Anna Jaklewicz z wykształcenia jest archeologiem, z zamiłowania podróżniczką. Swoją książkę "Niebo w kolorze indygo" przekonuje czytelników do chińskiej prowincji, do Chin z dala od wielkiego miasta.
- Wszystko zaczęło się od pracy w Chinach, pracowałam jako przewodnik grup turytycznych. To były dość aktywne wyjazdy, dużo chodziliśmy po górach, jeździliśmy rowerami. Ocieraliśmy się o prowincję. Tam złapałam bakcyla - mówi Anna Jaklewicz w Czwórce. - Brakowało mi innego kontekstu Chin niż tylko gospodarka i polityka, z którym mamy do czynienia w mediach.
Autorka zdecydowała, że pokazanie innej twarzy Chin to jest zadanie dla niej. - Prowincja chińska to był dla mnie i szok, i oczarowanie. W ogóle Chiny zaskakują. Są krajem dosyć trudnym - mówi Anna Jaklewicz. - Chińczycy plują na ulice, ich dzieci siusiają na chodniki, wszędzie się pali, toalety są problemem. To może być szok, a potem przychodzi fascynacja - jest szansa się w Chinach zakochać - dodaje.
Duże znaczenie dla w książce Anny Jaklewicz odgrywa kuchnia. Odkrywając azjatyckie smaki autorka zjadła nawet psa, choć przyznaje, że było to trudne zadanie.
Duże wrażenie na autorce "Nieba w kolorze indygo" zrobiła grupa Mosuo, uznana w Chinach za mniejszość narodową, w której panuje matriarchat. Anie Jaklewicz nie wystarcza być gdzieś tylko na chwilę. Stawia na indywidualne wzruszające doświadczenia.
Autorka przyznaje, ze jadąc do Chin dużym problemem może być brak znajomości języka, ale podkreśla też, że na rynku są bardzo dobre przewodniki, a i internet pomaga. Gdzie Anna Jaklewicz szuka inspiracji do swoich podróży i jak pisała książkę "Niebo w kolorze indygo" dowiesz się słuchając załączonej audycji "Kontrkultura".
(pj)