Grupa "Mazowsze" powstała w 1948 roku, a w czasie PRL-u okrzyknięta została "ambasadorem kultury polskiej za granicą”. Po 1989 roku jednak wiatr w jej żaglach nieco osłabł, a młodym ludziom grupa zaczęła się kojarzyć z reliktem ubiegłej epoki. - Kilkadziesiąt lat temu, na początku działalności "Mazowsza" panowały zupełnie inne warunki polityczne. Było oczywiste, że zespół wyjeżdżający poza granice Polski stanie się "ambasadorem" naszego kraju - mówi Izban. - Dziś jest zupełnie inaczej. Każdy, kto chce i ma pieniądze może kupić bilet na samolot, albo pociąg i wybrać się tam, dokąd zechce.
Zdaniem dyrektora Izbana, "Mazowsze" ma więc teraz zupełnie inną rolę do spełnienia. - Musimy pokazywać na nowo kulturę ludową tutaj, w kraju, na miejscu - mówi gość Czwórki.
Dyrektor "Mazowsza" Włodzimierz Izban/fot. Bartosz Bajerski
Dlatego też zespół rozpoczął współpracę z młodym muzykiem, Gooralem. Razem nagrali utwory, które szybko stały się hitami, m.in. "Karczmareczka" i "Co ja myślę". "Mazowsze" w ubiegłym roku występowało także na "Przystanku Woodstock" i, jak przyznaje Izban, to był ważny i potrzebny krok w karierze zespołu.
- 65 lat to długa historia i oglądają nas ludzie, którzy zaczęli to robić już dawno temu - mówi gość audycji "Folk Off". - A dzięki takim festiwalom możemy pokazać się także młodszej publiczności. Chciałbym otworzyć "Mazowsze" na nowego, młodego widza.
Włodzimierz Izman objął zespół w 2011 roku. - To był nieciekawy okres, w "Mazowszu" był akurat strajk - wspomina gość Czwórki. - Dużo wysiłku kosztowało mnie doprowadzenie go do stanu, w jakim znajduje się dzisiaj: zamiast 19 osób w orkiestrze mamy 33 muzyków, a chór zaczął nareszcie śpiewać tak, jak robił to w latach 60. i 70. Dlatego teraz wolę myśleć o tym, co będzie działo się w przyszłości, niż o tym, jak trudna była nasza przeszłość.
(kd)