Dziennikarka, autorka książek i programów telewizyjnych o podróżowaniu myślała od dziecka, choć jak sama przyznaje, Polska była wówczas krajem tak przaśnym i zamkniętym, że nawet marzeń nie było. One pojawiły się z czasem. A pierwszym krokiem w ich realizacji była podróż do Chin w 1957 roku. - To był inny świat i inne warunki, żeby go zdobywać - opowiada Elżbieta Dzikowska. - W moich podróżach wspierali mnie dyplomaci, bo nie było mnie stać na drogie hotele. Wszyscy mi pomagali. Teraz też, praktycznie na każdym kroku, spotykam się z życzliwością, ale jest mi dużo łatwiej. Także dlatego, że podróżuję z przyjaciółmi.
Islandia - bajeczny zakątek Europy >>>
Elżbieta Dzikowska przez wiele lat pracowała w redakcji miesięcznika "Kontynenty". Wtedy też intensywnie zaczęła uczyć się języka hiszpańskiego i wyjeżdżać do krajów Ameryki Łacińskiej. - Podróżowałam tam lokalnymi środkami transportu i tylko okazjonalnie korzystałam z samolotów - wspomina dziennikarka. - Teraz raczej byłoby to nie do pomyślenia.
Zobacz także: Podróże z Czwórką >>>
Dziś latamy tanimi liniami, dzięki nawigacji satelitarnej nie zgubimy się. Przez internet zarezerwujemy hotel i bilety lotnicze. W trakcie podróży możemy też być w stałym kontakcie z rodziną i znajomymi. Technologia stała się sprzymierzeńcem globtroterów. Potwierdza to znana dziennikarka Martyna Wojciechowska. - Karty płatnicze, GPS, telefony satelitarne... To wszytko podnosi komfort podróżowania. Ale kiedyś jadąc na kraniec świata, naprawdę było się w tym miejscu. Dziś będąc nawet w całkowitej głuszy jest się praktycznie wszędzie. Telefon dzwoni, przychodzą maile - mówi podróżniczka. - Dlatego warto czasami elektronikę zostawić w domu. Żeby móc w pełni poczuć przyjemność z poznawania świata.
(kul, pg)