Tubylewicz to kobieta niezwykle aktywna - pisarka, tłumaczka, dziennikarska, była dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie, a także nauczycielka jogi. Od wielu lat mieszka poza granicami Polski. Wydaje się, że miało to znaczący wpływ na treść powieści, jej klimat.
- Prawdopodobnie gdybym nie miała mojego szwedzkiego doświadczenia, ta książka byłaby zupełnie inna, a może nawet w ogóle by nie powstała. Nie wiem, czy Szwecja zmieniła bardzo sposób patrzenia na mnie samą i kobiety, ale prawdopodobnie tak - dywaguje Tubylewicz. Dodaje, że za sprawą książki możemy zobaczyć spektrum różnic, które dzielą polskie i szwedzkie społeczeństwo. - Mnie interesują przede wszystkim życiowe problemy, jak hipokryzja, brak tolerancji. Te kwestie obecne są niestety wszędzie, ale mają inny wymiar, inaczej się objawiają i to też przekazuję w "Rówieśniczkach".
Okładka powieści
Za sprawą wydanej właśnie powieści mamy też okazję poznać Sztokholm. Miasto to często jawi nam się jako oaza spokoju, porządku, ładu i wręcz wzorowy przykład współistnienia tubylców z ludnością napływową z całego świata. Tubylewicz ten mit obala. Sygnalizuje ogromne różnice pomiędzy centrum miasta, a dzielnicami ościennymi, zamieszkałymi przez artystów czy muzułmanów. - Sztokholm jest jednym z najbardziej posegregowanych miast w Europie. Dzielnice zamieszkane przez imigrantów, głównie spoza Unii Europejskiej, możemy określić jako miejsca wykluczenia, których mieszkańcy nie mają pracy, latami żyją na zasiłkach. Panuje tam duża frustracja, nasila się przemoc i nie wygląda to dobrze - opisuje gość "Kontrkultury".
Zwraca też uwagę na to, że Szwecja w krótkim czasie stała się państwem wielokulturowym, co nigdy nie było wpisane w jej tradycję. Siłą rzeczy rodzi to różne napięcia i burzy ten stereotypowy ład i równowagę.
Bohaterkami powieści są przyjaciółki, znające się od czasów szkoły podstawowej. Joanna, Zofia i Sabina po latach spotykają się w Sztokholmie. Tak rozwija się książka. - Są to różne kobiety, które połączyła bliskość lat dziecięcych, ale od samego początku ich przyjaźń była zarazem dość toksyczna. Było w tej relacji wiele skrywanej agresji, hipokryzji. Wynikało to z tego, że przyjaźniły się we trzy, a to zawsze jest układ trudny, bo wiadomym jest, że w pewnym momencie jedna z tych osób zostanie odsunięta na bok - wprowadza nas w treść wydawnictwa autorka. Jej zdaniem "Rówieśniczki" to powieść, która daje dużo do myślenia i pozostawia ślad w głowie czytelnika w postaci głębokiej refleksji na temat ludzkich relacji i wielu skomplikowanych mechanizmów, które na nie wpływają.
(ac/kd)