszenia na festiwal uzasadnieniem jest prezentacja tego filmu. Jednym z takich gości będzie np. Gila Almagor, która jest jedną z największych gwiazd w Izraleu. Przyjeżdż Paul Cox, który gościł już kilkakrotnie. Nie sposób wymienić wszystkich.
Więcej informacji na temat Festiwalu znajduje się na stronie: http://www.wff.pl/